Jedną z obiegowych
opinii na temat akcji jest to, że w długim terminie przynoszą
wyższe stopy zwrotu niż obligacje skarbowe, obligacje korporacyjne
czy instrumenty rynku pieniężnego. Dzieje się to przy większej
zmienności (które wielu utożsamia z ryzykiem), ale ostatecznie
akcjonariusze zarabiają na swoim kapitale więcej niż
obligatariusze czy deponenci na lokatach w bankach.
Współczesna historia
polskiego rynku finansowego, w tym giełdy, jest na tyle krótka, że
trudno wyciągać z niej zbyt daleko idące wnioski, ale jest sporo
materiałów na temat długoterminowego zachowania się różnych
papierów wartościowych w krajach rozwiniętych. Z tego zestawienia
wynika, że 100 dolarów zainwestowane w 1928 roku w główny indeks amerykańskiej giełdy byłoby dzisiaj warte
jakieś 255 tysięcy dolarów, podczas gdy ta sama kwota inwestowana
w 3-miesięczne bony skarbowe urosłaby do ok. 2 tysięcy dolarów, a
100 dolarów inwestowane w 10-letnie obligacje rządowe zamieniłoby
się w trochę ponad 6 tysięcy dolarów.
Znaczącą przewagę
papierów udziałowych nad dłużnymi w długim okresie na 16 rynkach
całego świata udokumentowało też w ważnej książce „Triumf optymistów” trzech profesorów z London School of Economics. Czy
to oznacza, że w długim okresie akcje zawsze drożeją i są
najlepszą klasą aktywów?
Groźne uproszczenia
Jak wobec wszystkich
kategorycznych sądów, również wobec twierdzenia, że akcje w
długim okresie dają najwięcej zarobić, lepiej zachować
sceptycyzm. I to nie dlatego, że historyczne dane kłamią (bo nie
kłamią) i nie dlatego, że jesteśmy u progu jakichś rewolucyjnych
zmian w sposobie funkcjonowania rynków (bo prawdopodobnie nie
jesteśmy).
A więc w czym problem?
W niewłaściwym interpretowaniu zasady mówiącej, że akcje to
klasa aktywów oferująca w długim okresie najwyższe stopy zwrotu.
Jest kilka niebezpieczeństw wynikających z upraszczania tej reguły.
Jakich?
1. spółki przemijają,
rynek trwa
Ile spółek było
notowanych na pierwszej sesji giełdowej w 1991 roku w Warszawie?
Pięć – Tonsil, Próchnik, Kable, Krosno i Exbud. To one stanowiły
cały ówczesny indeks WIG. Ile z nich dotrwało na giełdzie do dnia
dzisiejszego? Tylko jedna – producent odzieży męskiej Próchnik
SA, którego akcje notowane są dzisiaj po dużo niższej cenie niż w
1991.
To nie jest polska
specyfika. Kilka lat temu firma obliczająca amerykański indeks
S&P500 przyjrzała się komponentom pierwszego zestawienia z 1957
roku. Okazało się, że tylko 86 spółek przetrwało pięćdziesiąt
lat historii indeksu w niezmienionej formie – reszta upadła,
została wchłonięta przez inne firmy lub skurczyła się do tego
stopnia, że musiała opuścić S&P500.
Mimo tych fatalnych
statystyk i bezlitosnej selekcji naturalnej wśród spółek, zarówno
polski, jak i amerykański rynek, których zachowanie ilustrują WIG
i S&P500 są dzisiaj na nieporównywalnie wyższych poziomach niż
na początku swojej historii.
Wykres amerykańskiego indeksu S&P500 za ostatnie 50 lat |
Co z tego wynika? Twierdzenie, że akcje w długim terminie przynoszą wyższą stopę zwrotu niż obligacje czy lokaty jest prawdziwe w odniesieniu do całego rynku (głównych indeksów), ale niekoniecznie w odniesieniu do poszczególnych spółek.
Jest to lekcja, za
którą zapłaciłem parę tysięcy złotych kilka lat temu. Jedna ze
spółek, którą kupiłem w czasie głębokiej bessy z myślą o
długim terminie, po pewnym czasie ogłosiła upadłość zabierając
ze sobą cały kapitał swoich akcjonariuszy. Opisałem to ponad rok temu w szczegółach.
