Jeden fundusz
inwestycyjny może mieć kilka kategorii jednostek. Tak działa na
przykład Ipopema m-Indeks lokujący oszczędności w spółki z
indeksu mWIG40. Jeśli pierwsza wpłata na konto funduszu wyniesie
200 tysięcy złotych i więcej, klient nabywa jednostki kategorii A
z niższą opłatą za zarządzanie (2% w skali roku). Jeśli
pierwsza wpłata jest niższa (minimum 100zł), klient oszczędza w
jednostkach kategorii B z wyższą opłatą za zarządzanie (2,5% w
skali roku).
Nie każde towarzystwo
rozbija swoje fundusze na kategorie. Ale wiele to robi, np. Legg
Mason TFI, PKO TFI, PZU TFI, Investors TFI czy NN TFI. Przeciętni
oszczędzający zazwyczaj niewiele o tym wiedzą, ponieważ sami i
tak nabywają prawie zawsze standardową, detaliczną kategorię
jednostek z najwyższą opłatą za zarządzanie.
Jak działają
kategorie jednostek funduszy inwestycyjnych? Jakie kategorie nabywamy
na platformach typu Supermarket Funduszy Inwestycyjnych mBanku czy BossaFund, na polisach inwestycyjnych czy u doradcy w banku? Czy
przeciętny klient może w ogóle nabyć inne kategorie, o niższych
opłatach za zarządzanie?
Czy to ma w ogóle
jakieś znaczenie?
Tak – różne
kategorie jednostek funduszy inwestycyjnych mają różne opłaty za
zarządzanie, a różne opłaty za zarządzanie przekładają się na
różne wyniki. W tym samym funduszu!
Prosty przykład: gdyby
ktoś utrzymywał swoje oszczędności przez ostatnie 36 miesięcy w
jednostkach funduszu NN Akcji, kategoria E, jego stopa zwrotu za ten
okres wyniosłaby 10,24%. Gdyby jego pieniądze ulokowane były w
jednostki tego samego funduszu, ale kategorii A, wynik wyniósłby
3,63%.
Chodzi o dokładnie ten
sam fundusz inwestycyjny (NN Akcji), w dokładnie tym samym okresie
(ostatnie 36 miesięcy). Na aktywa funduszu składają się
identyczne papiery wartościowe.
Tyle że w jednostkach
kategorii E naliczana jest opłata za zarządzanie na poziomie 1,5%
rocznie, a w jednostkach kategorii A na poziomie 3,5% rocznie.
To w gruncie rzeczy ten
sam wątek, o którym pisałem kilka miesięcy temu w cyklu artykułów poświęconych wpływowi opłat za zarządzanie w funduszach na wyniki inwestycyjne.
Dla przypomnienia –
poniższe wykresy pokazują, jak zmienia się przez 10 lat wartość
inwestycji obarczonej stałymi rocznymi opłatami na poziomie 2%, 3%
i 4%. Linia niebieska pokazuje zmianę bazowej inwestycji – w tym
przypadku ceny akcji firmy inwestycyjnej Warrena Buffeta. Ubytki
spowodowane opłatami widać gołym okiem.
Wyniki Warrena Buffeta (linia niebieska) minus 2% rocznie opłaty (linia czerwona) |
Wyniki Warrena Buffeta (linia niebieska) minus 3% rocznie opłaty (linia czerwona) |
Wyniki Warrena Buffeta (linia niebieska) minus 4% rocznie opłaty (linia czerwona) |
Więcej o opłatach w
funduszach inwestycyjnych i ich wpływie na wyniki między innymi w tym oraz tym artykule.
Gdzie znajdziemy tańsze
kategorie jednostek funduszy inwestycyjnych?
Kiepska wiadomość –
większość klientów detalicznych nabywa zwykłe kategorie
jednostek funduszy inwestycyjnych z najwyższą opłatą za
zarządzanie. Dzieje się tak właściwie za każdym razem, gdy
inwestujemy niewielkie kwoty.
W standardowe kategorie
jednostek funduszy ulokujemy oszczędności za pomocą popularnych
platform do inwestowania typu Supermarket Funduszy Inwestycyjnych mBanku, BossaFund, Netfund czy db Navi Invest, przez polisy
inwestycyjne oraz u doradcy finansowego w banku lub firmie doradczej.
W takim razie jak
oszczędzać za pomocą polskich funduszy inwestycyjnych taniej?
Jedno rozwiązanie to rejestry powiązane z oszczędzaniem w miejscu
pracy, np. pracownicze programy emerytalne lub pracownicze programy
inwestycyjne. Przyjrzyjmy się, jakie rabaty w opłacie za
zarządzanie są gotowe udzielić towarzystwa funduszy inwestycyjnych
firmom, które zorganizują dla swoich pracowników możliwość
wspólnego oszczędzania. Oraz jak takie rabaty w opłatach przekładają się na wyniki.
