Opłaty związane z oszczędzaniem w
funduszach inwestycyjnych są mega nieintuicyjne. Jak się do nich
ustosunkować? Czy powinniśmy je zignorować i skupić się na
możliwościach „aktywnego zarządzania kapitałem”, które
oferują fundusze? A może powinniśmy całkowicie unikać
tradycyjnych funduszy inwestycyjnych, bo przy tych kosztach jest to
„złodziejstwo”?
Nie odpowiada mi ani jedno, ani drugie
podejście – wbrew pozorom to skrajności o minimalnej praktycznej
przydatności dla kogoś, kto chce utrzymywać swoje oszczędności w
rynkowych klasach aktywów.
W poprzednim artykule z tej serii pokazałem, że w różnych miejscach inwestowania mogą być pobierane różne warstwy opłat za posiadanie dokładnie tych samych funduszy inwestycyjnych. W rezultacie inwestorzy posiadający
identyczne aktywa zakończą inwestycję z różnymi (czasami bardzo
różnymi) wynikami. W tym artykule chciałbym przyjrzeć się
opłacie za zarządzanie dla towarzystwa funduszy inwestycyjnych –
jakie ma znaczenie dla klienta?
Jeden z czytelników zadał mi kiedyś
pytanie, które być może dręczy innych nowicjuszy:
„Interesuje mnie fundusz PZU Papierów Dłużnych Polonez, ale jak widzę, że opłata za zarządzanie wynosi 2,5% rocznie, zastanawiam się, czy nie przeje ona dużej części wyników. Przecież nie co roku będą dwucyfrowe. Jak to jest?”
Po pierwsze, opłata za zarządzanie
dla TFI (max. 2,5% w skali roku dla PZU Papierów Dłużnych Polonez)
jest już uwzględniona w cenie jednostki. Wyniki, które widzimy w
notowaniach, są już po odjęciu tego kosztu. To, co widać poniżej
(oraz co widać we wszystkich powszechnych źródłach notowań
funduszy inwestycyjnych) to ceny / wyniki po uwzględnieniu opłaty za
zarządzanie. Nie odejmujemy od tego kolejnych 2,5% rocznie.
W niektórych miejscach inwestowania
(np. w BossaFund, SFI mBanku, na platformach samych towarzystw) nie
są pobierane żadne dodatkowe opłaty, więc jeśli wiemy, ile mamy
jednostek funduszu, możemy tę liczbę pomnożyć przez cenę z
notowań i dostajemy wartość naszej inwestycji. Taką kwotę
zobaczymy też w systemie transakcyjnym.
Ale w niektórych miejscach
inwestowania (np. na tzw. polisach inwestycyjnych) mogą pojawić się
dodatkowe warstwy opłat. Jednostki funduszu PZU Papierów Dłużnych
Polonez możemy nabywać za pośrednictwem ubezpieczyciela życiowego,
który co miesiąc umarza drobną część jednostek tytułem
wynagrodzenia za swoje usługi. To sprawia, że – mimo że cena
jednostki jest identyczna jak w niskokosztowych miejscach
inwestowania – wartość inwestycji jest niższa, ponieważ
przestaliśmy być właścicielami części jednostek. Jakiś czas
temu opisałem ten proces w szczegółach, a niedawno obliczyłem, ile kosztuje w praktyce.
W każdym razie fakt pierwszy brzmi:
opłata za zarządzanie dla TFI jest uwzględniona w cenie jednostki
widocznej w notowaniach i systemach transakcyjnych klientów. Jeśli
uda nam się uniknąć dodatkowych warstw opłat (np. dystrybucyjnej w oddziale banku czy od aktywów u ubezpieczyciela), będzie to nasz
jedyny koszt utrzymywania oszczędności w funduszu.
Po drugie, cytuję prospekt funduszu
UniAkcje Dywidendowy towarzystwa Union Investment, opłata za
zarządzanie:
„naliczana jest w każdym dniu wyceny
i za każdy dzień roku liczonego jako 365 lub 366 dni, w przypadku
gdy rok kalendarzowy na 366 dni, od średniej wartości aktywów
netto subfunduszu z poprzedniego dnia wyceny”
Czyli aktywa UniAkcje Dywidendowy są w
praktyce każdego dnia pomniejszane o 1/365 z 4%, czyli trochę ponad
0,01%. Opłata pobierana jest jako procent wszystkich aktywów, a nie
wyłącznie zysków.
