Krótka odpowiedź – zgromadzić
wcześniej 25, 50 lub 100 tysięcy złotych i ulokować je na ok.
2,5% rocznie netto (po podatku Belki).
Im wyższy kapitał i im wyższe
oprocentowanie lub stopa zwrotu, tym więcej właściciel tego typu
oszczędności będzie miesięcznie oszczędzał bez dodatkowego
wysiłku.
Zestawmy to z kimś, kto również chce
regularnie oszczędzać drobne kwoty, ale startuje od zera. Żeby
odłożyć 200zł miesięcznie będzie musiał „poświęcić” i
nie wydać 200zł ze swojej wypłaty lub innego dochodu. Będzie
musiał wykonać wysiłek.
To jeszcze jedna strona procentu
składanego – jednej z najważniejszych (i najsłabiej
zrozumianych) sił w finansach osobistych. Pisałem o nim w przeszłości. Pisałem również o tym, czy regularne oszczędzanie drobnych kwot ma sens.
Najlepiej będzie to rozrysować.
Mamy dwie rodziny, których celem jest
odkładanie 200zł miesięcznie, np. na przyszłość dzieci czy
prywatną emeryturę. Załóżmy, że i jedna, i druga rodzina osiąga
4 tysięcy złotych miesięcznie dochodu „na rękę”.
Pierwsza rodzina dopiero zaczyna
gromadzić oszczędności. Druga zgromadziła wcześniej 100 tysięcy
złotych. Umówmy się, że są ulokowane na 2,5% w skali roku netto
(po podatku).
Pierwsza rodzina musi „poświęcić”
200zł z miesięcznego dochodu, żeby coś odłożyć na przyszłość.
To sprawia, że z 4 tysięcy złotych zostaje jej 3,8 do wydania na
bieżące potrzeby. Druga rodzina odkłada 200zł nie pomniejszając
swojego dochodu. Wciąż ma 4 tysiące do dyspozycji.
Ten rysunek ilustruje, skąd się
bierze ta różnica.
Można na to spojrzeć jeszcze inaczej.
Druga rodzina (z oszczędnościami)
może odłożyć dwa razy więcej (czyli 400zł miesięcznie) przy
takim samym wysiłku co pierwsza. 200zł będzie pochodzić z
wcześniejszych oszczędności, a 200zł obciąży bieżące zarobki
wciąż zostawiając 3,8 tysiąca zł (a nie 3,6 tysiąca) do wydania
„na życie”.
Wiatr w plecy
Żeby bardziej docenić tę pozytywną
dynamikę oszczędności napędzających dalsze oszczędności,
proponuję spojrzeć na szerszy zakres kwot i oprocentowania (stóp
zwrotu).
Sprawdźmy, jakie miesięczne
„wsparcie” otrzymamy z naszych oszczędności w zależności od
ich wielkości oraz poziomu odsetek (stóp zwrotu). Na czerwono
zaznaczyłem kombinację, której wcześniej użyłem do ilustracji
tematu.
Wnioski nie mogą być inne:
- im wyższe oszczędności (kapitał), tym większe może przynosić dochody,
- im wyższe stopy zwrotu, tym wyższe dochody z kapitału
Z tej tabelki nie wyczytamy jednak
informacji, że stopy zwrotu powyżej, w szczególności znacznie
powyżej, poziomu oprocentowania depozytów bankowych, są możliwe
tylko przy podjęciu ryzyka (rozumianego jako zmienność wyceny
kapitału oraz możliwość trwałej utraty jego części lub
całości).
Z tego powodu większość
przeciętniaków powinna mimo wszystko traktować lewą część
tabelki (w obecnych warunkach maksymalnie jakieś 3-4% netto rocznie)
jako coś realistycznego.
Zauważmy, że nawet przy takich
stopach zwrotu 100, 200 czy 300 tysięcy złotych oszczędności może
przynieść naprawdę sporą ulgę w finansach.
