Duże kwoty biorą się
z małych. Zanim ktoś zgromadzi 10 tysięcy złotych, musi
zgromadzić pierwszy tysiąc. Zanim ktoś zgromadzi 100 tysięcy,
musi zgromadzić pierwsze dziesięć. I tak dalej. Nie da się
przeskoczyć tej kolejności i najlepiej jak najszybciej sobie to
uświadomić.
Co to jest mała kwota?
To sprawa względna, ale przyjmijmy, że w polskich warunkach jest to
od 50 do 500zł miesięcznie. Pewnie dla wielu osób to i tak zbyt
dużo, bo w typowym miesiącu w ogóle nie mają nadwyżek
finansowych. W takiej sytuacji trzeba skupić się na stronie dochodowej lub wydatkowej swoich finansów osobistych – jak
rozwiążemy te problemy, przyjdzie czas na zastanawianie się nad
tym, co zrobić z rosnącymi oszczędnościami.
Wbrew pozorom regularna
alokacja niewielkiego kapitału to całkiem złożony problem.
Dlaczego? Po pierwsze – po te pieniądze wyciąga rękę kilkaset
instytucji oferujących różne rozwiązania. Które wybrać? Po
drugie – czy wartość naszych oszczędności rzeczywiście
najlepiej utrzymują i pomnażają aktywa finansowe? Po trzecie –
czy jest sens odkładać pieniądze na bardzo odległą przyszłość
pozbawiając się w ten sposób możliwości skorzystania z nich
dzisiaj?
Jak podchodzić do
małych kwot?
Wpływu małych kwot na
końcowy efekt możemy z powodzeniem uczyć się od instytucji
finansowych. Weźmy banki – obciążają one swoich klientów
małymi opłatami za proste czynności – tu 50 groszy za przelew
internetowy, tam 2zł za wypłatę z bankomatu, tu 5zł miesięcznie
za kartę płatniczą, tam 3zł za prowadzenie konta osobistego.
Dla wielu osób to
sprawy kompletnie niewarte uwagi, nawet jeśli łącznie składają
się na 10-20zł miesięcznie, 120-240zł rocznie, itd. Jeśli takich
klientów jest wystarczająca ilość, powiedzmy 500 tysięcy, dla
banku oznacza to 5-10 milionów dochodu miesięcznie. Z małych kwot
robią się duże kwoty.
Banki osiągają to
dzięki skali działalności oraz olbrzymiej dyscyplinie w
egzekwowaniu opłat, bez względu na ich wielkość.
Inny przykład to
kontrowersyjne polisy inwestycyjne firm ubezpieczeniowych. Jeśli
oszczędzamy za ich pomocą, jesteśmy co miesiąc obciążani
kosztami ich utrzymania w wysokości, która rośnie wraz ze wzrostem
wartości naszych aktywów. Opłaty mogą wydawać się niewielkie,
szczególnie w początkowym okresie gromadzenia kapitału, a doradcy finansowy skrupulatnie wykorzystują tą iluzję, żeby przedstawić produkt w bardzo dobrym świetle.
Po roku z 15zł
miesięcznie robi się 25zł miesięcznie, w kolejnym jest to już
30zł miesięcznie i kwota ta rośnie z każdym miesiącem, jeśli
rośnie wartość naszych aktywów. Przy sumie aktywów rzędu 100
tysięcy złotych, miesięczna opłata wynosi już ok. 200zł.
Ile zarobi towarzystwo
ubezpieczeniowe na „małych kwotach” pobieranych z naszych
oszczędności na polisie inwestycyjnej przez 15 lat? Przy założeniu,
że wpłacamy przez ten okres co miesiąc 350zł i osiągamy zwrot z
inwestycji rzędu 10% rocznie (bardzo, bardzo optymistyczne
założenie!), z małych miesięcznych opłat dla firmy
ubezpieczeniowej uzbiera się ok. 21 tysięcy złotych.
