Ubezpieczenia
inwestycyjne unit-linked to w gruncie rzeczy bardzo szeroki parasol
funduszy inwestycyjnych różnych towarzystw. W ubiegłym roku
wszedłem w odważną polemikę z jednym ze znanych doradców
finansowych sprzedających te produkty oraz narzędzia do ich
obsługi.
Spór dotyczył między
innymi tego, czy polisy inwestycyjne są korzystniejsze niż zwykły parasol funduszy inwestycyjnych. Wśród ważnych argumentów na
korzyść oszczędzania w funduszach inwestycyjnych za pośrednictwem
ubezpieczycieli życiowych pojawiły się dwa, które chciałbym
dzisiaj poddać szczegółowej weryfikacji.
Po pierwsze, plusem
polisy inwestycyjnej ma być to, że - cytuję - „poza polisą
zmiana funduszu np. Skarbiec Obligacja na UniKorona Akcje” wiąże
się z komplikacjami oraz naliczeniem podatku od zysków kapitałowych
(tzw. Belki). Po drugie, o wyższości polis inwestycyjnych świadczy
to, że możemy za ich pomocą lokować oszczędności w fundusze
różnych towarzystw w jednym miejscu, budować różnorodny portfel,
dobierać najlepsze fundusze.
Czy ze względu na te
cechy polis inwestycyjnych są one korzystniejsze dla oszczędzającego
niż utrzymywanie środków w zwykłym parasolu funduszy
inwestycyjnych jednego towarzystwa? Czy da się to w ogóle
sprawdzić?
Problem pierwszy:
opłaty i podatki
Jakie koszty (opłaty +
podatki) poniesie właściciel polisy inwestycyjnej w trakcie jej
życia? Po pierwsze, co miesiąc wartość jego konta pomniejszą
opłaty dla ubezpieczyciela. Zostanie to wykonane przez umorzenie
drobnej części jednostek funduszy, które posiada. Kiedyś
opisałem, jak to działa. Dwa tygodnie temu pokazałem, ile kosztowała mnie polisa inwestycyjna przez pierwsze trzy lata jej prowadzenia. Po drugie, na zakończenie inwestycji zapłacimy podatek
od zysków kapitałowych (tzw. podatek Belki), oczywiście jeśli
polisa zakończy się zyskiem.
A jakie koszty poniesie
właściciel jednostek funduszy w parasolu jednego towarzystwa? Po
pierwsze, jeśli korzysta z usług nisko-kosztowych dystrybutorów
(np. mBank, BossaFund), nie będzie ani grosza comiesięcznych opłat.
Zero opłat administracyjnych, manipulacyjnych czy „za zarządzanie”
dla dystrybutora. Co ważne, zamiany jednostek subfunduszy wewnątrz
parasola (np. Skarbiec Obligacja - Skarbiec Akcja albo UniKorona
Akcje - UniKorona Obligacje) są również bezpłatne i
nielimitowane. Po drugie, na zakończenie inwestycji, podobnie jak na
polisie, zapłacimy podatek od zysków kapitałowych. Chyba że
zdecyduje się na prowadzenie funduszy inwestycyjnych na rejestrze
IKE lub IKZE (np. w ING TFI, gdzie korzystam z IKE Plus). Wtedy może
dojść ochrona przed podatkiem Belki na zakończenie inwestycji.
Czyli na pierwszy rzut
oka zwykły parasol funduszy w jednym towarzystwie wygrywa. Dlaczego?
Ponieważ co miesiąc wartość rachunku nie jest pomniejszana o
dodatkową warstwę opłat dla ubezpieczyciela. Im mniej opłat, tym lepiej. A może ktoś wolałby jednak płacić więcej?
Co tu dużo mówić.