To przekłada się na ok. 300 – 1000
zł dodatkowego dochodu miesięcznie. Co ważne, jeśli go nie
wydamy, tylko utrzymamy po stronie oszczędności, te kwoty w
kolejnych okresach również będą pracować na nowe odsetki.
Co z tego wynika?
Zgromadzone wcześniej oszczędności
(majątek) ułatwiają tworzenie nowych oszczędności (majątku).
To dlatego tak ważne jest, żeby od początku dobrze „ustawić” swoje finanse. Jeśli szybko
wypracujemy nawyk nie wydawania więcej niż zarabiamy, a przy okazji
będziemy odpowiedzialnie prowadzić swoje życie zawodowe, możemy
już w bardzo młodym wieku mieć procent składany po swojej
stronie.
Szczególnie ważne wydaje mi się
wykorzystanie okresów niskich kosztów życia (okres studencki i
okres bez własnej rodziny) oraz okresów wysokich zarobków, żeby
część dochodów odłożyć.
Dzięki temu nawet jeśli koszty życia
później wzrosną, a w życiu zawodowym nie każdy rok będzie
wyśmienity, wcześniej zgromadzone oszczędności będą na nas
pracować i powiększać „poduszkę bezpieczeństwa”. Będzie się
to działo bez wysiłku rozumianego jako obciążanie bieżących
dochodów i bieżącego budżetu.
Na przestawienie swoich finansów na
stronę procentu składanego nie jest zresztą nigdy za późno.
Nawet jeśli startujemy od zera, już po kilku, kilkunastu miesiącach
odkładania kwoty typu 200 czy 500zł zobaczymy pierwsze dochody ze
swoich oszczędności.
Na początku będą to bardzo małe
kwoty, np. 1zł miesięcznie. Ale to już o 1zł miesięcznie więcej
niż u kogoś bez żadnych oszczędności lub – co gorsza – z
długami.
Jak pokazuje tabelka z symulacją
miesięcznych dochodów dla różnych kwot oszczędności i stóp
zwrotu, nawet 10 tysięcy złotych kapitału ulokowane na zaledwie
1,5% netto rocznie przynosi ok. 13zł dodatkowego dochodu co miesiąc.
Kwoty, jakie uzyskujemy z "pracy" naszych
oszczędności, mogą służyć jako cele na drodze do polepszenia
finansów czy osiągnięcia bardziej złożonych celów, jak
zgromadzenie środków na edukację dzieci czy prywatną emeryturę.
Pierwszym krokiem może być dojście
do 1zł odsetek miesięcznie. Kolejnym celem byłoby 10zł
miesięcznie, czyli 120 zł rocznie, odsetek. Do 50zł odsetek
miesięcznie potrzeba 20 tysięcy złotych kapitału i 3% rocznie
netto. I tak dalej.
W ten sposób, krok po kroku, nawet na
późniejszych etapach życia, można „rozhulać” prywatną
maszynę do wytwarzania oszczędności.
Tutaj wszystkie artykuły o procencie składanym, matematyce finansowej i lokatach bankowych.
Tutaj wszystkie artykuły o procencie składanym, matematyce finansowej i lokatach bankowych.
Warto również przejrzeć inne narzędzia do oszczędzania i inwestowania na przyszłość.
Zapraszam również do zapisywania się na bezpłatny, e-mailowy tygodnik Moja Przyszła Emerytura – co niedzielę podsumowanie tygodnia, zapowiedzi oraz coś ekstra.
Dodałbym jeszcze, że okresy dobrych zarobków trzeba wykorzystywać do nadpłaty kredytu hipotecznego. W przeciwnym razie mijają lata, a kredytu do spłaty ledwie ubywa. Każde 10 zł zaoszczędzone na ratach daje motywację do dalszej poprawy swojego budżetu i poczucie kontroli nad własnymi finansami.
OdpowiedzUsuńŚwietna rada!