Opłaty na polisie Skandia, składka miesięczna 350zł przez 15 lat, zakładany zwrot 10% rocznie |
Szybki eksperyment
myślowy. Nasz hojny wujek milioner proponuje nam dwie możliwości
do wyboru:
A) możemy dostać od
niego 10 tysięcy złotych każdego dnia przez 30 dni
B) możemy dostać 1
grosz pierwszego dnia, a potem codziennie o 100% więcej niż
poprzedniego dnia przez te same 30 dni
Czas na decyzję – co
lepiej wybrać?
Jeśli myślimy jak
większość ludzi, prawdopodobnie bardziej przypadnie nam do gustu
większa, stabilna kwota każdego dnia. Jak łatwo obliczyć,
zgarniemy dzięki takiej decyzji aż 300 tysięcy złotych w 30 dni.
Okazuje się jednak, że
w drugim scenariuszu do wzięcia jest – uwaga, uwaga – prawie 11
milionów złotych. Czy to możliwe, żeby z jednego gorsza po 30
dniach zrobiło się 11 milionów złotych?
Matematycznie jest to
absolutnie możliwe. Zachęcam do rozpisania obu scenariuszy na
kartce papieru podzielonej na 30 kratek. Powinniśmy zauważyć, że
przy tak wysokiej stopie zwrotu (100% dziennie), już 25 dnia suma
wszystkich wypłat od wujka będzie wyższa niż w scenariuszu z 10
tysiącami dziennie, a potem każdy kolejny dzień będzie dawał
jednorazowo o wiele więcej niż 300 tysięcy dziennie.
Wyniki tego
eksperymentu myślowego pokazują działanie procentu składanego w
jego ekstremalnej formie – gdy każdego dnia wartość jest o 100%
większa niż poprzedniego i ten wykładniczy wzrost szybko zamienia
jeden grosz w ponad 5 milionów złotych. Bez żadnego dopłacania! W pewnym sensie w każdym groszu drzemią miliony złotych!
Problem polega na tym,
że to tylko abstrakcyjna matematyka. W prawdziwym życiu nie ma
inwestycji, które przynoszą w sposób systematyczny 100% zwrotu
dziennie.
Ba – zdecydowana
większość właścicieli kapitału ma problem z osiągnięciem
stopy zwrotu wyższej niż to, co banki proponują na kontach oszczędnościowych i lokatach terminowych, a jeśli inwestują na
giełdzie (pośrednio lub bezpośrednio) więcej niż główny indeks
giełdowy (np. WIG dla polskich akcji). W tym miejscu warto
wspomnieć, że stopa zwrotu na akcjach, obligacjach i ich
ekwiwalentach może być ujemna.
W prawdziwym życiu
zamiast 30 dni, horyzont inwestycyjny przeciętnej osoby to raczej 30
lat i więcej. A zamiast 100% dziennie, można liczyć na 3-6%
rocznie na gwarantowanych depozytach (w zależności od aktualnego
kosztu pieniądza w gospodarce), więcej – tylko jeśli podejmujemy ryzyko.
Tak czy inaczej, z
matematycznego punktu widzenia liczą się trzy rzeczy:
- czas trwania inwestycji
- stopa zwrotu
- wartość naszego początkowego kapitału i dopłat
Od tych trzech
czynników zależy, czy małe kwoty zamienią się w większy
majątek. Jeśli ktoś oszczędza niewiele, będzie potrzebował
więcej czasu i/lub wyższej stopy zwrotu, żeby dotrzeć do tego
samego miejsca, co ktoś, kto oszczędza regularnie większe kwoty.
Co zrobić z małymi
kwotami? Jak inwestować niewielkie oszczędności?
A więc możemy sobie
pozwolić na odłożenie co miesiąc od 50 do 500zł. Gdzie najlepiej
chronić ich wartość w czasie? Gdzie powiększać kapitał?
Wyjątkowa oferta! Lokata Bezkarna dla nowych klientów z promocyjnym oprocentowaniem 3,2% w skali roku.
Wyjątkowa oferta! Lokata Bezkarna dla nowych klientów z promocyjnym oprocentowaniem 3,2% w skali roku.
Nie mam w tym miejscu
nic rewolucyjnego do powiedzenia – jeśli interesują nas aktywa
finansowe, możemy swoje oszczędności zanieść do banku, do
towarzystwa funduszy inwestycyjnych, do towarzystwa
ubezpieczeniowego, do skarbu państwa lub na giełdę papierów
wartościowych.