Proponuję przyjrzeć się, ile kosztuje co miesiąc utrzymanie mojej
polisy inwestycyjnej (tutaj szczegóły umowy oraz opłat) - tabelka poniżej. Prowadzę
też od lat kilka inwestycji w funduszach parasolowych (m.in. Union
Investment, ING TFI, Aviva Investors, Skarbiec) w mBanku, BossaFund
oraz bezpośrednio w towarzystwie NN TFI. Ci dystrybutorzy nie
pobierają żadnych dodatkowych miesięcznych opłat. To fakt.
Pójdźmy o krok dalej.
Powiedzmy, że z jakiegoś powodu decydujemy się na konwersję poza
parasolem subfunduszy. Powiedzmy, że chcemy dokonać konwersji
jednostek Skarbiec Obligacja na UniKorona Akcje. Na tych pierwszych
mamy zysk. To oznacza dla nas koszt w postaci podatku Belki (czyli
19% zysku).
Będzie on naliczony
wyłącznie wtedy, gdy dokonamy takiej egzotycznej konwersji między
towarzystwami. Zauważmy subtelną różnicę między stałym
miesięcznym kosztem u ubezpieczyciela a jednorazowym kosztem przy
konwersji (na dodatek zależnym od naszej woli konwersji).
Ale zaraz - ta różnica
wcale nie jest taka subtelna. Proponuję następujący eksperyment
myślowy. Co by było, gdybym co miesiąc robił przez platformę mBanku lub BossaFund konwersję do innego towarzystwa, której koszty
(podatek Belki) byłyby równe miesięcznej opłacie dla
ubezpieczyciela, którą płacę na swojej polisie od 2012 roku.
Nietrudno zauważyć,
że w stosunku do poprzedniej tabelki zmieniła się tylko nazwa
kosztu (z opłata dla ubezpieczyciela na podatek Belki przy
konwersji). To celowy zabieg. Koszt to koszt - odpływ pieniędzy z
naszej kieszeni. Nadawanie im różnych nazw może być trochę
mylące, ponieważ wydaje nam się, że mamy do czynienia z czymś
zasadniczo innym. Nie mamy. To wciąż koszt. Odpływ pieniędzy z naszej kieszeni.
Ok - jeśli znamy już
wartość podatku Belki przy naszych hipotetycznych konwersjach,
możemy obliczyć, jaką stopę zwrotu musielibyśmy co miesiąc
osiągać, żeby została naliczona przy przechodzeniu z towarzystwa
do towarzystwa. Obliczyłem to dla każdego miesiąca osobno
(ponieważ przy regularnym oszczędzaniu co miesiąc zmienia się
wartość kapitału), w wersji w skali miesięcznej i w skali
rocznej.
Co z tego zestawienia
wynika? Comiesięczne stałe opłaty dla ubezpieczyciela są warte
tyle ile podatek od hipotetycznych konwersji przeprowadzanych raz w
miesiącu dla inwestycji o stopie zwrotu ok. 18-210% rocznie (lub
1,5-17,5% miesięcznie). W miarę wzrostu aktywów ta hipotetyczna
stopa zwrotu spada.
Czy więc agenci
ubezpieczeniowi oraz doradcy finansowi sprzedający ubezpieczenia
inwestycyjne mają rację mówiąc, że opłaca się je mieć,
ponieważ nie płaci się za konwersje? Nie mają racji. Dlaczego? Po
pierwsze, płaci się dodatkową warstwę stałych opłat dla
ubezpieczyciela za utrzymanie polisy. Te koszty - przynajmniej na mojej polisie - są wyższe niż
hipotetyczny podatek Belki od hipotetycznych konwersji dokonywanych
co miesiąc na inwestycji przynoszącej konsekwentnie ponad 18%
rocznie (dla kapitału zgromadzonego po trzech latach, wcześniej
więcej).