Po trzecie, nie każdy wie o tym że w
opłacie za zarządzanie „ukryte” jest wynagrodzenie dla
dystrybutora. Ta „opłata dystrybucyjna w opłacie za zarządzanie”
to podstawa modelu biznesowego takich platform jak BossaFund czy
Supermarket Funduszy Inwestycyjnych mBanku. U tych internetowych
dystrybutorów nie zapłacimy dodatkowych opłat dystrybucyjnych
tylko dlatego, że „zadowalają się” częścią dystrybucyjną z
opłaty za zarządzanie wliczonej w cenę jednostki.
To nie oznacza, że BossaFund czy SFImBanku sprzedają jakieś inne jednostki funduszy niż inni
dystrybutorzy, np. droższe. W okienku bankowym czy u ubezpieczyciela
życiowego nabędziemy identyczne jednostki, tyle że ci
dystrybutorzy nałożą na nas dodatkowe warstwy opłat. Oni „nie
zadowalają się” częścią dystrybucyjną z opłaty za zarządzanie
wliczoną w cenę jednostki, mimo że też ją otrzymują od TFI.
Ten aspekt może być źródłem
świadomych i nieświadomych nieporozumień. Napisał do mnie kiedyś
doświadczony agent ubezpieczeniowy z Poznania – umówiliśmy się
na spacer po nowym kampusie Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Zgodziliśmy się co do
ogółów (warto oszczędzać, długi termin jest ważny, trele
morele), ale w pewnym momencie wyszły na jaw zasadnicze różnice
między nami, wynikające oczywiście z tego, że dla niego
optymalnym narzędziem do długoterminowego oszczędzania są polisy
inwestycyjne. Najważniejsze jest jednak to, że świadomie lub
nieświadomie tkwił w błędzie uparcie utrzymując, że:
a) na niskokosztowych platformach
banków oraz samych TFI też pobierane są dodatkowe warstwy opłat
ponad opłatę za zarządzanie dla TFI (np. przez umarzanie
jednostek),
b) na polisach inwestycyjnych są obniżone opłaty za zarządzanie, ponieważ „ubezpieczyciel jest hurtownikiem”, itp.
Obie informacje są nieprawdziwe. Rozprawmy się z nimi raz na zawsze:
a) rzekome umarzanie jednostek
W BossaFund, SFI mBanku czy na NN TFI
nie ma żadnego umarzania jednostek (które występuje co miesiąc na
polisach inwestycyjnych, żeby pokryć opłaty dla ubezpieczyciela).
20 października ubiegłego roku dokupiłem przez BossaFund za 100zł
jednostki subfunduszu Aviva Investors Małych Spółek – poniżej
skan potwierdzenia.
Od tego czas nie wykonałem na
jednostkach tego sunfunduszu żadnej operacji – nie kupowałem, nie
zamieniałem, nie umarzałem. Gdyby BossaFund pobierał miesięczną
opłatę przez umorzenie jednostek, byłoby ich dzisiaj – sześć
miesięcy później – odrobinę mniej. Czy jest ich mniej? Nie
jest. Jest dokładnie tyle samo, ile w momencie ostatniego dokupienia
za 100zł – poniżej zdjęcie wnętrza mojego panelu internetowego
w BossaFund (wycena funduszu z 15 kwietnia 2015).
b) rzekoma niższa opłata za
zarządzanie w ubezpieczeniowych funduszach kapitałowych
Prosta logika podpowiada, że jeśli na
polisach inwestycyjnych klient ma dostęp do innej kategorii
jednostek funduszy inwestycyjnych, o niższej opłacie za
zarządzanie, przez ubezpieczeniowe fundusze kapitałowe, powinny one
mieć inną cenę oraz inne stopy zwrotu niż „czysty” fundusz
kupiony np. przez BossaFund czy SFI mBanku.
