Chyba po raz pierwszy w
życiu przyglądałem się rynkom przez cały rok – praktycznie
dzień po dniu. Kosztowało mnie to naprawdę sporo czasu i uwagi,
ale potrzebowałem takiej uderzeniowej dawki informacji rozłożonych
w czasie, żeby wypracować własne stanowisko wobec tego, co dzieje
się na rynkach finansowych i jak na to reagować.
Pocieszam się tym, że
wszystko, czego się przez ten czas nauczyłem, posłuży mi jako
filtr, którym będę w kolejnych latach odsiewał szum informacyjny. Już to zresztą robię.
Jeden rok to nie jest
specjalnie długi okres w większej skali, ale to i tak znacznie
więcej niż hiper krótkoterminowa perspektywa, którą kieruje się
wiele osób w swoich finansach osobistych oraz inwestycjach. Z
perspektywy 12 miesięcy wydarzenia jednego dramatycznego dnia czy
jednego fenomenalnego tygodnia, które regularnie pojawiają się na
rynkach w różnych kombinacjach, wyglądają zupełnie inaczej.
W poprzednim wpisie
przyglądałem się kilku błędom inwestycyjnym, które popełniłem w mijającym roku. W tym wpisie chciałbym spojrzeć z dystansu na
to, czego nauczyłem się o finansach i rynkach w 2013 oraz
zastanowić się, czego chciałbym nauczyć się w nadchodzącym
roku?
1. Alokacja między
klasy aktywów czy selekcja papierów wartościowych?
Po doświadczeniach
2013 roku (i poprzednich lat) jestem przekonany, że bardzo ważne
pytanie dla indywidualnego inwestora brzmi: „czy będziesz działać
na poziomie alokacji między klasy aktywów czy na poziomie selekcji
pojedynczych papierów wartościowych”?
Dla mnie to zupełnie
odrębne sposoby działania, które wymagają innych umiejętności i
są obciążone innym poziomem ryzyka.
Wytłumaczymy najpierw
pojęcia. Jako alokację między klasy aktywów rozumiem inwestowanie
w duże, zdywersyfikowane portfele akcji, obligacji lub innych
aktywów finansowych (np. za pomocą funduszy ETF, funduszy indeksowych czy tradycyjnych funduszy inwestycyjnych). Jako selekcję
papierów wartościowych rozumiem samodzielne wyszukiwanie, ocenianie
i dobieranie akcji, obligacji lub innych aktywów finansowych do
portfela.
W pierwszym przypadku
otrzymujemy niższe ryzyko, ale też niższy potencjał zysków. Nie
musimy również zajmować się takimi operacjami jak reinwestycja
dywidend, obejmowanie praw poboru nowych emisji, rotacja spółek w
portfelu, itp. O optymalnym rozłożeniu kapitału między klasy
aktywów decydować powinny nasze indywidualne okoliczności (np.
horyzont inwestycyjny, wiek, tolerancja na ryzyko, itp.) oraz
okoliczności makroekonomiczne (np. stopy procentowe, inflacja, etap cyklu koniunkturalnego).
W drugim przypadku
otrzymujemy wyższe ryzyko (włącznie z utratą 100% kapitału), ale
też znacznie wyższy potencjał zysków. Musimy zajmować się
takimi operacjami jak reinwestycja dywidend, obejmowanie praw poboru
nowych emisji, rotacja spółek w portfelu, itp. O optymalnym
rozłożeniu kapitału między konkretne akcje i obligacje decydować
powinna nasza ocena spółek, które firmują te papiery wartościowe.
Jeśli chodzi o mnie, w
tej chwili komfortowo czuję się wyłącznie na poziomie alokacji
między klasy aktywów, dlatego domyślnymi narzędziami do osiągania
ekspozycji na rynek akcji, obligacji korporacyjnych czy obligacji
skarbowych będą dla mnie fundusze. Tak długo jak nie wypracuję
warsztatu do pracy na poziomie selekcji papierów wartościowych, nie
dotykam akcji i obligacji pojedynczych spółek.