Innymi słowy, przy
moich parametrach umowy, polisa inwestycyjne będzie lepsza wtedy
gdy:
- będę wykonywać
więcej niż jedną konwersję między funduszami różnych
towarzystw w miesiącu,
- a moja inwestycja
będzie przynosić stopę zwrotu konsekwentnie wyższą niż 18%
rocznie
W każdym innym przypadku taniej będzie robić konwersje między funduszami różnych towarzystw (jeśli to komuś w ogóle do szczęścia potrzebne) na platformie mBanku czy BossaFund niż utrzymywać polisę inwestycyjną.
No i ta stopa zwrotu.
Ponad 18% rocznie praktycznie bez większej zmienności. Trzeba zjeść
beczkę soli jako inwestor i na bazie tych doświadczeń zbudować
mega strategię, żeby coś takiego mogło się udać. Bo przy
niższej stopie zwrotu i tak taniej będzie co miesiąc konwertować
niż ponosić stałą opłatę dla ubezpieczyciela na polisie.
Przypominam, że opłaty dla ubezpieczyciela są stałe, a konwersji między towarzystwami nie musimy wykonywać. Jeśli nie ma ku temu ważnych przesłanek, nie powinniśmy ich w ogóle wykonywać. Osobiście uważam konwersje typu Skarbiec Obligacja - UniKorona Akcje za totalną egzotykę. Dlaczego nie wykonać konwersji Skarbiec Obligacja - Skarbiec Akcja czy UniKorona Akcje - UniKorona Obligacje? W ten sposób pozostaniemy w obrębie dwóch niezależnych od siebie parasoli (jaki problem?) i unikniemy kosztów (podatku Belki).
W ogóle uważam, że bardzo częste konwersje są przejawem chaosu w myśleniu o własnej inwestycji oraz braku systematycznego podejścia, a nie wielkiego wyrafinowania.
Problem drugi: dostęp
do „najlepszych” funduszy różnych towarzystw
Jaka jest najważniejsza
różnica między polisą inwestycyjną a platformą typu mBank czy
BossaFund, jeśli chodzi o dostęp do funduszy? Na polisie
inwestycyjnej fundusze różnych towarzystw stanowią jeden parasol.
W mBanku czy w BossaFund mamy łącznie dostęp do większej ilości
funduszy niż na polisach, ale nie stanowią one jednego parasola.
Większość towarzystw proponuje fundusze parasolowe skupiające
subfundusze z własnej „stajni”.
Szybki przykład. W
Supermarkecie Funduszy Inwestycyjnych mBanku dostępne są fundusze
towarzystwa KBC, łącznie 12 różnych funduszy. Dziewięć z nich
znajduje się „pod jednym, szerokim parasolem”, dwa kolejne pod
innym parasolem i jest jeden samodzielny. Zamiany jednostek w obrębie
niebieskiego i zielonego parasola (np. KBC Akcji Małych i Średnich
Spółek - KBC Pieniężny albo KBC Papierów Dłużnych - KBC
Globalny Akcyjny) są bezpłatne, nielimitowane i nie skutkują
naliczeniem ewentualnego podatku Belki. Koszty utrzymywania
oszczędności w takim parasolu mogą przez kilka czy kilkanaście
lat ograniczać się tylko do opłaty za zarządzanie dla TFI, która występuje również na polisie inwestycyjnej. Nie ma dodatkowej
warstwy opłat dla dystrybutora / ubezpieczyciela.
Ale być może byłoby
lepiej móc „swobodnie przerzucać” oszczędności z towarzystwa
do towarzystwa? Być może lepiej byłoby wybierać „najlepsze
fundusze” na polisie inwestycyjnej? Być może ta możliwość
byłaby warta więcej niż stałe opłaty dla ubezpieczyciela? Być
może to po prostu się opłaca?
Sprawdźmy.
Proponuję następujący
eksperyment. Weźmy wyniki sześciu funduszy z trzech towarzystw za
okres luty 2012 - luty 2015 (3 lata). Będą to Legg Mason Akcji,
Legg Mason Obligacji, Aviva Investors Polskich Akcji, Aviva Investors
Obligacji, UniKorona Akcje oraz UniKorona Obligacje.