Rozwiązaniem dla
inwestora, który chce być obecny na rynku przez długi okres, jest
utrzymywanie szerszego portfela akcji ze staranną, aktywną selekcją
oraz rotacją spółek. Osobiście nie posiadam w tej chwili ani
warsztatu, ani procesu inwestycyjnego, żeby się tym zajmować.
Dlatego moją domyślną
formą obecności na rynku akcji są fundusze inwestycyjne, w których
selekcją i rotacją spółek zajmują się zarządzający lub
algorytmy. Jestem zwolennikiem inwestowania pasywnego (w indeksy),
ale w Polsce dostępność tanich funduszy ETF i funduszy indeksowych
opartych o polską giełdę jest znikoma i to się raczej szybko nie
zmieni. W tej sytuacji za „najmniej złe” rozwiązanie przy moich
potrzebach uważam fundusze parasolowe z dostępem do kilku klas
aktywów (w tym kilku segmentów rynku akcji oraz rynkami
zagranicznymi) i brakiem podatku Belki przy zamianie jednostek.
2. nawet wielkie firmy
przemijają
Argumentem za
długoterminowym inwestowaniem w akcje pojedynczych spółek bywa
czasami spektakularny sukces wybranych firm. Patrząc na wieloletnie
wykresy kursów akcji takich spółek jak mBank, LPP, Integer czy
KGHM można odnieść wrażenie, że najlepsze co było do zrobienia
kilkanaście lat temu to kupienie i zapomnienie o ich akcjach.
Wykres cen akcji spółki mBank, wcześniej BRE, od pierwszego notowania |
Wykres cen akcji spółki LPP od pierwszego notowania |
Wykres cen akcji spółki Pertolinvest od pierwszego notowania |
Niektóre wielkie firmy
przez lata zdążyły się skurczyć i stracić na znaczeniu. Z
dzisiejszego punktu widzenia trudno uwierzyć, że Agora (wydawca
„Gazety Wyborczej”) była jedną z gwiazd WIG20, wypłacała
regularne dywidendy i generowała wielokrotnie wyższy obrót niż
dzisiaj.
Komponentami WIG20 były
kiedyś między innymi Polnord, Optimus, Orbis, TVN czy Bioton.
Możemy być pewni, że za kilka, kilkanaście lat będziemy
spoglądać na obecny skład WIG20 jak na coś egzotycznego – część
starych gwiazd straci kompletnie blask (i nie ma znaczenia, że
dzisiaj traktujemy je jako blue chipy), a na firmamencie pojawią się
nowe.
Zresztą na innych
giełdach działa to dokładnie tak samo – kiedyś wydawało się,
że takie firmy jak Eastman Kodak, Polaroid, Xerox, ubezpieczyciel
AIG czy bank inwestycyjny Lehman Brothers będą zawsze liderami. Jak
mówi Charlie Munger, bliski współpracownik Warrena Buffeta,
„prawdopodobieństwo, że firma przetrwa kilkadziesiąt lat w
formie korzystnej z punktu widzenia akcjonariusza, jest minimalne”.
3. fundusze nie są bez
winy
Fundusze inwestycyjne
to generalnie niezły pomysł osiągania ekspozycji na cały rynek –
zarządzający lub algorytmy przejmują na siebie selekcję oraz
rotację spółek w miarę rozwoju sytuacji (np. upadania niektórych
firm, pojawiania się nowych, rewizji indeksów, itp.). Problem
polega na tym, że decyzje zarządzających czy założenia
algorytmów kontrolujących transakcje nie muszą być trafne.
Nie każdy fundusz
akcji daje w długim terminie zarobić więcej niż depozyty bankowe
czy obligacje. Tak naprawdę większości funduszy akcyjnych na
polskim rynku z historią dłuższą niż obecna hossa ta sztuka się
nie udaje. Wyniki wielu z nich są w długim okresie dużo gorsze niż
zachowanie indeksu WIG (całego rynku), z którym powinno się je
porównywać.
Spójrzmy na wykresy
dwóch funduszy, które biły rekordy popularności w latach
2005-2008 – Pioneer Akcji Polskich oraz Arka Akcji. Pierwszy przez
czternaście lat zarobił ok. 2%. Drugi znacznie więcej, bo prawie
170%, ale widać, że od lat nie może odnaleźć formy z lat
świetności. Szeroki rynek już jakiś czas temu pokonał szczyty z
roku 2011 i jest znacznie bliżej szczytów z ostatniej hossy.
