Fakt pierwszy: w
naszych głowach nie funkcjonuje jeden spójny system podejmowania
decyzji, tylko dwa o zupełnie innych cechach.
Pierwszy podejmuje
szybkie, automatyczne, intuicyjne i emocjonalne decyzje. Jest
ukształtowany przez ewolucję (np. chęć przetrwania) oraz
wypracowane przez lata, głębokie nawyki i przekonania.
Drugi pracuje znacznie
wolniej, świadomiej i w oparciu o analizę. Wymaga uwagi i
skupienia. Włącza się (a przynajmniej powinien), gdy musimy
wykonać jakieś bardziej złożone zadanie, odpowiedzieć na trudne
pytanie lub rozwiązać skomplikowany problem.
Fakt drugi: to ten
pierwszy system (automatyczny, intuicyjny i nieanalityczny) odpowiada
za zdecydowaną większość naszych codziennych i niecodziennych
decyzji. Drugi system (powolny, świadomy i analityczny) to zazwyczaj
niewielki czubek gigantycznej góry lodowej.
Fakt trzeci: z badań
psychologów wiemy, że w intuicyjny system myślenia „wbudowane”
jest mnóstwo systematycznych błędów, które podkopują naszą
zdolność do podejmowania racjonalnych decyzji.
Czy warto przeczytać
książkę „Pułapki myślenia” Daniela Kahnemana? Czego może
się z niej nauczyć ktoś, kto chciałby podejmować lepsze decyzje
w odniesieniu do swoich finansów osobistych?
Ten artykuł to kolejna część niekończącego się cyklu [szerszy obraz].
Przyglądam się w nim spojrzeniu na świat i przekonaniom wpływowych ekonomistów, badaczy rynków, inwestorów, naukowców, myślicieli i praktyków. Nie szukam i nie promuję jednej prawdy objawionej. Uważam, że warto znać i czerpać z różnych sposobów myślenia o rzeczywistości wokół nas.
W tym, co czytam, oglądam i słucham, wyszukuję przydatne pojęcia i narzędzia, dzięki którym można sprawniej i świadomiej podejmować decyzje. Najbardziej interesują mnie względnie trwałe mechanizmy. Najmniej – bieżący szum informacyjny. Mam pragmatyczne podejście do wiedzy. Chcę wiedzieć, jak coś działa, dlaczego i co z tego dla mnie wynika.
We wcześniejszych artykułach przybliżyłem, jak widzą rzeczywistość ekonomiczną, w której przyszło nam żyć, między innymi Ray Dalio, John Bogle, William Bernstein, Alfred Rappaport, Robert Cialdini, Hyman Minsky, Nassim Taleb, Robert Shiller, Niall Ferguson, Benoit Mandelbrot, Sebastian Buczek i Mohnish Pabrai.
„Pułapki myślenia”
to właściwie encyklopedia dziur, luk i systematycznych błędów,
które popełniamy w procesie podejmowania decyzji.
Daniel Kahneman
ilustruje je za pomocą tony badań naukowych. W tym własnych, za
które został w 2002 uhonorowany razem z Amosem Tverskim nagrodą Banku Szwecji im. Alfreda Nobla w dziedzinie ekonomii.
Jest ich naprawdę dużo
(lista). Wokół tego problemu wykształciła się cała dziedzina
nauki zwana ekonomią behawioralną, która silnie oddziałuje na wiele
branż, z którymi stykamy się na co dzień (np. marketing czy
sprzedaż). Między innymi dlatego warto znać tą bardzo wpływową
książkę.
Opiszę tylko kilka z
tych błędów, za każdym razem opisując na własnym przykładzie, jak
działają w sferze finansów.
Efekt świeżości (ang. recency bias)
To tendencja do
przypisywania największej wagi informacjom, które dotarły do nas
niedawno. Jej konsekwencją jest między innymi łatwość
ekstrapolacji, czyli prognozowania, obecnego stanu daleko w
przyszłość.