UsuńW pewnym sensie dług jest odwrotnością oszczędności, więc posiadanie go zbyt dużo mocno obciąża finanse. Procent składany nie jest wtedy po naszej stronie. Dlatego mega priorytetem jest spłata kredytów, szczególnie o wyższym oprocentowaniu, ale też hipotecznego.
Dzięki za komentarz i życzę sukcesów w rozwijaniu bloga!
Pozdrawiam, proszę wracać!
tu mam wątpliwości. od połowy okresu kredytowania w racie zaczyna przeważać kapitał więc nadpłata ma już chyba coraz mniejsze znaczenie
UsuńJestem co prawda zwolennikiem lokat i procentu składanego, ale to wyjątkowo zły czas na promowanie tego typu oszczędzania. Teraz ludzie masowo likwidują nawet IKE w bankach. 2,5 % netto to jest żałość - przy 100 tys. zł (co wciąż jest kwotą znaczącą), 2500 zł rocznie odsetek to tyle co nic. Sądzę, że na dzisiejsze czasy sensowniej jest zaczynać od IKZE (póki jeszcze istnieje) i reinwestować zwroty podatkowe. Samo IKZE może być jako lokata (najlepsza oferta jest na zadowalające 4% netto , niestety jest to czysto lokalny , mały bank spółdzielczy).
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam.
UsuńJa tam w każdych warunkach wolę posiadać produktywne oszczędności (majątek) niż chodzić po świecie "goły i wesoły" lub co gorsze pracować na właścicieli oszczędności spłacając odsetki od kredytów.
Ale to prawda, że oprocentowanie gwarantowanych / bezpiecznych instrumentów może rozczarowywać. Chyba najbardziej tych, którzy polegają na tym dochodzie, żeby finansować bieżące wydatki. Pomiędzy 6% rocznie kilka lat temu a 2% rocznie dzisiaj te dochody spadły im o 2/3. To zresztą temat na osobny artykuł.
Pozdrawiam, proszę wracać!
To prawda, w czasach niskich stóp procent składany traci swoją magię, ale ogólnie oburza mnie stwierdzenie „2500 zł rocznie odsetek to tyle co nic” — 2500 zł to spore pieniądze, połowa Polaków zarabia mniej, możemy więc to uznać za naszą prywatną trzynastą pensję.
UsuńCiekawe, co to za bank oferuje IKZE na 4%, w każdym razie wśród ogólnie dostępnych tak atrakcyjnych ofert nie ma; w praktyce, mimo „obelkowania”, bardziej opłaca się korzystanie z najlepszych ofert poza 3. filarem (np. 24 k na 4% w BZWBK, 30 k na 3% w Eurobanku, 10 k na 3% w Millennium, reszta części bankowej na wyszukanych lokatach i kontach oszczędnościowych 2,7%–3,2%).
Dzięki za komentarz!
UsuńTeż uważam, że nie ma się co obrażać na niskie stopy procentowe. Budowanie oszczędności i silnej pozycji finansowej to jest długoterminowy projekt. Będą okresy niskich stóp procentowych, będą okresy wyższych stóp procentowych (i niestety wyższej inflacji).
Tak czy siak, właściciele oszczędności odnoszą niemałe korzyści tylko i wyłącznie dlatego, że coś wcześniej zgromadzili.
Pozdrawiam, proszę wracać!
@ M
UsuńBardzo proszę nie dokonywać nadinterpretacji. Ja napisałem, że 2500 zł odsetek rocznie od sumy 100.000 zł to tyle co nic. To zgoła co innego niż zdanie, które mi Pan(-i) przypisuje, sprowadzające się do stwierdzenia "2500 zł to tyle co nic".
Poza tym po co od razu to populistyczne przywoływanie biednych Polaków? Jak ktoś zarabia mniej niż 2500 zł/m-c netto, to raczej nie odłoży 100.000 zł (bo niby z czego?) , więc i mój przykład go w ogóle nie dotyczy.
A jak ktoś jest jakoś tam zamożniejszy, no i ma owe 100.000 zł na rachunku, to akurat dla niego oprocentowanie tej kwoty na 2,5% netto , znaczy zapewne -dokładnie tak jak napisałem- tyle co nic.