1) Banki komercyjne,
banki spółdzielcze i spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe
to jedyne instytucje finansowe w kraju, które dają gwarancję na
wartość depozytów klientów oraz odsetki (do wysokości 100
tysięcy euro). Na lokatach i kontach oszczędnościowych nie da się
stracić, ale nie da się też zarobić dużo więcej niż wynosi
obecnie inflacja. Wadą depozytów bankowych jest częste naliczanie
podatku Belki, chyba że są opakowane w IKE lub IKZE.
2) Towarzystwa funduszy
inwestycyjnych nie dają żadnych gwarancji, pozwalają za to
inwestować na wielu różnych rynkach (akcji, obligacji skarbowych,
obligacji korporacyjnych, zagranicą) i za pomocą różnych
strategii (np. stabilnego wzrostu, zrównoważonej).
W funduszach otwartych
nie ma wysokich progów wejścia – wystarczy nawet 50-100zł, żeby
zacząć. To na pewno jedna z bardziej dostępnych form lokowania
kapitału. Za możliwość wspólnego inwestowania przez fundusz
zapłacimy jednak opłaty – niektórych da się uniknąć, innych
nie.
Plusem funduszy jest
możliwość optymalizacji podatkowej – odraczania podatku od
zysków kapitałowych dzięki parasolowej konstrukcji funduszu
zawierającego kilka subfunduszy o różnej charakterystyce (w tym
bardzo bezpiecznych), a w formie IKE lub IKZE całkowitego unikaniatego podatku.
3) Firmy
ubezpieczeniowe oferują ubezpieczenia na życie z rzeczywistą
funkcją ochronną lub polisy inwestycyjne z funduszem kapitałowym –
z obu możemy skorzystać przy stosunkowo niskich miesięcznych
wpłatach, np. 200zł. Istnieją produkty ubezpieczeniowe w formie
IKE i IKZE.
Mój największy
problem z ubezpieczeniami, szczególnie o charakterze inwestycyjnym,
to ich koszty. Dodatkowe opłaty zmniejszają prawdopodobieństwo osiągnięcia wysokich stóp zwrotu, szczególnie jeśli właściciel
polisy nie ma konsekwentnej strategii dla swojej inwestycji.
4) Obligacje skarbu
państwa nabywane bezpośrednio u ich emitenta (za pośrednictwem
domu maklerskiego PKO) są zbliżone takimi parametrami jak ryzyko
czy oprocentowanie do depozytów bankowych. Nie są wyceniane w
sposób rynkowy, więc oszczędzający nie musi się martwić o
czasowe wahania wartości kapitału (w przeciwieństwie do funduszy
obligacyjnych). Obligacje skarbowe można opakować w IKE, możliwe
że wkrótce również w IKZE.
5) Na giełdzie
papierów wartościowych można inwestować w akcje, obligacje
skarbowe, obligacje korporacyjne, certyfikaty inwestycyjne (w tym funduszy ETF) oraz bardziej egzotyczne instrumenty finansowe. W
pojedynczej transakcji można nabyć nawet jedną akcję, ale nie
jest to efektywne podejście ze względu na koszty transakcyjne
(prowizje dla biura maklerskiego).
Jeśli chodzi o akcje,
źródłem zwrotów są dywidendy oraz wzrost wartości spółki. Ani
jedno, ani drugie nie jest gwarantowane. Jeśli chodzi o obligacje,
źródłem zwrotów jest wypłata odsetek (tzw. kuponu) oraz zmiany
rynkowych cen obligacji. Rachunek maklerski może występować w formie IKE i IKZE.
Alternatywy wobec aktywów finansowych
Jeśli interesują nas
inwestycje alternatywne, niewielki kapitał może stanowić istotną
barierę wejścia, szczególnie na takich rynkach jak nieruchomości
mieszkaniowe, nieruchomości komercyjne, nieruchomości turystyczne,
ziemia czy akcje i fundusze spółek niepublicznych (private equity czy venture capital).
Nie ma prostego
sposobu, żeby regularnie lokować 50-500zł miesięcznie w tego typu
aktywa, chyba że jest to otwarty fundusz inwestycyjny skupiony na
tych branżach.