W pierwszej wersji
sprawdźmy, jak poradzą sobie inwestycje wewnątrz trzech parasolów
(poza polisą). Co miesiąc (wycena z 10 dnia) powiększamy rachunek
o 350zł wpłaty. Jest ona dzielona w proporcjach 60% fundusz akcji,
40% fundusz obligacji. Zobaczymy, jak poradziło sobie takie zwykłe
uśrednianie, a jak uśrednianie z kwartalnym rebalancingiem.
W drugiej wersji
będziemy imitować polisę inwestycyjną. W tym scenariuszu inwestor
może bez kosztów dokonywać konwersji między funduszami tych
trzech towarzystw. To zachęca go do „aktywnego zarządzania”
swoją inwestycją. Przyjmijmy również, że jest geniuszem i
wróżbitą inwestycyjnym i co kwartał jest w stanie wybrać
fundusze, które w kolejnych trzech miesiącach osiągną najlepszy
wynik.
Również będziemy się
trzymać alokacji 60% akcje, 40% obligacje. Po prostu co kwartał
będziemy wybierać spośród sześciu dostępnych funduszy dwa
najlepsze (mogą być z różnych towarzystw). To sprawia, że w
naturalny sposób w tej wersji stosować będziemy miesięczne
uśrednianie oraz kwartalny rebalancing.
Pytanie brzmi: czy
naszemu wróżowi inwestycyjnemu opłaci się prowadzić polisę
inwestycyjną, dzięki której może „swobodnie przerzucać środki”
i „aktywnie zarządzać kapitałem”? Jak w porównaniu z jego
wyjątkowymi umiejętnościami analitycznymi i możliwościami polisy inwestycyjnej
wypadnie zwykły rebalancing w zwykłych funduszach parasolowych?
Ważne! Dobrze wiem, że
eksperyment nie jest idealnie zorganizowany. Na polisach
inwestycyjnych jest więcej funduszy i więcej towarzystw. Niektórzy
doradcy finansowi, agenci ubezpieczeniowi i dostawcy narzędzi do
zarządzania polisami (np. „algorytmów inwestycyjnych”)
twierdzą, że ich strategie i sposoby są dużo bardziej wyszukane
niż pospolita alokacja między klasy aktywów z okresowym
rebalancingiem.
Co do pierwszej kwestii
- większość funduszy parasolowych również oferuje więcej
subfunduszy, klas aktywów i rynków. Wybrałem tylko dwa rodzaje
(uniwersalny akcji i obligacji) oraz trzy towarzystwa (Legg Mason,
Aviva Investors oraz Union Investment) ponieważ musiałem jakoś
ograniczyć ilość danych. Zachęcam ciekawskich do zaprojektowania
bardziej kompleksowego badania.
Co do drugiej kwestii -
komercyjne narzędzia do zarządzania polisami, algorytmy i strategie
są tak wyrafinowane, że nie śmiałbym nawet próbować dojść na
czym polegają. Szczerze nie wiem, gdzie tkwi sekret „zarabiania
17,83% na polisach inwestycyjnych” czy inne tego typu legendy
ludowe. Jednym z sekretów jest to, że te metody nie są
weryfikowalne. Ale czy to ważne dla naiwnego, zdesperowanego
inwestora, który jest gotowy ponieść kolejne koszty, żeby tylko
ktoś bardzo mądry, wygadany i doświadczony udostępnił mu
tajemnicę?
W każdym razie
eksperyment, który proponuję porównuje dwie inwestycje prowadzone
w oparciu o identyczne zasady w tym samym okresie (luty 2012 - luty
2015): alokację 60% w akcje, 40% w obligacje, z miesięcznym
uśrednianiem za 350zł oraz kwartalnym rebalancingiem.
Czy wróż inwestycyjny
posiadający polisę inwestycyjną i zdolny do wybierania z
wyprzedzeniem najlepszych funduszy akcji polskich lub obligacji wygra
z prostaczkiem, który trzyma się subfunduszy wewnątrz jednego
funduszy parasolowego (bez względu na ich wyniki)?