Wykres cen jednostek funduszu Pioneer Akcji Polskich od 2000 roku |
Wykres cen jednostek funduszu Arka BZWBK Akcji |
Ogromnym obciążeniem
polskich funduszy akcyjnych są astronomiczne na tle krajów
rozwiniętych opłaty stałe za zarządzanie (do 4-5% w skali roku),
które w długim okresie zmniejszają prawdopodobieństwo osiągnięcia wysokich stóp zwrotu. W pewnym sensie towarzystwa przejadają
należną inwestorowi premię za podjęcie ryzyka związanego z
akcjami.
Aktywnie zarządzane
fundusze są również narażone na błędy zarządzających w
selekcji i rotacji spółek. Pioneer Akcji Polskich i Arka Akcji były
liderami w czasie hossy 2005-2008 i nic nie wskazywało na to, że
kilka lat później będą totalnymi maruderami. Ocenianie funduszy
po historycznych (również tych ostatnich) wynikach jest więc obciążone
niepewnością. Dzisiejsi liderzy mogą za kilka lat rozczarować z
najróżniejszych powodów (zmiany kadrowe, samozadowolenie, duże
jednorazowe błędy, itp.). A że żaden fundusz nie gwarantuje
osiągnięcia czy pokonania celów, i tak nic im nie będzie można
zarzucić.
Nawet jeśli do
osiągania celów w długim terminie chcemy wykorzystać tanie i
pasywne fundusze indeksowe i ETF, trzeba zaufać ich dostawcom, że
będą je dostarczać przez kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt
lat. A ich algorytmy i reszta technologii potrzebne do obsługi tego
typu funduszy będą się przez ten czas spisywać bez zarzutu.
4. sytuacje wyjątkowe
Ale nawet obecność w
całym rynku za pośrednictwem taniego funduszu ETF lub indeksowego
na niewiele się zda podczas dewastacyjnych kryzysów. Wtedy
cierpliwość inwestorów może zostać wystawiona na naprawdę
wielką próbę. Spójrzmy na wykres funduszu ETF opartego o indeks
dwudziestu największych greckich spółek FTSE Athex 20.
Co tu się wydarzyło?
Po latach modernizacji Grecji i wejściu tego kraju do Unii
Europejskiej jednostka tego funduszu kosztowała na przełomie
2007/2008 roku w porywach nawet 15 euro. W czasie największej paniki
związanej z kryzysem greckiego zadłużenia jej cena utrzymywała
się przez kilka miesięcy poniżej 1 euro. W tej chwili krąży od
kilku miesięcy wokół 2 euro.
W Grecji dokonała się
niebywała i w jakimś stopniu nieodwracalna destrukcja kapitału
akcjonariuszy. Największe straty odnotowały banki, które musiały
ratować się masową emisją nowych akcji. Kilka spółek zostało
przejętych przez zagraniczne firmy lub przeniesionych na inne
parkiety w mało korzystnych okolicznościach z punktu widzenia starych akcjonariuszy.
Obecne 2 euro za
jednostkę odzwierciedla nową rzeczywistość i mimo że w
odniesieniu do historycznych szczytów (15 euro) to bardzo niska
cena, akcje dużych greckich spółek nie są wcale tanie biorąc pod
uwagę obecne wskaźniki typu cena do zysku czy poziom problemów w
greckiej gospodarce.
Czy jednostki tego
funduszu ETF kiedykolwiek będą wyceniane wyżej niż w 2008 roku, co
potwierdzałoby zasadę, że w długim terminie akcje zawsze drożeją? Jeśli tak, będzie musiało minąć nie kilka, ale
być może kilkanaście lub kilkadziesiąt lat mozolnej odbudowy
greckiej gospodarki zanim akcjonariusze odczują to w wartości
swoich udziałów. Oczywiście o żadnych gwarancjach nie może być
mowy.
Podobny, przygnębiający
obraz dużego segmentu rynku widać na przykładzie indeksu
WIG-Ukraine skupiającego akcje ukraińskich spółek notowanych w
Warszawie. Od 2011 roku stracił ok. dwie trzecie swojej wartości i
o tyle skurczył się kapitał inwestorów. W długim okresie to o
niczym nie przesądza, ale pokazuje, że nawet całe rynki lub ich
segmenty mogą przez wiele lat przede wszystkim marnotrawić
pieniądze inwestorów.