2500 zł jest obiektywnie kwotą istotną, ale tutaj rozpatrywaliśmy ją jako wymiar odsetek od gigantycznie większego kapitału.
Mam nadzieję, że Pan(-i) zrozumiał(-a) moje wyjaśnienia.
Dobry punkt. W całym tym artykule jest wbudowany niestety ten paradoks. Rodzina zarabiająca 4000 zł netto będzie miała mocno pod górkę, żeby zaoszczędzić 100 tysięcy złotych.
UsuńZ drugiej strony - ludzie mają różne okresy w życiu. Niektórzy pracują przez kilka lat zagranicą i wracają z takim kapitałem, inni odkładają go zanim dopadnie ich jakiś kryzys zawodowy czy wyższe koszty związane z własną rodziną, jeszcze inni być może po kimś taki majątek odziedziczą.
To trochę łagodzi ten paradoks stosunkowo niskich zarobków, a całkiem sporego zasobu oszczędności.
Pozdrawiam, proszę wracać!
„Ja napisałem, że 2500 zł odsetek rocznie od sumy 100.000 zł to tyle co nic.”
UsuńA ja się z tym nie zgadzam. Akurat tak się złożyło, że obecnie moja część oszczędności ulokowana w bankach to ok. 100.000 zł, co daje roczne odsetki wynoszące ok. 2500 zł netto — czyli idealnie pasuję do tego przykładu, a jednak by zarobić taką kwotę muszę pracować ok. tygodnia, więc nie jest to dla mnie „tyle co nic” — może dlatego, że jestem nuworyszem?
Wchodzimy w czysto akademicką dyskusję o subiektywnej i obiektywnej wartości pieniądza. To do niczego nie prowadzi. Dla kogoś przyrost pieniądza w wysokości 1/52 rocznych zarobków będzie ok, dla innego nie. Myślę, że gdybym dziś nie miał różnych instrumentów gwarantujących mi wyższe zyski, przy tej stopie oprocentowania w ogóle bym nie oszczędzał pasywnie i zajmował się jednak -mimo ryzyka- inwestowaniem.
Usuń"Najpierw płać sobie" - to absolutna podstawa, aby z każdej pensji odłożyć kilka zł, bo nasz majątek się amortyzuje i wcześniej czy później trzeba wymienić np. starą pralkę. Mamy też przyszłe potrzeby, no i zawsze może się stać coś niespodziewanego, więc warto mieć poduszkę bezpieczeństwa. Uważam, że w dzisiejszych czasach, wrzucanie pieniędzy na konto oszczędnościowe i lokaty nie wystarczy a przynajmniej jest mało efektywne jeśli chodzi o realizację długofalowych celów finansowych typu emerytura, studia dzieci itp. W obecnych realiach trzeba się nieźle naszukać by znaleźć konto oszczędnościowe lub produkt depozytowy na 2,5% netto z kapitalizacją comiesięczną. W dobie niskich stóp procentowych w niektórych krajach mamy ujemne oprocentowanie co niektórzy uznają za „przywilej”. Procent składany najbardziej efektywnie działa po 20 latach, w tym czasie pieniądze mocno nadgryza inflacja. Przyjęte zestawienie zakłada, że jest stała i niezmienna relacja pomiędzy oprocentowaniem a inflacją, a w praktyce niestety tak nie jest. Dlatego też depozyt w banku moim zdaniem powinien stanowić „poduszkę bezpieczeństwa”, uzupełnienie bieżącej płynności, wkład pod przyszłe inwestycje, a nie kapitał rentierski, będący źródłem regularnych odsetek.
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz!
UsuńW sumie w artykule nie sugeruję, że depozyt bankowy na 100 tysięcy złotych to właściwe rozwiązanie w kontekście większego planu finansowego.
Za pomocą 2,5% netto chciałem pokazać raczej mechanizm i sposób myślenia o budowaniu oszczędności.
