Dzisiaj wiem, że to praktyczna wiedza,
której nie należy się wstydzić czy bać. Wiem też, że trochę
za późno ją zdobyłem. To właśnie o takich rzeczach powinno się
uczyć w szkole.
Zresztą, ta książka ma trochę mniej
złowrogi tytuł w oryginale: „Influence. The Psychology of
Persuasion”, czyli „wpływ – psychologia perswazji”.
Ten artykuł to kolejna część niekończącego się cyklu [szerszy obraz].
Przyglądam się w nim spojrzeniu na świat i przekonaniom wpływowych ekonomistów, badaczy rynków, inwestorów, naukowców, myślicieli i praktyków. Nie szukam i nie promuję jednej prawdy objawionej. Uważam, że warto znać i czerpać z różnych sposobów myślenia o rzeczywistości wokół nas.
W tym, co czytam, oglądam i słucham, wyszukuję przydatne pojęcia i narzędzia, dzięki którym można sprawniej i świadomiej podejmować decyzje. Najbardziej interesują mnie względnie trwałe mechanizmy. Najmniej – bieżący szum informacyjny. Mam pragmatyczne podejście do wiedzy. Chcę wiedzieć, jak coś działa, dlaczego i co z tego dla mnie wynika.
We wcześniejszych artykułach przybliżyłem, jak widzą rzeczywistość ekonomiczną, w której przyszło nam żyć, między innymi Ray Dalio, John Bogle, Daniel Kahneman, William Bernstein, Alfred Rappaport, Hyman Minsky, Nassim Taleb, Robert Shiller, Niall Ferguson, Benoit Mandelbrot, Sebastian Buczek i Mohnish Pabrai.
Przyglądam się w nim spojrzeniu na świat i przekonaniom wpływowych ekonomistów, badaczy rynków, inwestorów, naukowców, myślicieli i praktyków. Nie szukam i nie promuję jednej prawdy objawionej. Uważam, że warto znać i czerpać z różnych sposobów myślenia o rzeczywistości wokół nas.
W tym, co czytam, oglądam i słucham, wyszukuję przydatne pojęcia i narzędzia, dzięki którym można sprawniej i świadomiej podejmować decyzje. Najbardziej interesują mnie względnie trwałe mechanizmy. Najmniej – bieżący szum informacyjny. Mam pragmatyczne podejście do wiedzy. Chcę wiedzieć, jak coś działa, dlaczego i co z tego dla mnie wynika.
We wcześniejszych artykułach przybliżyłem, jak widzą rzeczywistość ekonomiczną, w której przyszło nam żyć, między innymi Ray Dalio, John Bogle, Daniel Kahneman, William Bernstein, Alfred Rappaport, Hyman Minsky, Nassim Taleb, Robert Shiller, Niall Ferguson, Benoit Mandelbrot, Sebastian Buczek i Mohnish Pabrai.
6 potężnych skrótów przy podejmowaniu decyzji
Z tym zgodzi się chyba każdy: otacza nas olbrzymia ilość informacji, a my w tym natłoku danych codziennie musimy podejmować ważne decyzje.
Nie jesteśmy w stanie każdej decyzji
poprzedzić dogłębną analizą. Rzeczy dzieją się zbyt szybko.
Musimy polegać na „skrótach” i regułach, które pomagają nam
szybko ocenić sytuację i podjąć decyzję.
Książka „Wpływ” Roberta
Cialdiniego jest właśnie o 6 najważniejszych regułach, które
rządzą naszymi decyzjami. Jeśli nie ma miejsca na analizę, mamy
tendencję do polegania na tych i podobnych „skrótach”.
Widać to najwyraźniej wtedy, gdy
jesteśmy zabiegani, zestresowani, niepewni, rozkojarzeni, zmęczeni
lub wszystko nam jedno. Jeśli w takim stanie ducha przychodzi nam o
czymś decydować, prawie na pewno pierwsze skrzypce będą odgrywać
właśnie te reguły. Co to za reguły?
Wzajemność
Jeśli coś od kogoś dostaniemy,
zazwyczaj czujemy się zobowiązani, żeby to odwzajemnić. To bardzo
silny instynkt związany z tym, że nauczyliśmy się pozytywnie
odpowiadać na pozytywne gesty. Przysługa za przysługę, prezent za
prezent – coś w tym stylu.
To jak najbardziej zdrowy odruch, który
jednak bardzo łatwo wykorzystać.
Cialdini opisuje, jak działacze Hare
Kryszna stworzyli wokół tej reguły sposób na wymuszanie datek na
zatłoczonych lotniskach. Wręczali zabieganym podróżnym kwiat jako
upominek, a zaraz potem prosili o „ofiarę”. Przypadkowi ludzie
czuli się zobowiązani, żeby odwzajemnić miły gest i częściej
otwierali portfele.
Zaangażowanie i konsekwencja
Jeśli już powiemy w jakiejś sprawie
„A”, zazwyczaj łatwiej nam powiedzieć „B” niż cofnąć się
do początku i zacząć od nowa, zupełnie inaczej. Chcemy, żeby to,
co robimy, układało się w jakąś spójną całość. Chcemy być
konsekwentni.
Zazwyczaj nic w tym złego.
Ale tą skłonność też łatwo
wykorzystać – jeśli umówisz się już z jakimś doradcą (np.
finansowym) na rozmowę i wykonasz wysiłek, żeby dotrzeć na
spotkanie i opowiedzieć o swoich potrzebach, z każdym kolejnym
wykonanym krokiem będzie coraz trudniej się wycofać. Szczególnie
jeśli wszystko przebiega w miłej i przyjaznej atmosferze i ogólnie
sprawia pozytywne wrażenie.