Co ważne – nie
dzieje się to tylko w krajach, o których mamy w tej chwili złą
opinię. Od początku lat 90-tych główny indeks spółek japońskich
nie może na stałe wrócić do trendu wzrostowego, a jego obecna
wartość to zaledwie jedna trzecia rekordowych odczytów z końca
lat 80-tych, przy czym ostatnie wzrosty napędzane są głównie
przez nieortodoksyjną politykę monetarną banku centralnego
Japonii.
5. reguły gry w
przeszłości się zmieniały
Handel papierami
wartościowymi państw, miast czy przedsiębiorstw trwa od wielu stuleci, ale rynki, które zachowały przez ten czas ciągłość są
raczej w mniejszości. Lubimy podpierać się przykładami z USA czy
krajów Europy Zachodniej, ale pod naszą szerokością geograficzną
prawo własności, wolny rynek czy demokracja nie mają głębokich
korzeni.
Przed wojną w
Warszawie i innych polskich miastach działały giełdy papierów wartościowych, na których obracano obligacjami, kwitami
depozytowymi, wekslami i akcjami. Wszystkie są w tej chwili
bezwartościowe po tym, jak ciągłość funkcjonowania instytucji, w
tym rynku, przerwała wojna i komunizm.
W przeszłości rewolucje, wojny i inne
dramatyczne zmiany doprowadzały do destrukcji majątków w formie
udziałowych i dłużnych papierów wartościowych w Rosji, na
Węgrzech, w Niemczech, w Egipcie, wielu krajach afrykańskich i
innych. Trudno w ich przypadku mówić o długoterminowym trendzie
wzrostowym na rynku dla byłych właścicieli akcji, obligacji czy nieruchomości.
Podsumowanie – czy w
długim terminie akcje zawsze drożeją?
Na dojrzałych rynkach,
gdzie respektowane jest prawo własności, a gospodarka rozwija się
na kapitalistycznych zasadach, da się potwierdzić takie zjawisko.
Dotyczy ono jednak nie akcji każdej pojedynczej spółki (bo te
pojawiają się i przemijają zaskakująco szybko), tylko całego
rynku i głównych indeksów (np. S&P500 czy WIG).
Są kraje i segmenty
rynku (np. Grecja, Japonia czy Ukraina), które z różnych powodów
wystawiają kapitał akcjonariuszy na próbę w długim okresie. Być
może jeśli uporają się z obecnymi problemami jego wartość wróci
do długoterminowego trendu wzrostowego.
Jak skorzystać z tego,
że w normalnych okolicznościach akcje to klasa aktywów oferująca
najwyższe stopy zwrotu? Jeśli chcemy inwestować w pojedyncze
spółki, najpierw wypracujmy wiarygodny warsztat oraz proces
inwestycyjny, żeby selekcjonować i rotować spółki. W przeciwnym
razie bierzemy dodatkowe ryzyko (specyficzne dla każdej firmy) oraz
zwiększamy rolę przypadku w całym przedsięwzięciu. Jeśli
zadowala nas uśredniona stopa zwrotu dla całego rynku, najlepiej
sprawdzą się tanie fundusze indeksowe i ETF lub aktywnie
zarządzane fundusze parasolowe.
Tutaj wszystkie
artykuły o rynkach akcji, ryzyku inwestycyjnym oraz funduszach inwestycyjnych.
Zapraszam do zapisywania się na bezpłatny, e-mailowy tygodnik Moja Przyszła Emerytura – co niedzielę podsumowanie tygodnia, zapowiedzi oraz coś ekstra.
Świetny artykuł, otwiera oczy na pewne sprawy. Dopóki w Polce nie będzie ETF-u na WIG (WIG20 jest zbyt chimeryczny moim zdaniem), dopóty trudno będzie stosować inwestowanie pasywne.
OdpowiedzUsuńDzięki, pozdrawiam, proszę wracać!
OdpowiedzUsuńMoje gratulacje - bardzo dobry, przejrzysty i przystępnie napisany wpis. Tak trzymać !
OdpowiedzUsuńz17 (z17@gazeta.pl)
Dzięki za dobre słowo. Szczególnie cieszy, że z ust tak wymagającego czytelnika! Pozdrawiam. Proszę wracać!