Zostańmy przy funduszu Aviva Investors
Małych Spółek, który występuje w wersji czystej oraz u sześciu
ubezpieczycieli życiowych na ubezpieczeniowych funduszach
kapitałowych, które inwestują 100% swoich aktywów w ten fundusz
(przez co są z nim w praktyce tożsame). Sprawdzam wycenę
wszystkich na dzień 15 kwietnia 2015 oraz roczną stopę zwrotu.
Czy u ubezpieczycieli życiowych
nabywamy jakieś lepsze jednostki tego funduszu? Nie – nabywamy
dokładnie takie same jak w otwartym funduszu inwestycyjnym dostępnym
np. na BossaFund czy w SFI mBanku lub z jakiegoś powodu gorsze
(Compensa). Tańsze jednostki funduszy można nabywać między innymi przez IKE i IKZE w NN TFI (wcześniej ING TFI), które sam posiadam i polecam.
O odwracaniu uwagi od tego, jak
naprawdę działają opłaty za zarządzanie w TFI oraz dodatkowe
opłaty od aktywów u ubezpieczycieli życiowych pisałem między
innymi w tym oraz w tym artykule.
Czy opłata za zarządzanie ukryta w
cenie jednostki ma znaczenie?
Czy te 1-2% w skali roku stałej opłaty
za zarządzanie w polskich funduszach dłużnych, 2-3% w funduszach
mieszanych i 3,5-5% w akcyjnych w ma jakieś znaczenie? Żeby zilustrować wpływ
stałych opłat na rentowność inwestycji proponuję następujący
eksperyment:
- wykorzystajmy dane o zmianach
głównego indeksu polskiej giełdy (WIG) przez ostatnie dziesięć
lat (od 13 kwietnia 2005 do 13 kwietnia 2015),
- przez ten czas przyniósł on łącznie
101,5% zwrotu, co daje 7,26% średniorocznie,
- zachowanie indeksu było w tym czasie
bardzo zmienne, co dobrze oddaje skalę wyzwań psychologicznych, z
którymi musieli zmierzyć się polscy inwestorzy, żeby osiągnąć
powyższe stopy zwrotu,
- potraktujmy ten indeks jako bazowe
aktywa, od których pobieramy stałą opłatę za zarządzanie w
różnych wysokościach (od 0,5 do 4% w skali roku),
- opłaty są naliczane „jak w
funduszach”, przez codzienne odpisanie proporcjonalnej części
rocznej opłaty, np. przy opłacie 4% rocznie, w poniedziałek
odliczam 3/365 z 4% (za piątek, sobotę i niedzielę), a we wtorek
odliczam 1/365 z 4% (za poniedziałek),
- chcemy zbudować intuicję odnośnie
tego, jak stałe opłaty od aktywów wpływają na wartość
inwestycji
Na początek proponuję tabelkę, która
zbiera wszystkie scenariusze:
Kilka wniosków:
a) wysokie stałe opłaty potrafią
sprawić, że nawet przyzwoicie pracujące aktywa nie przynoszą
końcowemu inwestorowi satysfakcjonujących stóp zwrotu,
b) po 10 latach opłata 4% aktywów
rocznie pomniejszy stopę zwrotu nie o 40%, jak wynikałoby z
prostego mnożenia, tylko o 65,42% - to „magia” procentu
składanego, o której rzadziej się mówi,
c) po 10 latach, przy aktywach
pracujących w tempie 7,26% rocznie, opłata 4% rocznie od aktywów
strawi ponad 65% zysków przed ewentualnym opodatkowaniem i
uwzględnieniem inflacji,
d) przy 100 tysiącach jednorazowej
inwestycji i średniorocznej stopie zwrotu 7,26% w skali roku, po 10
latach przy opłacie 4% rocznie, prawie 65,5 tysiąca złotych
zostanie pobrane tytułem opłat przez TFI, a kapitał inwestora
powiększy się w tym czasie o 36 tysięcy złotych,
e) nawet 0,5% rocznie w stałych
opłatach obniża przez 10 lat stopę zwrotu o prawie 10 punktów procentowych
Poniżej pięć wizualizacji stopniowej
utraty wartości przez inwestycję obciążoną różnymi poziomami
stałych rocznych opłat od aktywów. Niebieska linia to WIG, czerwona to
hipotetyczna inwestycja WIG minus opłata.