Za 100 tysięcy złotych w niektórych miastach można kupić kawalerkę pod wynajem. Można to ulokować w zdywersyfikowanym portfelu polskich i zagranicznych spółek wysokiej jakości i w ETF-ach wypłacających dywidendę.
Wtedy można trochę bardziej wychylić się w kierunku prawej strony tej tabelki z symulacją stóp zwrotu dla różnych kwot oszczędności.
Artykuł był jednak bardziej o samym mechanizmie na neutralnym i realistycznym przykładzie 2,5% netto rocznie niż pochwałą lokowania dużych kwot na depozycie bankowym.
Pozdrawiam, proszę wracać!
Artykuł jest dobry i pouczający, jednak warto zawsze zaznaczyć, że konta oszczędnościowe czy lokaty mogą posłużyć jako bezpieczne przechowywanie części fundamentalnej czy też gotówkowej. Ale nie można się do tego ograniczać, bo nigdy nie uzyska się wolności finansowej. Majątek powinno się podzielić na co najmniej 5 części.
OdpowiedzUsuń1. Fundament
2. Aktywa gotówkowe
3. Część dochodowa - np nieruchomości(fundusze) o funduszach jest bardzo dużo informacji na blogu za co ogromny +
4. Część wzrostowa - kilka procent naszego majątku, które powinny przynosić średnioroczny wzrost powyżej 12-15 % :)
5. Pozostaje jeszcze spekulacja, jednak tutaj trzeba by było napisać cały artykuł, ponieważ spekulacji, spekulacji nierówna :)
Panie Michale proszę nie odbierać mojego komentarza w jakikolwiek sposób negatywnie :) Chciałbym tylko, żeby blogerzy zajmujący się branżą oszczędzania wyraźnie zaznaczali, że samo oszczędzanie staje się dopiero podstawą i daje możliwości do rozpoczęcia inwestycji, które pozwolą na uzyskanie wolności finansowej.
Serdecznie pozdrawiam Autora i Was czytelnicy ;)
Komentarz dość dobry i całkiem pouczający ;)
UsuńW tym tekście nie namawiam do utrzymywania całego majątku czy 100 tysięcy złotych na depozytach bankowych. Pokazuję tylko mechanizm na przykładzie, który jest neutralny i dostępny dla przeciętnych oszczędzających (nie spekulantów czy wytrawnych inwestorów). Do tego pokazuję szerszy zakres danych w tabelce, której prawa część odnosi się do bardziej "dynamicznych" oszczędności.
Proszę teraz jeszcze wyjaśnić, w co można ulokować pieniądze w "części wzrostowej" Pana schematu, żeby co roku przynosiły zwrot powyżej 12-15%?
Pozdrawiam, proszę wracać!
Oczywiście należy od razu zaznaczyć,że wychodzenie powyżej 10 procent zaczyna wiązać się z ryzykiem poniesienia straty. Oczywiście nie jest to tak duże ryzyko jak przy spekulacji. Pierwszym przykładem mogą być domeny internetowe uznawane przez wiele osób za nieruchomości XXI wieku. Inwestycje w standardowe nieruchomość z zamysłem sprzedaży mogą być drugim przykładem.można także nabyć nieruchomość pod wynajem niekoniecznie mieszkanie. Przy odpowiednim podejściu do takiej nieruchomości można generować zwrot dochodzący nawet do 20 procent. Oczywiście nazwana przeze mnie strefa wzrostu wymaga wiedzy i doświadczenia. Przykładów jest o wiele więcej i to z różnych branż dlatego każdy ma szansę na znalezienie swojej niszy, która pozwoli przekształcić oszczędności w inwestycje osiągające zwrot roczny od 10 do 20 procent.
OdpowiedzUsuńTrudno się nie zgodzić, że trzeba szukać jakiegoś źródła wyższych zysków / wyższych stóp zwrotu, jeśli chcemy szybciej się bogacić.