Spójrzmy na
oprocentowanie depozytów bankowych. Jeszcze trzy-cztery lata temu
standardem na rynku były odsetki na poziomie 6-7% brutto w skali
roku. Wielokrotnie czytałem deklaracje „lokatowców” (i sam
miewałem takie myśli), że jeśli oprocentowanie spadnie poniżej
5% rocznie, lokaty staną się „bezsensowne”. Potem, że będą
bezsensowne, gdy spadną poniżej 4% rocznie. Potem, że jak spadną
poniżej 3% rocznie.
Taka twarda postawa
bierze się bezpośrednio z efektu świeżości. Bierzemy kilka
ostatnich informacji i budujemy na ich podstawie jakąś sztywną
wizję rzeczywistości daleko w przyszłość. W praktyce nawet tak
„pewne” rzeczy jak oprocentowanie depozytów bankowych są
dynamiczne i zmieniają się w czasie. Nie ma co na ich podstawie
budować jakichś niezniszczalnych teorii.
Albo to: ten blog ma
już ponad cztery lata. W tym czasie na rynkach finansowych mieliśmy
do czynienia z kilkoma okresami optymizmu (np. lata 2012-2013) oraz
kilkoma okresami pesymizmu (np. ostatnie 9-10 miesięcy).
To działa jak w
zegarku: za każdym razem, gdy ceny aktywów finansowych rosną przez
dłuższy czas, dostaję więcej komentarzy, pytań i e-maili o rady
dla początkujących inwestorów, np. funduszowych. Ludzie widzą
ostatnie wyniki funduszy (efekt świeżości) i nakręcają się
pozytywnie na przyszłość (ekstrapolacja).
I na odwrót: wystarczy
kilka miesięcy niepewności, np. związanej z konfliktem na linii
Rosja-Ukraina czy zmianą na szczytach władzy w Polsce, a
komentarze, pytania i e-maile wysychają. Co więcej, szybko
pojawiają się tezy, że „w funduszach nie można zarobić”, „na
giełdzie można tylko tracić", itp. Ludzie widzą ostatnie wyniki i wydarzenia i
nakręcają się negatywnie na przyszłość.
Zaniedbywanie miarodajności (ang. base rate neglect)
To tendencja do
podejmowania decyzji na podstawie pojedynczych informacji lub
odczytów, bez przyjrzenia się większej próbce statystycznej lub
historycznym wynikom w podobnych sytuacjach.
Opisałem kiedyś w
szczegółach swoje wszystkie transakcje na giełdzie papierów wartościowych. W pierwszym okresie działałem na podstawie
intuicji. Na przykład kupiłem akcje spółki odzieżowej Euromark,
która była zadłużona i nie przynosiła zysków. Była po bardzo
długich i głębokich spadkach i z tego punktu widzenia wydawała
się atrakcyjna w myśl (błędnej) zasady, że „duże spadki to
okazja do zakupu”.
To była oczywiście
wyjątkowo płytka analiza. Żeby bardziej obiektywnie ocenić
atrakcyjność takiej inwestycji, powinienem przyjrzeć się, jak w
przeszłości zachowywały się spółki o podobnych parametrach
(zadłużone, bez zysków, po długich spadkach).
Można by to zrobić w
mniejszej skali i bez pomocy zaawansowanych narzędzi, żeby uzyskać
ogólny obraz. Można by to zrobić w większej skali i przy pomocy
narzędzi statystycznych, żeby uzyskać bardziej precyzyjny obraz.
W obu przypadkach
dowiedzielibyśmy się, że nie każda firma w takiej sytuacji
wychodzi z tarapatów i przynosi zysk nowym akcjonariuszom.
Poznalibyśmy też w
przybliżeniu, jaki jest stosunek firm, które się podnoszą z
kolan, do firm, które ostatecznie bankrutują lub pozostają w
kłopotach przez lata (np. jest 15% pierwszych, a 85% drugich).
Moglibyśmy też
porównać nasze wyniki w tej grupie firm (zadłużone, bez zysków,
po długich spadkach) do wyników w innej grupie firm, np. z niskim
zadłużeniem, z długą historią zysków i mniejszym zakresem
spadków.
Dzięki temu bylibyśmy
w stanie trochę obiektywniej zdecydować, który rodzaj spółki
daje nam większe szanse na udaną inwestycję w perspektywie roku,
dwóch czy dłużej.