OdpowiedzUsuńPanie Niezależny Doradco, usunąłem komentarze, które powtarzały te same treści co komentarze po naszą pierwszą dyskusją. Nie będę też publikował kolejnych - sensem istnienia tego bloga nie jest promowanie Pana podejścia i Pana strony internetowej, tylko pokazywania wszystkich możliwości.
OdpowiedzUsuńTradycyjne fundusze inwestycyjne są rzeczywiście bardzo drogie w utrzymaniu, o czym wielokrotnie pisałem w przeszłości, np. w tym wpisie http://www.mojaprzyszlaemerytura.pl/2013/03/fundusze-eft-w-Polsce-2013.html oraz w tym wpisie http://www.mojaprzyszlaemerytura.pl/2013/03/fundusze-indeksowe-w-Polsce-2013.html. Rynek tanich funduszy ETF oraz indeksowych jest w Polsce w powijakach. To jego największa bolączka. Gdyby nie to, byłbym pewnie w 90% pasywnym inwestorem, jeśli chodzi o fundusze.
Zaletą tradycyjnych funduszy jest to, że dają dostęp do innych klas aktywów (np. obligacji skarbowych i korporacyjnych czy rynku pieniężnego. Pozytywem jest również konstrukcja funduszu parasolowego (odraczanie podatku) oraz brak opłat przy konwersji / zakupie / sprzedaży jednostek u najlepszych dystrybutorów. Inna zaleta dla małych inwestorów to niewielkie kwoty możliwych inwestycji.
W każdym razie proszę krzewić swoje podejście, a przede wszystkim zorganizować od strony prawnej i marketingowej swoją firmę. Ale niech Pan nie liczy, że dodam Pana komentarze zniechęcające do czegokolwiek poza Pana podejściem pod każdym wpisem. Od tego ma Pan swoją stronę internetową.
Co do akcji Euromark, było to bardzo, bardzo dawno temu (ok. pięć-sześć lat temu). Łączną inwestycja wynosiła 2500zł, o ile dobrze pamiętam. Słownie: dwa tysięce pięćset złotych. Stanowiło to może 5% moich uwczesnych oszczędności (przy miesiącznym dochodzie z pracy wyższym niż całkowita strata na tym walorze). Tak więc nie zachwiało całokształtem moich finansów.
Tak czy inaczej - jestem już zupełnie inną osobą i zmieniłem/rozwinąłem/rozszerzyłem swój proces inwestycyjny. Zarządzanie kapitałem jest jego ważną częścią. Jeszcze ważniejszą częścią jest alokacja między klasy aktywów dostosowana do mojej tolerancji na ryzyko i sytuacji życiowej. Wpisy na tym serwisie dokumentują część zmian.
Pozdrawiam, proszę wracać!
Napisał Pan o funduszach:
OdpowiedzUsuń"Pozytywem jest również konstrukcja funduszu parasolowego (odraczanie podatku) oraz brak opłat przy konwersji / zakupie / sprzedaży jednostek u najlepszych dystrybutorów."
Gdzie można najszybciej sprawdzić w których funduszach nie ma opłaty za konwersje w ramach jednego parasola?
I ile razy w roku można dokonać takiej bezpłatnej konwersji funduszy?
Union Investment wg Prospektu informacyjnego "UniFundusze SFIO" Union Investment pobiera opłaty (punkt 6.3.3 Prospektu).
Podatek wyniesie chyba mniej niż ta opłata.
W takim wypadku konwersja jest bez sensu. Lepiej sprzedać jednostki bez opłaty i kupić inne też bez opłaty.
A podatek zapłacony teraz nie będzie już płacony później.
Co Pan o tym myśli?
Nie ma limitu rocznych konwersji / zamian. Informacje, jakie fundusze wchodzą w skład parasola, znajdują się w dokumentach funduszu, na stronach towarzystw oraz na stronach dystrybutorów.
UsuńMoże Pan robić z jednostkami, co Pan uważa za stosowne, np. sprzedawać jednego towarzystwa i kupować drugiego co drugi dzień. Ja w ten sposób nie działam. Inwestuję wyłącznie przez platformy (np. mBank, BossaFund czy ING TFI), gdzie nie ma opłaty za zamianę jednostek wewnątrz parasola lub konwersję. Korzystam w ten sposób na odraczaniu podatku i rozłożeniu oszczędności między różne klasy aktywów, w tym mniej zmienne niż akcje.
Pozdrawiam, proszę wracać!