WIG pomniejszony o 4% w skali roku |
WIG pomniejszony o 3% w skali roku |
WIG pomniejszony o 2% w skali roku |
WIG pomniejszony o 1% w skali roku |
WIG pomniejszony o 0,5% w skali roku |
To zaledwie ćwiczenie matematyczne,
które dobrze pokazuje, że stałe opłaty od aktywów (za
zarządzanie dla TFI i inne, np. dla ubezpieczycieli) są mega ważne.
W drugim kroku proponuję przyjrzeć się, jak poradziły sobie w
dokładnie tym samym okresie cztery uniwersalne fundusze akcji
polskich dostępne dla klientów detalicznych.
Przypominam, że będziemy pracować na
wycenach po uwzględnieniu stałej opłaty za zarządzanie. Uważam,
że zestawienie wieloletnich wyników z indeksem WIG jest uczciwe –
to główny indeks polskiej giełdy, który stanowi punkt odniesienia
dla wielu uniwersalnych funduszy akcji (np. Legg Mason Akcji, Quercus
Agresywny) oraz dla wielu inwestorów.
Jak wypadają uniwersalne fundusze
polskich akcji – po uwzględnieniu wysokich stałych opłat za
zarządzanie (do 4% w skali roku) – na tle indeksu WIG w okresie 13
kwietnia 2005 – 13 kwietnia 2015? Dzisiaj sprawdzam to dla funduszy
Arka BZWBK Akcji Polskich, Legg Mason Akcji, UniKorona Akcje oraz
Skarbiec Akcja, jutro zrobię to samo dla 12 największych funduszy akcji w Polsce.
Ważna uwaga! Poniższa tabelka
pokazuje wynik dla wyłącznie jednego z wielu możliwych
dziesięcioletnich okresów oraz dla inwestycji jednorazowej. Inne
wyniki uzyskalibyśmy dla innej daty startowej i końcowej czy dla
inwestycji regularnej z np. miesięcznym czy kwartalnym uśrednianiem (przykład).
Jak widać, w rzeczywistości fundusze
zachowują się bardzo różnorodnie i nie da się do wszystkich
przyłożyć tej samej miary (np. WIG minus stała opłata za
zarządzanie). W tym okresie Arka BZWBK Polskich Akcji traciła
średniorocznie ponad 2,2% do indeksu WIG, ale Legg Mason Akcji
pozwolił ten benchmark o ponad 1,2% średniorocznie pobić. Są to wyniki
już po uwzględnieniu opłat za zarządzanie.
W każdym przypadku strata do indeksu
po uwzględnieniu opłat jest niższa niż roczna wartość opłaty
za zarządzanie (zazwyczaj 4%). UniKorona Akcje praktycznie
odzwierciedlała zachowanie indeksu przez cały okres, a Skarbiec
Akcja przegrał z nim o ok. 1,8% średniorocznie. Już po opłatach.
To oznacza, że zarządzającym
generalnie udaje się pobijać szeroki rynek przed opłatami (ich
selekcja spółek działa), ale tylko nielicznym udaje się ta sztuka
po uwzględnieniu stałych opłat za zarządzanie.
Dla klienta oznacza to dodatkowe ryzyko
polegające na tym, że jakość zarządzania w wybranym przez niego
funduszu może być znacząco niższa niż u konkurencji. Innymi słowy, jest to ryzyko ulokowania oszczędności w odpowiedniku Arki BZWBK Polskich Akcji w kolejnym
okresie, a nie w odpowiedniku Legg Mason Akcji. Bo oczywiście nie ma
żadnej gwarancji, że to pierwsze towarzystwo nadal będzie
zawodzić, a to drugie nadal będzie się wyróżniać. Dla mnie
kompromisowym rozwiązaniem tego dylematu są:
a) chociaż minimalny research
dotyczący filozofii działania, procesu inwestycyjnego, stabilności
wyników i stałych opłat w różnych towarzystwach,
b) rozłożenie oszczędności między
rozsądną ilość funduszy parasolowych kilku towarzystw (np. 3-4),
żeby wyeliminować wpływ ekstremalnych rezultatów
Poniżej wykresy pokazujące, jak radziły sobie opisane fundusze w starciu z indeksem WIG na przestrzeni ostatnich 10 lat (13 kwietnia 2005 – 13 kwietnia 2015) przy jednorazowej inwestycji w wysokości 100 tysięcy złotych. Linia niebieska to WIG, linia czerwona to fundusz.