A przynajmniej nie
decydowalibyśmy w oparciu o jakieś ulotne przeczucia, jednorazowe
zrywy naszych emocji i – ogólnie – przypadek.
Nawiasem mówiąc,
polecam krótki artykuł z blogu statystyczny.pl o dowodach anegdotycznych
(niskiej jakości), które nieustannie używamy przy podejmowaniu
decyzji i ocenianiu sytuacji.
Książkę „Pułapki
myślenia” Daniela Kahnemana warto przeczytać między innymi po
to, żeby zrozumieć, że nasz domyślny tryb działania (szybki,
automatyczny, anegdotyczny i intuicyjny sposób myślenia) wymaga
naprawdę sporego wsparcia, żeby systematycznie podejmować trafne
decyzje i nie wyciągać naiwnych, błędnych, chociaż być może
emocjonalnie satysfakcjonujących wniosków.
Niechęć do straty (ang. loss aversion)
Nie ma chyba lepiej
udowodnionego odruchu niż nasza niechęć do strat (cierpienia).
Strata 100zł przynosi nam więcej bólu niż zdobycie 200zł satysfakcji.
Innymi słowy: straty
odczuwamy mniej więcej dwa razy bardziej niż zyski.
Albo jeszcze inaczej:
zagrożenia wywierają na nas dwa razy większe wrażenie i
przykuwają dwa razy większą uwagę niż okazje (szanse) o podobnej
skali.
O tej tendencji trzeba
koniecznie pamiętać wystawiając swoje oszczędności na ryzyko.
Większość z nas ma znacznie mniejszą tolerancję na ryzyko
(rozumiane jako zmienność wyceny oszczędności) niż nam się
wydaje i niż wydaje się naszym doradcom.
Mamy jak w banku, że
nasza niechęć do strat ujawni się w trakcie trwania inwestycji i
będzie nas wodzić za nos.
Co ciekawe, nasz mózg
będzie traktował jako straty nie tylko spadek wartości
oszczędności poniżej wpłaconej kwoty, ale również spadki
poniżej maksymalnej wartości inwestycji. Najchętniej widzielibyśmy
ciągły i szybki wzrost wartości naszej inwestycji w stosunku do
innych typów aktywów. Chyba nie muszę nikomu tłumaczyć, że to
NIE-MOŻ-LI-WE.
Dlatego myślenie
zawczasu o naszej strategii radzenia sobie spadkami to absolutna
podstawa. Nie widzę jednej, prostej metody wygrania z odruchem
niechęci do straty. Jest kilka obiegowych formułek, np. „tnij
straty, pozwól zyskom rosnąć” albo, cytując Warrena Buffeta,
„nigdy nie trać pieniędzy”.
W gruncie rzeczy to są
puste hasła. Co do pierwszego – gdy rynki finansowe rozpoczynają
spadki, są one zazwyczaj tak dynamiczne, że zanim przeciętni
inwestorzy rozpoczną „cięcie strat”, ich większa część już
się wydarzyła. Zjadając przy okazji mniej lub więcej ich
wcześniejszych zysków.
Co do drugiego, nie
znam żadnego inwestora, który na części swoich decyzji nie
ponosiłby strat. Nawet autor tego pryncypialnego cytatu, czyli
Warren Buffet, popełnił i nadal popełnia błędy inwestycyjne.
Zresztą mówi o tym otwarcie – ostatnim przykładem jest
brytyjskie Tesco. Inwestycja w akcje tego supermarketu przyniosła
jego firmie Berkshire Hathaway 444 miliony dolarów strat.
Tak więc, gdy Buffet
mówi „nigdy nie trać pieniędzy”, nie ma na myśli podejmowania
zawsze trafnych decyzji. Ten tekst nie odnosi się do absolutnie
każdej transakcji i każdej inwestycji. Nie da się nie ponosić na
niektórych decyzjach strat.
Chodzi o to, żeby suma
naszych wszystkich decyzji nie prowadziła do trwałych i nieodwracalnych strat.
I to jest spora sztuka.