Drugie rozwiązanie to
rejestry IKE i IKZE. Póki co tylko trzy towarzystwa zdecydowały się
stworzyć specjalną kategorię jednostek dla klientów
oszczędzających na indywidualnych kontach emerytalnych. Są to PKO TFI, Investors TFI oraz NN TFI (gdzie prowadzę własne IKE – polecam). Czy to coś zmienia? Spawdźmy, jak niższe opłaty przekładają się na wyniki.
Niektóre towarzystwa
są również gotowe docenić odrębną kategorią klientów, którzy
wniosą do funduszu dużą pierwszą wpłatę lub zgromadzą w nim
większą kwotę. Tak działają – na przykład – fundusze Ipopema TFI.
Co jeśli nie fundusze
otwarte?
Mniejsze koszty dla
uczestnika funduszu biorą się:
- z większej skali
- z większej automatyzacji
- z mniejszej dostępności środków
To wyjaśnia, dlaczego
standardowe jednostki funduszy inwestycyjnych obarczone są w Polsce
tak wysoką opłatą za zarządzanie. W wielu z nich minimalna wpłata
to 100zł lub niewiele więcej. Większość z nich jest aktywnie
zarządzana i sprzedawana – klienci utrzymują sztaby ludzi
podejmujących decyzje oraz zajmujących się dystrybucją. Do tego
fundusze otwarte muszą być gotowe do obsługi codziennych wpłat i
wypłat, a to też musi kosztować.
To wyjaśnia również,
dlaczego TFI są skłonne tworzyć odrębne, tańsze kategorie np.
dla przedsiębiorstw organizujących wspólne oszczędzanie dla
pracowników (np. PPE), inwestorów instytucjonalnych czy zamożnych
inwestorów indywidualnych. Koszty obsługi takich klientów są
niższe, a skala ich oszczędności większa.
Na wyróżnienie
zasługują towarzystwa, które proponują specjalną kategorię o
niższej opłacie za zarządzanie na IKE i IKZE – w tej chwili to
PKO TFI, Investors TFI oraz NN TFI (gdzie sam prowadzę IKE – polecam).
Czy jest jakaś metoda
dla przeciętnego oszczędzającego, żeby uciec od wysokich opłat
za zarządzanie i innych, ale wciąż korzystać z zalet funduszy
(np. łatwej dywersyfikacji)?
Tak – fundusze ETF
(notowane na giełdzie). To fundusze zautomatyzowane. Opłaty za
zarządzanie potrafią być w nich na poziomie 0,1% w skali roku.
Trzeba doliczyć do tego koszty zakupu lub sprzedaży jednostek przez
rachunek inwestycyjny (np. 0,2-0,3% wartości każdej transakcji).
Jeśli ktoś aktywnie
nie handluje jednostkami, fundusze ETF to bardzo praktyczne i tanie w
utrzymaniu narzędzie. Jakiś przykład? Powiedzmy, że ktoś chce
utrzymywać jakąś część oszczędności w aktywach udziałowych,
ale nie zna się na tym. Zależy mu na jednym, prosty narzędziu.
Rozwiązaniem może być kupno i trzymanie jednostek funduszu
Vanguard Total World Stock ETF (VT). Co dostajemy w zamian za
gotówkę?
Fundusz akcji spółek
z całego świata (ponad 50% to spółki amerykańskie) z opłatą za
zarządzanie na poziomie 0,14% w skali roku, wyceniany w dolarach
amerykańskich. Cztery razy w roku wypłaca dywidendę.
Jakąś metodą jest
też nabycie dużej ilości akcji dobrej jakości spółek giełdowych
i stworzenie w ten sposób czegoś na kształt prywatnego funduszu
inwestycyjnego. To operacja znacznie bardziej złożona niż
nabycie jednostek jednego czy kilku funduszy. Praktycznie nie da się
tego zrobić bez przygotowania technicznego i psychologicznego. Ale
jeśli ktoś wypracuje działające metody i nastawienie, będzie
cieszyć się korzyściami. To praktycznie jak nabycie kompletnie
nowej umiejętności, np. języka obcego czy jazdy na łyżwach.
Dla reszty pozostaje
uczestniczenie w rynkowych klasach aktywów za pośrednictwem otwartych funduszy inwestycyjnych. I jest to jakiś paradoks, że mniej zamożni i mniej
doświadczeni klienci oszczędzają w kategoriach jednostek o
najwyższej opłacie za zarządzanie, nierzadko obarczonych
dodatkowymi kosztami.
Nie dosyć, że nie
mają dużych oszczędności, to na dodatek korzystają ze słabszych
narzędzi i – zazwyczaj – słabszej jakości doradztwa.
Wbrew pozorom nie jest
to krytyka praktyk towarzystw funduszy inwestycyjnych i reszty branży
finansowej. Musimy zrozumieć, że te firmy kierują się wyłącznie
logiką zysków. Żadna z nich nie stanie się instytucją
charytatywną.
Problemem jest słabość
instytucji, które mogłyby tworzyć warunki do wspólnego, taniego
oszczędzania w rynkowych klasach aktywów dla przeciętnych ludzi,
np. w miejscu pracy. Dzięki dużej skali i instytucjonalnym
rozwiązaniom ich koszty mogłyby być dużo niższe niż w
detalicznych funduszach inwestycyjnych. Zresztą już są – w
pracowniczych programach emerytalnych czy w otwartych funduszach emerytalnych.