W kategorii inwestycje
alternatywne znajdziemy nieskończoną ilość aktywów fizycznych i
niefizycznych, wokół których wytworzył się rynek. Za niewielkie
kwoty można nabywać metale szlachetne w różnych formach (np.
sztabek, monet, biżuterii, itp.), przedmioty kolekcjonerskie (np.
meble antyki, rzadkie książki, znaczki, itp.), dzieła sztuki, a
nawet dobra cyfrowe (np. kryptowaluty jak Bitcoin, domeny
internetowe, itp.). Można też udzielać prywatnych pożyczek (np.
przez portal Kokos).
Jeśli nasza inwestycja
ma przynieść zwrot, musimy mieć przekonanie, że ktoś kiedyś
odkupi od nas te aktywa za wyższą cenę, a zysku nie przejedzą
koszty utrzymania i koszty transakcyjne, które będziemy musieli
ponieść.
Problemem jest to, że
dla wielu alternatywnych aktywów, szczególnie tych bardziej
egzotycznych, nie istnieje rynek regulowany podobny do giełdy
papierów wartościowych, który miałby długą historię
funkcjonowania, mechanizmy nadzorcze, odpowiednią płynność oraz
niskie koszty transakcyjne.
Człowieku, zainwestuj w siebie!
Jeśli aktywa finansowe
i aktywa alternatywne nie spełniają naszych oczekiwań jako
przechowalnia wartości pieniądza, może warto spojrzeć na
oszczędności jako źródło finansowania samego siebie? O co mi
dokładnie chodzi?
Nie musimy być dawcami
kapitału dla innych (np. firm giełdowych przez akcje, obligacje
korporacyjne czy jednostki funduszy inwestycyjnych, skarbu państwa
przez obligacje skarbowe, banków przez depozyty, itp.). Te pieniądze
mogą finansować rozwój naszych inicjatyw biznesowych, naszej
edukacji, zwiększanie jakości życia czy osobistej produktywności.
Jeśli nie będą
bezpowrotnie skonsumowane, tylko przyczynią się do zwiększenia w
przyszłości naszych dochodów i zadowolenia z życia, będziemy
mogli mówić o stopie zwrotu, chociaż prawdopodobnie nie będziemy
w stanie jej precyzyjnie obliczyć. Nie wszystko da się wycenić,
chociaż wszystko pociąga za sobą jakieś skutki ekonomiczne.
Czy jest sens
regularnie odkładać na bardzo odległą przyszłość?
Mam sporo zastrzeżeń
do dominującej postawy wobec oszczędzania na emeryturę i inne odległe cele, która sprowadza się do regularnego odkładania
części naszych dochodów w formie różnych aktywów finansowych.
Zakłada ono, że naszą rolą jest oddawać oszczędności w ręce
sprawniejszych, mądrzejszych i bardziej przedsiębiorczych ludzi za
pośrednictwem instytucji finansowych.
Moim zdaniem każdy
powinien starać się optymalnie alokować swój kapitał, a nie
zdawać się na branżę finansową, która kieruje się przede
wszystkim własnym interesem. Optymalna alokacja kapitału zawiera w
sobie zresztą nie tylko inwestycje w aktywa finansowe i
alternatywne, ale również w edukację, zdrowie, jakość życia czy
inicjatywy i pomysły biznesowe własne, rodziny i ludzi wokół
siebie.
Uważam również, że
o ile cześć naszych oszczędności powinna rzeczywiście być
wytwarzana i lokowana w sposób regularny, nie cały kapitał da się
efektywnie lokować w tygodniowych, miesięcznych czy kwartalnych
cyklach. Na niektóre okazje, czy to na rynku akcji, obligacji,
funduszy, nieruchomości, metali szlachetnych, dzieł sztuki czy
czegokolwiek innego, trzeba czekać wiele lat. Wtedy warto inwestować
w sposób skoncentrowany, a wcześniej przez długi czas wstrzymywać
się z aktywnością.