UsuńW pewnym momencie zaczyna się mieszanie oszczędności rozumianych jako prawa własności do jakichś korzyści finansowych, np. odsetek czy dywidend, z pracą.
Handel domenami internetowymi, wyszukiwanie okazji na rynku nieruchomości czy rozwijanie kompetencji w nowoczesnych branżach, żeby potem na nich dobrze zarabiać u kogoś czy u siebie to w sumie rodzaj pracy. To może być prawdziwa rakieta, dzięki której szybko można się wzbogacić. To niepodważalna prawda.
Ale to jednak coś innego niż akumulowanie i zarządzanie aktywami finansowymi.
Osobiście lubię widzieć jasne rozróżnienie między tymi sferami, choćby po to, żeby nie angażować wszystkich oszczędności w potencjalnie dochodowe przedsięwzięcia, tylko dlatego, że ich oczekiwana stopa zwrotu wynosi 15%, a nie 2,5% rocznie. Również po to, żeby oddzielić korzyści osiągane biernie (odsetki, dywidendy) od zarobków z pracy najemnej czy działalności gospodarczej.
Pozdrawiam, proszę wracać!
„Handel domenami internetowymi, wyszukiwanie okazji na rynku nieruchomości czy rozwijanie kompetencji w nowoczesnych branżach, żeby potem na nich dobrze zarabiać u kogoś czy u siebie to w sumie rodzaj pracy. [...]
UsuńAle to jednak coś innego niż akumulowanie i zarządzanie aktywami finansowymi.”
Właśnie!
Bardzo mi się ta odpowiedź podoba — wprawdzie wyszukiwanie najlepszych lokat czy funduszy zabiera trochę czasu, ale jednak jest to nieporównywalne ze spekulacją na domenach czy nieruchomościach.
Przy okazji pociągnę temat w drugą stronę: nie zapominajmy, że oszczędzanie, czyli lokowanie środków, to nie wszystko — nie można zapominać o zwiększaniu swoich dochodów (zarówno w celu podniesienia obecnego poziomu życia, jak i w celu zwiększania środków odkładanych na „przyszłą emeryturę”). Nie musi to oznaczać rzucenia swojej dotychczasowej pracy, by zająć się handlem domenami — a jednak często warto przemyśleć zmianę branży, albo przynajmniej pracodawcy, albo podnieść swoje kwalifikacje i z dotychczasowym pracodawcą wynegocjować podwyżkę (mamy w końcu „rynek pracownika”).
Moje dochody z pracy w ostatnich kilku latach wzrosły prawie 10-krotnie, wzrost w ostatnim roku to parę tysięcy miesięcznie — dochody z depozytów, TFI czy nawet akcji są zupełnie nieporównywalne.
To oczywiście pewnego rodzaju off topic, bo główna tematyka blogu dotyczy lokowania oszczędności, ale nie zapominajmy, że odkładanie to nie wszystko, o czym przypominają wpisy jak „7 najpewniejszych inwestycji w życiu”.
Dzięki za komentarz!
UsuńTo nie jest off topic. Praca to jest absolutne jądro i silnik finansów osobistych. To nie jest do łatwego zastąpienia biernymi dochodami z oszczędności, czy to depozytów, czy zdywersyfikowanego portfela, czy spekulacji.
Specjalistyczne kompetencje, dobry model biznesowy, bogate kontakty, doświadczenie - to też ma swoją wartość i to często przekraczającą wartość czyichś oszczędności. To nasz kapitał ludzki. Trzeba o niego dbać!
Pozdrawiam, proszę wracać!
Przy okazji - gratuluję wyśmienitego okresu w życiu zawodowym.
UsuńDziękuję, wykorzystałem wszystkie wymienione powyżej sposoby: zmianę branży, ciągłe podnoszenie kwalifikacji, freelance i zmiany pracodawców, aż w końcu negocjowanie znacznej podwyżki u obecnego zatrudniającego.