WIG (niebieski) kontra Arka BZWBK Polskich Akcji (czerowny) |
WIG (niebieski) kontra Skarbiec Akcji (czerowny) |
WIG (niebieski) kontra UniKorona Akcje (czerowny) |
WIG (niebieski) kontra Legg Mason Akcji (czerowny) |
Podsumowanie – opłaty za zarządzanie
dla funduszy inwestycyjnych
Moim zdaniem najważniejsze punkty to:
- opłaty za zarządzanie są
uwzględnione w cenie jednostki,
- opłaty są pobierane od aktywów, a
nie zysku,
- w opłatę za zarządzanie wliczone
jest wynagrodzenie dla dystrybutora, ale są dystrybutorzy (np.
niektóre banki czy ubezpieczyciele życiowi), którzy nakładają
dodatkowe warstwy opłat za swoje usługi – to pomniejsza
rentowność inwestycji,
- w praktyce zarządzający bardzo
różnie radzą sobie z „odpracowywaniem” opłaty za zarządzanie, nielicznym udaje się mimo wysokich kosztów wygrywać z rynkiem lub go odzwierciedlić,
- przed opłatami zarządzającym
uniwersalnymi funduszami polskich akcji zazwyczaj udaje się wygrywać
z szerokim rynkiem, ale klienta i tak najbardziej obchodzi to, co
zobaczy na koncie po opłatach
Tutaj wszystkie artykuły na temat polis inwestycyjnych, funduszy inwestycyjnych oraz prywatnej emerytury.
Zapraszam do zapisywania się na bezpłatny, e-mailowy tygodnik Moja Przyszła Emerytura – co niedzielę podsumowanie tygodnia, zapowiedzi oraz coś ekstra.
Michale dość ciekawy wpis ale mam wrażenie, że sam nie wyciągasz do końca wniosków z tego co piszesz. Po pierwsze spójrzmy na tabelkę ze stratami do WIG w przypadku inwestycji na 100 tysięcy przy różnych poziomach opłaty. Przy 2% opłacie (czyli zdecydowanie niższej niż pobierają prawie wszystkie fundusze zarządzane aktywnie dostępne w Polsce) zamiast 101 tysięcy złotych zysku mamy tylko 65 tysięcy - niecałe 2/3. Tu już powinna zapalić się czerwona lampka - fundusze zarządzane aktywnie musiałyby pobić WIG o połowę w okresie 10 lat aby miały w ogóle szansę konkurować z nim po odjęciu opłat (i to fundusze z bardzo niską jak na nasz rynek opłatą za zarządzanie).
OdpowiedzUsuńDruga uwaga jest odnośnie metodologii w ostatniej tabelce porównanie 10 letniej stopy zwrotu dla różnych funduszy akcyjnych oraz WIGu. Jak widać z tabelki jeden z funduszy radzi sobie lepiej niż WIG, pozostałe gorzej. Tylko, że zapomniałeś o jednej bardzo istotnej rzeczy - dywidendzie. Wartość dywidendy jest o ile się nie mylę wliczana do wartości jednostki funduszu Legg Mason, w przypadku WIGu tak nie jest. W tej chwili stopa dywidendy dla WIGu to około 2% - oscylowała wokół poziomu 1,5% przez ostatnie 5 lat (nie chce mi się szukać danych dla 10 lat). Gdy sobie ją uwzględnisz to fundusz Legg Mason Akcji przegrywa na całej linii z WIGiem. Co całkowicie zmienia wymowę tabelki i tego co piszesz. Żaden fundusz polskich akcji zarządzany aktywnie nie wygrał z WIGiem w ciągu 10 lat. Prawda właśnie taka - "powinniśmy całkowicie unikać tradycyjnych funduszy inwestycyjnych, bo przy tych kosztach jest to „złodziejstwo”". Tanie fundusze indeksowe i ETFy to jest jedyne rozwiązanie.