2. Fale entuzjazmu,
fale pesymizmu
W czerwcu 2013 mieliśmy
globalne załamanie na rynku długu, co widać między innymi po raczej słabych wynikach funduszy obligacji skarbowych w tym roku.
Mieliśmy kontynuację spadków ceny złota oraz powiązanych z nim
aktywów (np. spółek poszukujących i wydobywających ten kruszec).
Mieliśmy raczej nieudaną emisję publiczną akcji firmy Energa.
Mieliśmy zimny prysznic na rynku polskich akcji w grudniu. Co łączy
te wszystkie negatywne wydarzenia?
Następowały one po
krótszych lub dłuższych falach entuzjazmu na rynkach. Fundusze
obligacji skarbowych przez kilka lat poprzedzających czerwiec 2013
notowały fantastyczne wyniki. Złoto drożało przez kilkanaście
lat. Energa wchodziła na giełdę po bardzo udanych debiutach PKP
Cargo oraz Newagu. W listopadzie WIG ustanawiał wieloletni szczyt, a
w mediach zaczynało szumieć o sile polskiego rynku akcji.
Oczywiście nigdy nie
da się z pewnością przewidzieć, czy mamy na jakimś rynku do
czynienia z bańką. Aktywa mogą drożeć lub tanieć bez przerwy
przez lata i pozostawanie całkowicie poza rynkiem wcale nie jest
najlepszym rozwiązaniem ani w jednym, ani w drugim przypadku.
W każdym razie w 2013
utwierdziłem się w przekonaniu, że powszechny entuzjazm na każdym
rynku jest sygnałem ostrzegawczym. Jeśli większości się wydaje,
że mogą łatwo zarobić na jakichś aktywach, prawdopodobnie nie ma
już na rynku premii za ryzyko i trzeba włączyć podwyższoną
ostrożność.
Ten mechanizm działa
również w drugą stronę – po falach pesymizmu ceny są niższe i
na rynku pojawia się premia za ryzyko. Wtedy warto z większą
sympatią spoglądać na niekochane aktywa i zastanowić się, czy
ich wartość w przyszłości ma szansę wrócić na wyższe poziomy.
3. Rynki finansowe są globalne
W 2013 po raz pierwszy
z taką siłą dotarło do mnie, na czym polega globalny przepływ
kapitału. Rynki finansowe są pod tym względem o wiele bardziej
zaawansowane niż np. realna gospodarka czy współczesne
społeczeństwa. Co to w praktyce oznacza?
Nie ma w zasadzie
żadnych barier, żeby przeciętny Malinowski ze swojego mieszkania w
Stargardzie Szczecińskim czy Bielsku-Białej ulokował swoje
oszczędności w aktywa finansowe związane z Chinami, Indiami,
Brazylią, Turcją, krajami afrykańskimi czy amerykańską
gospodarką. Może zrobić to w złotówkach za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych z siedzibą w Polsce, ale może też
korzystać bezpośrednio z oferty giełdy w Paryżu, Nowym Jorku,
Londynie czy Frankfurcie – w euro lub dolarach.
Z jednej strony oznacza
to, że nie jesteśmy skazani na polski rynek, który dla wielu
inwestorów może być zbyt mało różnorodny, zbyt mało
innowacyjny, zbyt mocno uzależniony od polskiej polityki, itp.
Z drugiej strony każdy
inwestor ma możliwość tworzenia naprawdę bogatych portfeli
inwestycyjnych – dopasowanych do własnej tolerancji na ryzyko,
horyzontu inwestycyjnego czy przekonań na temat przyszłości
światowych gospodarek, w tym polskiej.