Na początek spójrzmy,
jakie konwersje na swojej polisie wykonywał wróż inwestycyjny
(wiedząc zawczasu, które fundusze z dostępnych okażą się
strzałem w dziesiątkę). Na pierwszy ogień fundusze akcji polskich
uniwersalne (kolor zielony to najlepszy fundusz w ujęciu kwartalnym
oraz - co oczywiste - fundusz wytypowany przez wróża inwestycyjnego
do jego genialnego portfela)
Wśród funduszy
obligacji widać jeszcze większą przypadkowość. Ale to nic. Wróż
inwestycyjny na swojej polisie był w stanie wyłapać te niuanse i
stworzyć portfel złożony „wyłącznie z najlepszych funduszy
inwestycyjnych”.
Czas na wyniki. Od
lutego 2012 do lutego 2015 każdy z inwestorów wpłacił na swój
rachunek 12950zł. Jaka jest wartość portfela złożonego z
najlepszych dostępnych funduszy w ujęciu kwartalnym oraz przy
alokacji 60% akcje, 40% obligacje? 15045zł.
Ale chwileczkę? Wróż
inwestycyjny mógł „bez kosztów” aktywnie „przerzucać
środki” między „najlepszymi funduszami” różnych towarzystw
tylko dlatego, że jego inwestycja miała formę polisy
inwestycyjnej. Jakkolwiek by się to wróżowi nie podobało, jej koszty trzeba odjąć od ostatecznego wyniku. Jaka to kwota?
Jakiś wybitny,
zaangażowany doradca finansowy powiedziałby pewnie, że niewiele.
1% tego czy tamtego powiększone o siamto i owamto. W każdym razie
nic, co wymagałoby dokładnego omówienia.
Być może. Jako że od
lutego 2012 roku prowadzę bardzo realną polisę inwestycyjną
opartą o realną umowę (wcale nie taką złą) z miesięczną
składką 350zł, proponuję użyć sumy opłat do lutego 2015 roku
na mojej polisie. Jest to suma 920zł (więcej w tym artykule).
Czyli wróżowi, który
co do joty wyłapał najlepsze fundusze akcyjne i dłużne na swojej
polisie inwestycyjnej w ostatnich dwunastu kwartałach, pozostaje
14125zł po uwzględnieniu opłat dla ubezpieczyciela.
A jak w tym czasie
wypadły inwestycje trzech prostaczków, którzy biernie (i zupełnie
bez talentu wróżbiarskiego) utrzymywali alokację 60% akcje, 40%
obligacje (z kwartalnym rebalancingiem) w poszczególnych funduszach
parasolowych prowadzonych w mBanku, BossaFund lub bezpośrednio w
towarzystwach?
Końcowa wartość dla
towarzystwa Legg Mason: 13989zł
Końcowa wartość dla
towarzystwa Aviva Investors: 14035zł
Końcowa wartość dla
towarzystwa Union Investment: 14199zł
Średnia dla tych
trzech towarzystw: 14074zł
Dla przypomnienia,
końcowa wartość dla wróża inwestycyjnego wyłapującego co
kwartał najlepszy fundusz akcyjny i dłużny w kolejnym kwartale:
14125zł
A co by było, gdyby
prostaczek nie dokonywał co kwartał rebalancingu, tylko co miesiąc
uśredniał za 350zł kupując za 60% tej kwoty fundusze akcji, a 40%
fundusze obligacji? Oto wyniki:
Końcowa wartość dla
towarzystwa Legg Mason: 13958zł
Końcowa wartość dla
towarzystwa Aviva Investors: 14014zł
Końcowa wartość dla
towarzystwa Union Investment: 14180zł
Średnia dla tych
trzech towarzystw: 14051zł
Podsumowanie
Zwykły parasol
funduszy inwestycyjnych w jednym towarzystwie to moim zdaniem
najbardziej niedocenione narzędzie długoterminowego oszczędzania w
tym kraju.