Wiele razy słyszałem (również z własnych ust) coś takiego: „Głupio było mi się już wycofać”.
Społeczny dowód słuszności
Opinie innych ludzi są dla nas ważne.
To dlatego tak chętnie sprawdzamy, jakie są komentarze o hotelu, do
którego planujemy wybrać się na wakacje, albo o pracodawcy, który
zaprosił nas na rozmowę kwalifikacyjną.
Jeśli innym się podobało, są
większe szanse, że nam też się spodoba. To zazwyczaj naprawdę
działa.
Ale nie zawsze. Wiele firm zleca „produkowanie” pozytywnych opinii, żeby polepszyć swój
wizerunek.
Po drugie, od kierowania się poglądami
innych już tylko krok od „myślenia stadnego”, które może
kończyć się źle.
To znana (chociaż nie łatwa do zastosowania) prawda, że gdy wszyscy ekscytują się giełdą akcji czy funduszami akcji, lepiej zachować ostrożność. A gdy wszyscy uważają, że tylko lokaty bankowe są godnym sposobem oszczędzania, warto cieplejszym okiem spoglądać na tzw. ryzykowne klasy aktywów.
To znana (chociaż nie łatwa do zastosowania) prawda, że gdy wszyscy ekscytują się giełdą akcji czy funduszami akcji, lepiej zachować ostrożność. A gdy wszyscy uważają, że tylko lokaty bankowe są godnym sposobem oszczędzania, warto cieplejszym okiem spoglądać na tzw. ryzykowne klasy aktywów.
Sympatia
Jeśli coś wywołuje naszą sympatię,
chętniej się na to decydujemy. Jeśli kogoś lubimy, chętniej
decydujemy się na jego produkty lub usługi.
Co ważne, to nie musi być głęboka i
uzasadniona sympatia. Cialdini podaje przykład sprzedawcy
samochodów, który osiągał świetne wyniki dzięki temu, że
ocieplał swój wizerunek w oczach klientów zawsze wysyłając im
kartki okolicznościowe z jednym prostym zdaniem: „Lubię Cię”.
Klienci do niego wracali.
Czas zacząć się częściej
uśmiechać.
Autorytet
Jeśli ktoś ważny nas do czegoś
przekonuje, ma większą siłę wpływania na nasze decyzje niż
zwykli ludzie. Z zasady słuchamy się autorytetów, np. takich
zawodów jak lekarz, ale też znanych i imponujących osobistości.
To dlatego w co drugiej reklamie
występują celebryci. Po prostu mają wielką siłę rażenia.
Niestety bardzo łatwo tej skłonności
nadużyć i dzieje się to nagminnie. Ktoś może się posługiwać
tytułami czy przynależnością do organizacji, których nie ma albo
które niewiele znaczą, żeby robić na innych wrażenie i to
wykorzystywać do własnych celów. Przykładów takiego pozorowania
lub nadużywania siły autorytetu jest więcej.
Niedostępność
Im rzadsze i mniej dostępne coś jest,
tym bardziej będziemy tego pożądać. To znana zasada – limitowanie promocje to silny magnes dla kupujących. Rzeczy,
których być może w normalnych okolicznościach by nie kupili,
stają się bardziej atrakcyjne, ponieważ za chwilę się skończą. A przynajmniej takie sprawiają wrażenie.
Cialdini podaje mnóstwo przykładów:
jeśli sprzedajesz samochód i zaprosisz kilku kupujących
jednocześnie, najpewniej uda ci się uzyskać lepszą cenę.
Wprowadzi to atmosferę rywalizacji o rzadkie dobro i kupujący mogą
chętniej podbijać cenę.
I co z tego?
Są dwie strony medalu. Jako konsument
możesz użyć tej wiedzy, żeby bronić się – na tyle, na ile to
możliwe – przed technikami, które stosują w marketingu i
sprzedaży firmy.
Dużych i ważnych decyzji, w tym
finansowych, nie podejmuj w pośpiechu. Popracuj nad swoimi wymaganiami
i kryteriami oceny. Nie podejmuj takich decyzji w zmęczeniu,
rozkojarzeniu, silnych emocjach czy stresie, kiedy masz największą
skłonność do zapominania o swoich interesach, popełniania błędów
i ulegania perswazji.
Przyglądaj się standardom komunikacji
i działania – jeśli ktoś agresywnie wykorzystuje zasady skutecznej perswazji (np. ogranicza czas na podjęcie decyzji,
zaczyna rozmowę od upominku, nalega na jakieś deklaracje, jest
sztucznie sympatyczny itp.), być może warto trochę zwolnić.
Porównać tę ofertę z innymi na rynku. Zastanowić się nad tym,
czy spełnia nasze potrzeby. Dać sobie czas do namysłu.
Z drugiej strony – każdy z nas
codziennie coś „sprzedaje”. Nawet jeśli nie pracuje
bezpośrednio w sprzedaży albo w ogóle nie pracuje, współpracuje
na różnych polach z innymi ludźmi. Przekonuje ich do swoich racji
albo pomysłów. Namawia na jakieś rozwiązania.
Na koniec
Wszystkie poprzednie artykuły z serii [szerszy obraz] oraz wszystkie recenzje książek o finansach.
Warto również przejrzeć różne narzędzia wspierające oszczędzanie i inwestowanie.
Zapraszam do zapisywania się na bezpłatny, e-mailowy tygodnik Moja Przyszła Emerytura – co niedzielę podsumowanie tygodnia, zapowiedzi oraz coś ekstra.
Święta prawda
OdpowiedzUsuń