Między innymi dlatego, że nasza pryncypialna niechęć do strat
sprawia, że tak trudno ponosić nam nawet mniejsze porażki
inwestycyjne, racjonalnie szacować ryzyko i możliwy do osiągnięcia
zysk, a na dodatek widzieć każdą decyzję w szerszym kontekście
(sumy wszystkich decyzji).
Jak podejmować dobre decyzje?
Jeśli jest jakaś
książka, od której można zacząć poszukiwania odpowiedzi na
pytanie, jak podejmować dobre decyzje (nie tylko inwestycyjne), są
nią właśnie „Pułapki myślenia” Daniela Kahnemana. Punktem wyjścia będą - przewrotnie - złe decyzje.
Co ciekawe, nawet autor
książki wypowiada się sceptycznie co do możliwości
wyeliminowania na stałe wszystkich błędów logicznych i
poznawczych, które są wbudowane w naszą naturę. Nie mówiąc o
tym, że większość z nas postrzega intuicję czy emocje w życiu
jako coś pozytywnego i prawdopodobnie nie chciałaby całkowicie się
ich wyzbywać na rzecz „podejmowania bardziej racjonalnych
decyzji”.
Z drugiej strony, to
jasne, że jest sporo miejsca na ulepszanie naszych decyzji w ważnych
dziedzinach życia, w tym finansach osobistych. Czy rzeczywiście
chcemy w nieskończoność miotać się przy oszczędzaniu za pomocą
funduszy inwestycyjnych? Czy chcemy przeżywać dramaty na giełdzie?
Czy chcemy mieć na pierwszym planie emocje, gdy zaciągamy kredyt
hipoteczny lub podejmujemy inne długoterminowe zobowiązanie
finansowe?
Moim zdaniem
zdecydowanie nie.
W tym kontekście
pytanie, jak podejmować lepsze decyzje, jest jak najbardziej na
miejscu. Jak wyglądałaby odpowiedź stworzona na bazie „Pułapek
myślenia” Daniela Kahnemana?
1. Odróżnijmy myślenie szybkie od myślenia analitycznego
Szybkie, automatyczne,
intuicyjne myślenie wymaga mniej wysiłku i daje nam większą
satysfakcję emocjonalną, ale w wielu sytuacjach kompletnie się nie
sprawdza. Uruchamiają się systematyczne dziury i błędy logiczne,
które często prowadzą nas na manowce.
Branża finansowa o tym
doskonale wie! To dlatego doradcy finansowi nalegają na szybkie
podpisanie umowy, np. o kredyt czy o inwestycję. To dlatego
komunikują się z nami za pomocą bełkotu marketingowego,
sprzedażowego lub prawniczego, a nie na przykład za pomocą
diagramów, tabelek, gruntownych obliczeń, kluczowych parametrów i
dat czy innych metod analizy.
Póki co, to na
kliencie spoczywa główny ciężar krytycznego przeanalizowania
umowy, np. opłat, ryzyk i możliwych stóp zwrotu w długim i
krótkim okresie przy produktach inwestycyjnych. Tego nie da się
zrobić na szybko, na podstawie pierwszych wrażeń i bez jakichś
systematycznych ram – trzeba włączyć powolne myślenie
analityczne.
2. Nie decyduj na podstawie pojedynczych anegdot, tylko większej próbki
Czy wiesz, jakie skutki
wywoływały podobne decyzje w podobnych sytuacjach w przeszłości?
Czy wiesz, jakie skutki wywoływały alternatywne decyzje w podobnych
sytuacjach w przeszłości? Odpowiedź na tego typu pytania może
pomóc zwiększyć prawdopodobieństwo podjęcia trafnej decyzji.
To fascynujące, jak
rzadko stawiamy na tego typu analizę. Spójrzmy na przykład, jakie
niestworzone historie opowiadali o polisach inwestycyjnych ich
sprzedawcy nigdy ich nie weryfikując. „Dwucyfrowe stopy zwrotu”.
„Najlepsze narzędzie do inwestowania długoterminowego”.
„Zarabiaj na swoich oszczędnościach”.