Aktywne zarządzanie
funduszami, przerzucanie środków między towarzystwami,
nielimitowana ilość darmowych konwersji bez naliczania podatku
Belki, algorytmy zysków i takie tam inne opowieści wigilijne nie
mają wielkiego praktycznego znaczenia dla inwestora, który rozumie
najważniejsze klasy aktywów i wie, co i jak chce z nimi zrobić.
Dla niedoświadczonego, naiwnego klienta to są atrakcyjne, emocjonalne hasła (nie do zweryfikowania przy jego poziomie wiedzy),
które przyciągną go do produktu, który akurat ktoś chce
sprzedać.
Ileż to ja już
słyszałem porównań, bajek i alegorii ocieplających polisy
inwestycyjne. Że ubezpieczenia unit-link to takie „inwestycyjne
Ferrari”, a zwykłe fundusze albo fundusze z IKE to co najwyżej
Tarpan. No może Polonez. Że to taka „luksusowa skarbonka”. Że
to „zaawansowane / innowacyjne / elastyczne / nowoczesne
rozwiązanie”. Że to „sposób na przyszłość”.
To są niestety
wyłącznie słowa.
Moja wersja wydarzeń
jest następująca: polisy inwestycyjne to drogie, skomplikowane i
restrykcyjne umowy, które nie nadają się jako domyślny, pierwszy
produkt oszczędnościowy dla niedoświadczonych klientów.
Tutaj wszystkie artykuły na temat polis inwestycyjnych, funduszy inwestycyjnych oraz prywatnej emerytury.
Zapraszam do zapisywania się na bezpłatny, e-mailowy tygodnik Moja Przyszła Emerytura – co niedzielę podsumowanie tygodnia, zapowiedzi oraz coś ekstra.
Super artykuł.
OdpowiedzUsuńChyba najlepsze porównanie polis z parasolami jakie można znaleźć w necie.
Dzięki. Pozdrawiam. Proszę wracać!
UsuńMyślę tak samo o ubezpieczeniach dlatego na szczęście nigdy w nie nie wszedłem.Pozdrawiam
Usuńto było mocne :)
OdpowiedzUsuńDzięki, pozdrawiam, proszę wracać!
Usuńprzy odkupywaniu jednostek oraz przy konwersji środków między funduszami tego samego towarzystwa (zwykle gdy przenosimy oszczędności z funduszu o niższej stawce opłaty manipulacyjnej do funduszu pobierającego wyższe opłaty). mam namysli mbank i bossafund czy pobieraja taka oplate w parasolu jednego fundusza , jesli z obligacyjnego przejde do akcyjnego panie Michale prosze o potwierdzenie jak to naprawde jest poniewaz mbank i bossafund pisza ze niepobieraja oplaty dystrybucyjnej ani manipulacyjnej a na koniec jest to pojecie to samo , dziekuje i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie pobierają. Piszę z doświadczenia - przetestowałem wiele razy. Mogę załączyć skan jakiegoś potwierdzenia z przeszłości, jeśli Pan nie wierzy. Pozdrawiam, proszę wracać!
Usuńdziekuje bardzo za odp , przeczytalem bardzo duzo pana stron i jestem pod wrazeniem a przedewszystkim opisujesz dokladnie porownania ale jeszcze mnie dreczy jedna rzecz bo nigdzie tez nieznalazlem porownania dwoch duzych instytucji funduszy mam namysli mbank i bossafund a dokladnie jestem ciekaw ktory jest lepszy i czym sie roznia i co ich rozroznia ,moze ktos zna strone gdzie sa porownania tych dwoch gor funduszy , pozdrawiam i tak trzymaj Michale
OdpowiedzUsuńJest to dobry pomysł na artykuł. Napiszę go, ale nie chcę określać, kiedy. Pozdrawiam, proszę wracać!
Usuń