Również w życiu
gospodarczym zwroty z inwestycji mogą być zmienne. Kilka pomysłów
może nie wypalić i przynieść straty, a kolejny okazać się takim
sukcesem, że zyski z nawiązką zrekompensują wcześniejsze
niepowodzenia. To objaw normalności. Jeśli mamy do finansów podejście liniowe – co
miesiąc odkładamy stałą kwotę i oczekujemy powtarzalnych,
przewidywalnych wyników – nie będziemy raczej w stanie poradzić
sobie z większą zmiennością charakterystyczną dla wszystkich
ryzykowniejszych inwestycji o wysokim potencjale zysków, w tym biznesowych.
Osobiście stosuję
hybrydowe podejście. Jestem przekonany, że warto regularnie
oszczędzać i inwestować nadwyżki finansowe – najlepiej na różne
sposoby – i ze swojego doświadczenia wiem, że z małych kwot typu
100-500zł miesięcznie tworzą się poważniejsze sumy wraz z
nieuchronnym upływem czasu. Z drugiej strony wiem, że w finansach jest dużo zmienności i nieregularności, z której warto korzystać w świadomy sposób.
Jak to może wyglądać
w praktyce? Najlepiej określić, gdzie domyślnie trafiają najpierw
nasze nadwyżki finansowe. Dla mnie takim miejscem jest darmowe konto oszczędnościowe z pełnym dostępem do gotówki (np. BGŻ Optima) lub subfundusze rynku pieniężnego będące częścią funduszu parasolowego (nabywam bez opłat manipulacyjnych przez mBank, BGŻ Optima lub BossaFund).
Wyjątkowa oferta! Lokata Bezkarna dla nowych klientów z promocyjnym oprocentowaniem 3,2% w skali roku.
Wyjątkowa oferta! Lokata Bezkarna dla nowych klientów z promocyjnym oprocentowaniem 3,2% w skali roku.
Jeśli nie mam lepszego
pomysłu na zagospodarowanie tych oszczędności, po prostu ich nie
ruszam – dobre rachunki oszczędnościowe i fundusze pieniężne z
reguły wygrywają nieznacznie z inflacją, więc spełniają swoją
podstawową funkcję ochronną.
Jeśli widzę dla
części tych pieniędzy (nigdy wszystkich!) lepsze miejsce,
jednorazowo lub stopniowo je tam przenoszę. Może być to np. zakup
jednostek funduszu, w którym widzę potencjał do wzrostu wartości
(najlepiej w ramach tego samego parasola, w którym jest już mój
fundusz pieniężny). Może być to inwestycja w fundusz ETF na
wybranym indeksie lub pojedynczą spółkę np. dywidendową. Może
to być dobra lokata terminowa. Może być to inwestycja w aktywa
niefinansowe, jeśli jestem przekonany o ich wartości.
Za każdym razem staram
się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego decyduję się na konkretną
inwestycję i co zrobię przy różnych okolicznościach w trakcie
jej trwania. Regularnie monitoruję stopę zwrotu każdej otwartej inwestycji za pomocą tych wzorów.
Tutaj więcej artykułów
o finansach osobistych, oszczędzaniu na emeryturę i inwestowaniu na emeryturę.
Warto również przejrzeć różne narzędzia wspomagające oszczędzanie i inwestowanie.
Zapraszam do
zapisywania się na bezpłatny, e-mailowy tygodnik Moja Przyszła Emerytura – co niedzielę podsumowanie tygodnia, zapowiedzi oraz coś ekstra.
Bardzo podoba mi się ten wpis. Tak właśnie jest, że rzadko kto może sobie pozwolić na odkładanie większych kwot w miesiącu i czasem trzeba trochę poczekać, żeby móc cokolwiek z tymi środkami zrobić. Świetnie pokazałeś siłę małych kwot odkładanych regularnie :)
OdpowiedzUsuńDzięki za miły komentarz! Pozdrawiam i proszę wracać!
UsuńŚwietny wpis :)
OdpowiedzUsuńnawet z odkładania i 20 zł msc rocznie zrobi się 240 + jakies odsetki małe zł itd.. :)
i ktoś kto na prawdę ma mało pieniędzy po roku, dwóch czy trzech może sobie zrobić jakąś poduszkę finansową..