To oczywiście
anegdoty. Nikt nigdy nie zbadał, jakie wyniki w praktyce osiągali
właściciele polis inwestycyjnych jako grupa. Nikt nigdy nie zbadał,
jaka część umów kończyła się przedterminowym wykupem za ułamek
wartości rachunku. Niewiele osób kwestionowało wpływ dodatkowej warstwy opłat dla ubezpieczyciela na wyniki inwestycji w długim okresie. Czy ktoś zbadał, czy polisy z możliwością samodzielnego
wybierania funduszy przyniosły lepsze rezultaty niż polisy ze
sztywną, narzuconą strategią?
Trochę więcej danych
mamy na temat działalności inwestorów indywidualnych na rynku forex. Nie będzie chyba dla nikogo niespodzianką, że stoją w
sprzeczności z przekazem, że można na nim łatwo zarabiać
pieniądze.
Szczególnie ostrożnie
należy podchodzić do najlepszych przypadków. Ktoś zarobił 100%
na inwestycji w jakąś spółkę? OK – a jak wygląda resztą jego
inwestycji? Skąd się wzięła ta stopa zwrotu i czy jest wynikiem
jakiegoś powtarzalnego procesu, czy przypadku? Jak wygląda
przeciętna stopa zwrotu dla inwestorów działających na tym samym
rynku, w tym samym czasie i w podobny sposób? Jak wygląda
przeciętna stopa zwrotu dla inwestorów działających na tym samym
rynku i w podobny sposób, ale w innych okresach (najlepiej wielu)?
3. Nie zatrzymuj się na własnych doświadczeniach
Kahneman pisze o czymś,
co nazywa „spojrzeniem z zewnątrz” (ang. outside view).
Większość z nas ma tendencję do podejmowania decyzji i
wygłaszania ocen głównie na podstawie własnych doświadczeń,
mimo że niekoniecznie są uczciwym punktem odniesienia. Jesteśmy
skupieni na „spojrzeniu z wewnątrz” (ang. inside view).
Napisał do mnie
niedawno czytelnik nalegając, że mam jak najszybciej zacząć
ostrzegać innych, że IKZE (indywidualne konto zabezpieczenia emerytalnego) to „oszustwo”. Z jego obliczeń wynika, że na
całym tym interesie zyskają tylko firmy z branży inwestycyjnej.
Oczywiście ten wniosek
wziął się stąd, że czytelnik podstawił do obliczeń założenia
zgodne ze swoją umową o IKZE (z towarzystwem ubezpieczeń Generali). Tak się składa, że jest to jedna z gorszych umów –
głównie ze względu na dodatkową warstwę opłat dla
ubezpieczyciela. Na dodatek klient akurat notował straty na swoich
funduszach, więc przyjął, że cała inwestycja będzie zawsze
przynosić straty.
Jak przejść z takiego
„spojrzenia z wewnątrz” na „spojrzenie z zewnątrz”? W tym
przypadku konieczne jest zdanie sobie sprawy, że jego indywidualna
inwestycja (IKZE w Generali) nie jest równoznaczna z doświadczeniem
każdego innego oszczędzającego na IKZE.
Umowę o IKZE można
zawrzeć z innymi instytucjami finansowymi (w tym bankami, które
gwarantują niewielkie oprocentowanie i nie narzucają kosztów).
Inwestycję na IKZE można prowadzić w systematyczny sposób, który
daje spore prawdopodobieństwo pozytywnych stóp zwrotu przy bardzo
niskich kosztach (np. na rachunku inwestycyjnym).
Dzięki takiemu
szerszemu spojrzeniu („z zewnątrz”) nie fiksujemy się na
własnych doświadczeniach jako jedynej możliwej rzeczywistości.
Widzimy szerszy obraz, widzimy alternatywne rozwiązania, widzimy
większy zbiór, z którego w gruncie rzeczy wybieramy. Dzięki temu
nasze decyzje mogą być chociaż trochę lepszej jakości.
Czego nauczyłem się z książki „Pułapki myślenia” Daniela Kahnemana?
Kluczowe jest
rozróżnienie na szybkie i wolne myślenie. Przy złożonych,
ważnych decyzjach, a już na pewno w finansach, powinniśmy częściej
do głosu dopuszczać ten drugi system.
Zdolności analityczne
trzeba trenować. Jeśli ich nie używamy, zanikają, a nasze
myślenie jest coraz bardziej zdominowane przez pierwszy system –
automatyczny, emocjonalny, intuicyjny, szybki i bardzo zawodny przy
bardziej skomplikowanych problemach.