UsuńCo ciekawe, główną przyczyną wejścia w nową branżę było zainteresowanie nowymi technologiami, a nie tylko chęć zwiększenia dochodów — ale to chyba właśnie tak działa, robienie tego, co nas interesuje, nie tylko czyni nas szczęśliwszymi, ale w długim terminie zapewnia godziwe wynagrodzenie... I odwrotnie — trudno liczyć na dobrą płacę, jeśli praca nas nudzi...
Dlatego wyżej wspomniałem, że część wzrostowa powinna stanowić jakąś część majątku, która w przyszłości przyniesie dochody pozwalające na zrezygnowanie z pracy na etacie. Proszę zauważyć, że praca na etacie niby nie ma żadnych kosztów inwestycyjnych, jednak jakby się dobrze zastanowić to zabiera czas,generuje koszty(dojazdy, akcesoria i wiele innych na, które nie zwraca się uwagi)
OdpowiedzUsuńProszę sobie teraz wyobrazić taką sytuację z podziałem naszego majątku:(wersja uproszczona)
1. 30% - Fundament(konto oszczędnościowe na 1,5%-2%)
2. 30% - Aktywa pieniężne (okazyjne lokaty na 2,5 - 3%)
3. 30% Fundusze ( przyjmijmy tutaj wzrost roczny na 5%)
4. 10% Wartość wzrostowa ( u każdego będzie to co innego) przyjmijmy 7,5% wzrostu)
5. Spekulacje 0%
Proszę zobaczyć, że w porównaniu do standardowego rozwiązania czyli prawie zawsze 1 i 2 ogólna stopa zwrotu wypada o wiele lepiej.
Teraz proszę przyjąć, że korzyści z części 1,2,3 są każdego roku przenoszone do części 4 przynoszącej najlepsze wyniki.
Jakby do tego przysiąść i się zastanowić to naprawdę warto dzielić majątek na kilka części, nawet jeżeli wyższe warstwy będą stanowiły niewielki procent majątku :)Oczywiście wszystko co znajduje się na Pana blogu jest świetnie i pokazuje, że już same lokaty, konta oszczędnościowe czy fundusze powinny być wykorzystywane. Tak samo artykuły o IKE i IKZE przekazują potężną dawkę wiedzy i uświadamiała czytelników, że warto korzystać z wielu produktów, które w połączeniu stają się naprawdę potężnym narzędziem do budowania lepszej przyszłości :)
Przeczytałem wszystkie artykuły na blogu i są naprawdę super :)
Chciałem tylko poruszyć kwestię, że wszystko co Pan pokazuje/opisuje możne jeszcze rozbudować o kilka dodatkowych walorów :) Zapewne usiądzie Pan do tego i głębiej o tym pomyśli, być może stanie się to inspiracją do nowego wpisu na blogu :)
W sumie nie są to nowe rozważania ani w kontekście tego bloga, ani w kontekście mojego prywatnego spojrzenia na bogacenie się, majątek czy finanse osobiste:
Usuńhttp://www.mojaprzyszlaemerytura.pl/2012/09/inwestycja-w-firme-czy-jest-cos-lepszego.html
http://www.mojaprzyszlaemerytura.pl/2012/03/7-najpewniejszych-inwestycji-w-zyciu.html
I wiele innych wpisów, fragmentów i komentarzy.
Pozdrawiam, proszę wracać!
Wiem :) Dlatego śledzę o dłuższego czasu wpisy na blogu :)
OdpowiedzUsuńZapewne ma Pan wielu czytelników, którzy dzięki śledzeniu artykułów znacznie polepszyli swoją sytuację finansową :)
Michale, dziękuję że wróciłeś i publikujesz :) Może czasem oczywistości (dla niektórych), czasem przewrotności, ale o to chodzi by choć odrobinę wzburzyć uczucia, bo to daje prawdopodobieństwo ruchu. dla mnie osobiście 'odkryłeś Amerykę' i dzięki Tobie mam IKZE. I mam je nadal mimo różnych politycznych zawirowań - dziękuję! Marcjanna
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz! Pozdrawiam, proszę wracać!
Usuń