Zresztą – w związku
z tym, że polski rynek akcji i obligacji jest częścią światowego
obiegu kapitału, warto zastanowić się jakie jest jego miejsce w
skali globalnej. Dlaczego? Ponieważ postrzeganie polskiego rynku
przez lokalnych inwestorów może się różnić diametralnie od
postrzegania go przez inwestorów z Nowego Jorku, Londynu czy Tokyo.
Na przykład polskie
obligacje skarbowe (te wyceniane rynkowo) uchodzą w kraju za
najbardziej bezpieczne aktywa. Ale z perspektywy globalnego inwestora
już tak nie jest – polskie obligacje skarbowe są w tym samym
koszyku co obligacje innych krajów rozwijających się, np. Węgier,
Turcji czy Słowacji, i charakteryzuje je wyższe ryzyko (rozumiane
jako wyższa zmienność oraz rentowność) niż obligacje USA,
Niemiec czy Japonii.
Czy to ma jakieś
znaczenie? Olbrzymie – szczególnie po tzw. reformie drugiego
filaru, która przyniosła zakaz inwestowania w obligacje skarbowe
przez otwarte fundusze emerytalne. Od lutego 2014 inwestorzy
zagraniczni będą mieli zdecydowanie większy wpływ na rentowność
polskich obligacji – jeśli ich gotowość do obejmowania papierów
skarbowych będzie niska (np. z powodu obaw o ryzyko kredytowe Polski),
będziemy obserwować okresy podwyższonej rentowności i spadku cen.
Innymi słowy – stajemy się bardziej wrażliwi w tym aspekcie na
kaprysy globalnego kapitału.
Tutaj cały artykuł o
tym, jak rentowność i ceny obligacji wpływają na wyceny funduszy obligacji skarbowych.
Tzw. zagranica będzie
również dyktować sytuację na rynku akcji, szczególnie na dużych
i płynnych spółkach. Dlaczego? Po pierwsze – od 2014 zmniejszy
się rola jednego z największych lokalnych uczestników rynku –
otwartych funduszy emerytalnych. Ceny akcji to przecież nic innego
jak wolna gra podaży i popytu, a OFE zmuszone zostały ustawowo do
przejścia na stronę podażową. Po drugie – od lat systematycznie
maleje rola inwestorów indywidualnych na GPW i osobiście nie widzę
powodów, żeby ta tendencja miała się na stałe odwrócić. Po
trzecie – Polacy są sceptycznie nastawieni do funduszy
inwestycyjnych oraz do długoterminowego oszczędzania i inwestowania
na rynku kapitałowym (być może słusznie), więc z tego kierunku
też nie ma co liczyć na cuda.
Zresztą – być może
zawsze tak było, że sytuacja w polskiej gospodarce i na polskiej
giełdzie była pochodną sytuacji w globalnej gospodarce.
4. Algorytmy,
abonamenty, sygnały transakcyjne – dziękuję!
We wrześniu 2012
skontaktował się ze mną doradca finansowy pracujący kiedyś dla
Szkoły Inwestowania i przedstawił projekt swojej nowej
działalności. Polegała na typowaniu funduszy kapitałowych
wewnątrz polis inwestycyjnych w taki sposób, żeby pomóc klientom
firm ubezpieczeniowych strategicznie zarządzać swoimi portfelami.
Byłem ciekawy. Dogadaliśmy się, że przez 12 miesięcy będę miał
dostęp do ich narzędzia za darmo.
Po kilku miesiącach
naśladowania wskazań tego „algorytmu”, w kwietniu 2013, byłem
już pewien, że nie chcę mieć z tą formą inwestowania nic
wspólnego. Po pierwsze, wszystkie, ale to wszystkie sygnały w 2013
okazały się antywskaźnikami. Po dynamicznych spadkach, kiedy na
rynku była obecna premia za ryzyko, wskazywały fundusze pieniężne
i obligacji. Po dynamicznych wzrostach, kiedy premia za ryzyko się
wyczerpywała, wskazywały fundusze akcji.