Nie ma się co
oszukiwać, że za każdym razem będziemy mieli czas i energię na
gruntowną analizę sytuacji. Dlatego tak ważne jest wypracowanie (i
ulepszanie) systematycznych narzędzi, prcedur i procesów, dzięki którym
nie musimy za każdym razem wszystkiego od nowa i w szczegółach
analizować.
Przykładem takiego
„metanarzędzia” przy decyzjach inwestycyjnych jest dla mnie
alokacja między klasy aktywów. Wszystkie decyzje widzę w tych
kategoriach. Innym przykładem narzędzia z tej samej dziedziny jest
analiza (choćby pobieżna) trzech kluczowych parametrów – opłat,
ryzyk i możliwych do uzyskania stóp zwrotu w krótkim i długim
okresie.
Repertuar błędów
logicznych i „pułapek myślenia”, w które wpadamy na co dzień,
jest imponujący i nie ma sposobu, żeby wszystkie wyeliminować.
Jesteśmy tylko ludźmi. Inni też są tylko ludźmi, nawet jeśli
ciężko pracuję, żeby sprawiać wrażenie nadludzi. Przy
podejmowaniu decyzji i działań od początku powinniśmy zakładać
spory margines błędu i nastawiać się na wysiłek (np. głębszą
i uczciwszą analizę), jeśli chcemy się tych błędów stopniowo
pozbywać.
Książkę „Pułapki
myślenia” (ang. „Thinking, Fast and Slow”) kupiłem za kilka funtów na brytyjskim Amazon.
Warto również przejrzeć różne narzędzia wspierające oszczędzanie i inwestowanie.
Zapraszam do zapisywania się na bezpłatny, e-mailowy tygodnik Moja Przyszła Emerytura – co niedzielę podsumowanie tygodnia, zapowiedzi oraz coś ekstra.
Hej Michał i inni Czytelnicy,
OdpowiedzUsuńja tylko chcę potwierdzić, to co autor bloga napisał o tej wspaniałej książce. Nasze, ludzi przekoanie o racjonalności tak bardzo często mija się z prawdą, że jest to szokujące.
Tak książka bardzo wyczuliła mój umysł na porady ekspertów, dowody anegdotyczne, itd. itp. Ale nie mam co się oszukiwać - jako człowiek, nie mam żadnych szans unikać tych różnych mentalnych skrótów.
Michał, piszesz o takich dość "skomplikowanych" sytuacjach jak giełdy, psychologia stada, dowody anegdotyczne - święta prawda - ale Kahnemann pisze też o tak absurdalnych błędach, jak "kotwice liczbowe" - ludzie po wylosowaniu liczby 100 szacowali liczbę państw w Afryce wyżej niż tacy, którzy wylosowali 10! A to losowanie oczywiście nie ma nic wspólnego z faktyczną liczbą państw w Afryce.
Pozdrowienia!
Marcin
PS dzięki za zwrócenie uwagi na blog statystyczny.pl - bardzo ciekawy, przystępny i merytoryczny blog!
Dzięki za komentarz.
UsuńTo prawda - w książce są setki przykładów na nieracjonalność naszych codziennych zachowań i spraw. Kwestia "kotwic liczbowych" może dotyczyć chociażby wynagrodzenia, które uważamy za sprawiedliwe / odpowiednie.
Inna sprawa to nasza tendencja do ciągłego poszukiwania informacji potwierdzających, a nie zaprzeczających różnym twierdzeniom. Jeszcze inna to tendencja do tego, że po fakcie wszystko wydaje się nam oczywiste i przestajemy myśleć o alternatywnych scenariuszach czy związkach przyczynowo-skutkowych. Te oba błędy osłabiają naszą zdolność krytycznej analizy.
Pozdrawiam, proszę wracać!
Uwielbiam tę książkę. A teraz, jak to czytam, to już bym leciał ponownie czytać. Powinni tego uczyć w szkole. Ale to by wycięło w pień wszystkich pseudo znawców...
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz, pozdrawiam.
UsuńProszę wracać!