Paradoks polega na tym,
że – jeśli mogę pozwolić sobie na dziką generalizację –
Polacy nie mają zaufania do tego typu instytucji i raczej ich nie
chcą. Rządzi podejście „każdy sobie rzepkę skrobie”.
Tutaj wszystkie artykuły na temat funduszy inwestycyjnych oraz prywatnej emerytury.
Zapraszam do zapisywania się na bezpłatny, e-mailowy tygodnik Moja Przyszła Emerytura – co niedzielę podsumowanie tygodnia, zapowiedzi oraz coś ekstra.
witaj Michal , chcialem zapytac a jak wyglada z kosztami w funduszach FIZ ,poniewaz mysle wlasnie cos wybrac bo rzeczywiscie w mbanku i w bossafund to mam wrarzenie ze towarzystwa sie scigaja i nic wiecej a i tak kase biora za zarzadzanie i to niemale , pozdrawiam wszystkich
OdpowiedzUsuńMam niewielką wiedzę na temat FIZów. W pierwszej wersji tego tekstu miałem FIZy jako tanią opcję. Ale nie znalazłem potwierdzenia w danych. Opłaty są różne, ale znacznie wyższe niż w ETFach. Zdarza się, że wyższe niż w funduszach otwartych. Do tego dochodzi inna, zazwyczaj niższa płynność. Nie widzę osobiście podstaw, żeby uznać je za tanią, pełną alternatywę dla funduszy otwartych. Być może brakuje mi wiedzy. Pozdrawiam, proszę wracać!
OdpowiedzUsuńW temacie kosztów w FIZ.
OdpowiedzUsuńW FIZ występują standardowo dwa rodzaje kosztów. Opłata za wydanie certyfikatów oraz opłata za zarządzanie. Opłata za wydanie w FIZach jest tym czym opłata manipulacyjna w FIO, przy czym w FIZ musisz ją doliczyć do ceny certyfikatu. Wynika to z faktu, że certyfikat (będąc papierem wartościowym) jest niepodzielny, więc jeśli kosztuje np. 100 zł to aby kupić 1 certyfikat musisz wpłacić 100 zł + dopłacić opłatę za wydanie. Poziomy opłat za wydanie regulują tabele opłat stosowane przez dystrybutorów.
Z kolei opłata za zarządzanie analogicznie jak w FIO obciąża wynik funduszu. W ramach opłaty za zarządzanie często wydzielona jest opłata stała (np. 3% w skali roku) oraz wynagrodzenie zmienne uzależnione od wyniku funduszu. Wysokość wynagrodzenia zmiennego i warunki jego pobierania znajdują się w statucie funduszu.
Jeśli posiadasz rachunek inwestycyjny możesz obniżyć koszt zakupu certyfikatów wyemitowanych przez FIZ kupując je na rynku wtórnym (o ile fundusz dopuszcza wprowadzenie certyfikatów do obrotu na GPW). Wówczas kosztem zakupu certyfikatu jest prowizja maklerska.
Certyfikaty dopuszczone do obrotu publicznego możesz sprzedać na GPW lub złożyć do funduszu żądanie wykupu. Sprzedaż na GPW podlega prawom popytu/podaży. Z kolei wykup (realizowany w terminach określonych w statucie) realizowany jest po cenie będącej wyceną certyfikatu na dzień wykupu
Dzięki za super komentarz!
UsuńW sumie utwierdził mnie w przekonaniu, że FIZy nie są - przynajmniej z mojego punktu widzenia - niskokosztową alternatywą dla funduszy otwartych.
Koszty są porównywalne, a płynność - za wyjątkiem tych, które trafiają na rynek wtórny i jest na nich aktywność handlujących - jest niższa.
To trochę inna parafia.
Oczywiście nie pogardziłbym jakimś ciekawym FIZem, z obiecującą strategią czy innym argumentem "za". W tej chwili nie utrzymuję żadnych oszczędności w FIZach i nie mam nic na oku.
Pozdrawiam, proszę wracać i dzielić się wiedzą!
Gdzie można zakupić Vanguard Total World Stock ETF (VT)? Niestety prowizje za zakup papierów w US sa dość duże. Więc ewentualne korzyści wynikające z małych kosztów zarządzania w VT zostaną przejedzone przez prowizje polskich brokerów. Ktoś znalazł jakaś sensowną alternatywę?
OdpowiedzUsuńJa używam deGiro. Rachunek BOŚ z dostępem do rynków zagranicznych też nie ma złych prowizji. Wszystko przy założeniu, że nie kupujesz tego funduszu za 100zł, żeby jutro sprzedać, a pojutrze znowu kupić, itd. Widzę sens tylko przy założeniu, że jesteś w stanie to trzymać bez względu na zmienność i dysponujesz wolnymi oszczędnościami min. kilkunastu-kilkudziesięciu tysięcy na ten cel.
UsuńPozdarawiam, proszę wracać!