Na tym wykresie WIG
widać, że algorytm sugerował wchodzenie w bezpieczne lub ryzykowne
klasy aktywów praktycznie dokładnie wtedy, kiedy nie należało
tego robić. Algorytm podpowiadał od września 2012 do września
2013 strategię „kupuj drogo, sprzedawaj tanio”!
Niewykluczone, że w
dłuższym okresie jego wyniki będą lepsze. Niewykluczone, że był
to akurat trudny okres, a ja miałem pecha. Ja się już o tym nie
przekonam, bo nie będę korzystał ze wskazań ani tego, ani innych
algorytmów czy systemów.
I to głównie nie
dlatego, że zawiodłem się na tym konkretnym rozwiązaniu –
naprawdę dopuszczam do siebie możliwość, że był to wypadek przy
pracy i w perspektywie kilkunastu lat ta strategia się sprawdzi. Mam
dwa inne powody.
Po pierwsze –
wszelkie owiane tajemnicą algorytmy i systemy, których działania
nie rozumiemy, działają na nas ogłupiająco jako inwestorów.
Dlaczego mamy być bezkrytyczni wobec tych gruszek na wierzbie?
Dlaczego mamy wierzyć, że ktoś ma metodę na zyski bez ryzyka na
rynku kapitałowym? W 2013 roku ostatecznie pogrzebałem myślenie,
że coś takiego jak zyski bez ryzyka w ogóle istnieją.
Jeśli decyduję się
na jakąś strategię, chcę mieć ją jasno opisaną, dogłębnie
zrozumianą i mieć przekonanie, że zadziała (oraz dlaczego). A przede wszystkim chcę być autorem tej strategii, żeby móc ją
dostosować do swoich indywidualnych okoliczności, rozliczać i
ulepszać.
Po drugie – wszelkie
narzędzia tego typu generują dodatkowe koszty. A koszty to wielki przeciwnik inwestora. A jeśli jest właścicielem polisy
inwestycyjnej, korzysta już i tak z jednej z najdroższych metod
inwestowania pieniędzy. Dokładanie kolejnej warstwy opłat, która
i tak nic gwarantuje, to czyste szaleństwo.
Jeśli ktoś nie ma
żadnego pomysłu na swoje inwestycje na rynku kapitałowym – w
jakiejkolwiek formie – nie powinien w ogóle lokować tam pieniędzy
i unikać bólu głowy oraz kosztów związanych z tymi formami
inwestowania.
5. Mierzenie wyników –
kompletny chaos
W 2013 utwierdziłem
się również w przekonaniu, że branża finansowa oraz sami
inwestorzy mają gigantyczny problem z uczciwym i całościowym
księgowaniem stóp zwrotu. O co mi chodzi?
Na przykład firmy
ubezpieczeniowe promują polisy inwestycyjne pokazując historyczne
stopy zwrotu funduszy kapitałowych wchodzących w ich skład. Tylko
właściciel polisy nie ma żadnych szans na taki wynik. Dlaczego?
Ponieważ od tych stóp zwrotu trzeba odjąć koszty utrzymywania tej
polisy, nawet 3-5% w skali roku. A wtedy historyczne 8% zwrotu w rok
na funduszu obligacji zamienia się w 3-5% netto dla właściciela
polisy, a 5% w rok na funduszu pieniężnym zmienia się w 0-2% netto
dla inwestora.
Jeśli chodzi o
inwestorów indywidualnych czy blogerów finansowych standardem jest
przedstawianie siebie w korzystnym świetle na tle rynku czy innych
inwestorów. Jak to osiągnąć?
Pokazywać tylko
selektywne dane (np. małą zyskowną część większego portfela
finansów), nie uwzględniać kosztów, nie wliczać do wyników
nieudanych transakcji, ukrywać bardzo niską wartość inwestycji
pod robiącymi wrażenie procentami, mylić na swoją korzyść
roczną stopę zwrotu z całkowitą stopą zwrotu, prezentować
wyniki wirtualnego a nie realnego portfela inwestycyjnego, itp. -
kreatywna księgowość nie zna granic.