Pozdrawiam.
Witam,
UsuńWIG jest indeksem dochodowym, a nie cenowym - uwzględnia również prawa poboru i dywidendy. Gdyby było inaczej nie użyłbym go w porównaniu http://pl.wikipedia.org/wiki/Warszawski_Indeks_Gie%C5%82dowy. To sprawia, że połowa Twojego komentarza staje się nieaktualna.
Uwielbiam ETFy i fundusze indeksowe. Posiadam udziały w kilku zagranicznych. Cała idea pasywnego inwestowania jest moim zdaniem genialna i usuwa wiele kosztów i ryzyk, które na polskim rynku od lat "rądzą". A teraz napisz proszę, jakie fundusze ETF i indeksowe są dostępne dla kogoś zainteresowanego pasywnym lokowaniem oszczędności w polski szeroki rynek.
Żeby nie było, że właśnie mnie oświeciłeś:
http://www.mojaprzyszlaemerytura.pl/2013/03/fundusze-indeksowe-w-Polsce-2013.html
http://www.mojaprzyszlaemerytura.pl/2013/03/fundusze-eft-w-Polsce-2013.html
Jesteśmy dwa lata po publikacji tych artykułów - zabójcza oferta polskich ETFów i index fundów jest wciąż tak samo zabójcza. Idea pasywnego inwestowania jest piękna, ale co mi z samej idei?
Co do pierwszej części - trudno się nie zgodzić. Opłaty są wysokie i znacząco obniżają rentowność inwestycji. Zachęcam każdego do wyciągania własnych wniosków i wdrażania alternatyw. Nie mam problemu z tym, że uważasz polskie fundusze inwestycyjne za "złodziejstwo", ale pozwól mi inaczej wyrazić swoją opinię.
Pozdrawiam, proszę wracać!
Michale,
UsuńJa może trochę off-topic: z czego wynika różnica w stopie zwrotu dla Aviva Investors Małych Spółek w TU Compensa? Jeżeli ten temat był już rozwijany przy okazji innego wątku to uprzejmie poproszę o odpowiedni link.
Z góry dziękuję i pozdrawiam.
Witam, dzięki za pytanie. Niestety nie znam na nie odpowiedzi. Nie zgłębiałem tematu, zebrałem tylko wyniki różnych inkarnacji tego funduszu. Żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie, trzeba by zajrzeć do dokumentów tego UFK w Compensie. Pozdrawiam, proszę wracać!
Usuńwitam , a ja mam pytanie jakie masz namysli fundusze indeksowe , mozesz podac przyklady , ale ciekawe co napisales czyli wychodzi z tego ze ani w mbanku ani w bossa fund nieoplaca sie investowac w fundusze bo jest zawysoka oplata za zarzadzanie , myle sie czy tak jest , pozdrawiam
OdpowiedzUsuń@ Anonimowy18 kwietnia 2015 12:59
UsuńOdnośnie opłacalności inwestycji w fundusze, wszystko wyjaśniają wnioski autora (cytuję poniżej):
"Kilka wniosków:
a) wysokie stałe opłaty potrafią sprawić, że nawet przyzwoicie pracujące aktywa nie przynoszą końcowemu inwestorowi satysfakcjonujących stóp zwrotu,
b) po 10 latach opłata 4% aktywów rocznie pomniejszy stopę zwrotu nie o 40%, jak wynikałoby z prostego mnożenia, tylko o 65,42% - to „magia” procentu składanego, o której rzadziej się mówi,
c) po 10 latach, przy aktywach pracujących w tempie 7,26% rocznie, opłata 4% rocznie od aktywów strawi ponad 65% zysków przed ewentualnym opodatkowaniem i uwzględnieniem inflacji,
d) przy 100 tysiącach jednorazowej inwestycji i średniorocznej stopie zwrotu 7,26% w skali roku, po 10 latach przy opłacie 4% rocznie, prawie 65,5 tysiąca złotych zostanie pobrane tytułem opłat przez TFI, a kapitał inwestora powiększy się w tym czasie o 36 tysięcy złotych,
e) nawet 0,5% rocznie w stałych opłatach obniża przez 10 lat stopę zwrotu o prawie 10%