Magda
Dzięki za miły komentarz! Opócz konkretnych kwot, którę będą właśnie taką "poduszką finansową", regularność opłaci się również w ten sposób, że wypracujemy nawyk tworzenia i odkładania nadwyżek finansowych. To naprawdę bezcenne. Pozdrawiam i proszę wracać!
UsuńNaprawdę warto zdać sobie sprawę z wartości tych niewielkich kwot. Moja matka ma niecałe 52 lata. Powiedziała mi kiedyś, że dla niej jest już za późno na oszczędzanie na emeryturę, zwłaszcza że jej wypłata jest tak niska, że nie pokryłaby np. moich miesięcznych kosztów związanych z utrzymaniem mieszkania. Dałem więc jej coś obrazowego. 50 złotych miesięcznie daje 600 złotych rocznie. Po 10 latach jest już sześć tysięcy. Oczywiście nie musi inwestować w akcje na których się nie zna - wystarczy konto oszczędnościowe równe pi przez drzwi z inflacją. Uzbierana suma sterydami do emerytury nie będzie, ale jak znalazł na nagrodę za zakończenie kariery zawodowej. Może wyjazd do Azji, może przyczepa campingowa, cokolwiek przyjemnego :-)
UsuńCo do wygospodarowywania różnych oszczędności, to czasami fajne pomysły pojawiają się w czwartkowej kolumnie Ekipy Samcika w Gazecie Wyborczej. Są tam różne triki jak np. przelewy zaokrąglające. Ciekawostka - gdy za zakupy płaci się kartą, reszta pozostała do np. pełnych 10 złotych jest przelewana na konto oszczędnościowe. Dużym obciążeniem to nie jest, a po roku podobno można uzbierać cichaczem czterocyfrową sumę.
Najważniejsze to jednak zdać sobie sprawę ze swoich miesięcznych kosztów. Tak jak z oszczędzaniem w nieodpowiednich programach - okazuje się że najwięcej płaci się za wygodę i przyzwyczajenie. Zmiana tego może doprowadzić do wygospodarowania dodatkowych realnych środków.
Dzięki za - jak zwykle- trafny komentarz. Pozdrowienia (również dla mamy)!. Proszę wracać!
UsuńMoim zdaniem również warto odkładać (inwestować) małe kwoty. Zdarzają mi się sytuacje, że tracę pieniądze w głupi sposób, tymczasem odkładając 100zł miesięcznie po kilku latach może się uzbierać ładna suma. Osobiście zacząłem inwestować w tzw. social leading, czyli pożyczki społecznościowe. Są strony internetowe, na których osoby chcą pożyczyć pewną sumę pieniędzy. Inni składają się na pożyczkę. Korzyść jest dla dwóch stron, ponieważ pożyczkobiorca dostanie pożyczkę z mniejszym oprocentowaniem niż w banku, zaś osoby, które inwestują mogą zyskać nawet kilkanaście procent rocznie. Niby nie wiele, z 1200zł zrobi się ok. 1320, ale gdyby się nie inwestowało to te pieniądze moglibyśmy roztrwonić. Jest co prawda ryzyko, że ktoś pożyczki nie zwróci, dlatego warto pożyczać osobom z dużą ilością pozytywnych opinii, które wywiązywały się ze spłat.
OdpowiedzUsuńPożyczki społecznościowe to super ciekawy kierunek działania. Nigdy osobiście w ten sposób nie lokowałem środków, ale koncepcja wydaje mi się fenomenalna. Głównie dlatego, że uczy myślenia o ryzyku - pożyczamy pieniądze jakiejś osobie z pominięciem banku, co oznacza, że to do nas należy zarządzanie ryzykiem (np. dzielenie inwestycji na kilka mniejszych i rozkładanie niebezpieczeństwa braku spłaty, ocenianie jakości pożyczkobiorców, itp). To jest moim zdaniem najciekawszy aspekt tej działalności i warto się jak najwięcej nauczyć, żeby potem móc zastosować swoje obserwacje w innych typach inwestycji, które w gruncie rzeczy też są oparte o finansowanie osoby, firmy lub instytucji. Pozdrawiam, proszę wracać!
Usuń