W sumie nie ma
najmniejszego znaczenia, co robią inni. Jedyne, co się naprawdę
liczy, to stworzenie własnego systemu monitorowania swoich
inwestycji, który rozumiemy i którego się konsekwentnie trzymamy.
Daje to nam lepszy wgląd w prawdziwe dane oraz jakąś ochronę
przed – świadomą i nieświadomą – kreatywną księgowością
wszechobecną w świecie finansów.
Tutaj cały artykuł o
obliczaniu stóp zwrotu dla różnego rodzaju inwestycji, który może być dobrym punktem wyjścia do stworzenia własnej metodologii.
6. Różnica między
zarabianiem a inwestowaniem
Jednym z wielkich
wabików związanych z giełdą czy funduszami jest to, że można na
nich zarabiać. Niestety tego typu stwierdzenia mogą wywołać
wrażenie, że z inwestycji kapitałowych da się w stosunkowo łatwy
sposób generować tak samo stabilne dochody jak z pracy.
Z mojego punktu
widzenia jest to kompletne pomieszanie pojęć i rozsądny inwestor
powinien postawić jasną granicę między regularnymi zarobkami z
pracy a ewentualnymi zyskami na jakimkolwiek rynku.
Branża finansowa –
od platform forex po firmy pośredniczące w sprzedaży funduszy
inwestycyjnych czy polis inwestycyjnych – wykorzystuje tą subtelną
różnicę oraz naturalną ludzką cechę – chciwość, żeby
docierać do nas ze swoimi produktami.
„Naucz się pomnażać
własne pieniądze”, „zacznij w końcu zarabiać na giełdzie”,
„zacznij w końcu zarabiać na funduszach”, „3 tysiące zarobku
miesięcznie z domu”. Ja tego nie wymyśliłem. To są hasła
reklamowe różnych instytucji i osób z branży finansowej.
Oczekiwanie powtarzalnych, przewidywalnych „zarobków” na
giełdzie papierów wartościowych, w funduszach inwestycyjnych, na
rynku forex czy jakimkolwiek innym rynku, gdzie występuje zmienność,
jest totalną naiwnością.
Powtarzalne zarobki z
giełdy, funduszy czy platform forex osiągają wyłącznie ich
właściciele, pracownicy, pośrednicy, szkoleniowcy oraz media finansowe – krótko mówiąc
organizatorzy i propagatorzy branży finansowej. Z prowizji maklerskich, opłat za zarządzanie, opłat manipulacyjnych czy spreadów uczestnicy rynku
zapewniają im stabilny byt, ale sami pod żadnym pozorem nie mogą
liczyć na stabilność!
Dla mnie praca i
tworzenie będą miały zawsze priorytet w stosunku do spekulowania,
grania, inwestowania czy jakkolwiek nazwiemy aktywność polegającą
na próbie kupowania aktywów finansowych taniej i sprzedawania ich
drożej.
Dla zdecydowanej
większości przeciętnych zjadaczy chleba, do których z wielką
przyjemnością się zaliczam, jest to jedyne pewne źródło
dochodów oraz fundament, dzięki któremu ich finanse osobiste są
stabilne i pozwalają w ogóle na wystawienie części zasobów na
ryzyko inwestycyjne.
W każdym razie nie
radzę mylić regularnego zarabiania (pracą) z inwestowaniem
rozumianym jako wystawianie pieniędzy na ryzyko. Szczególnie nie
radzę tego robić po serii udanych transakcji lub w okresie
zaawansowanej hossy, kiedy pewność siebie każdego inwestora
wzrasta i podpowiada różne niemądre scenariusze.
Czego chciałbym się
nauczyć w 2014?
Jest kilka spraw, które
mam na celowniku na przyszły rok. Chciałbym się nauczyć między
innymi tego:
- jak tworzy się
indeksy i wskaźniki,
- jak skonstruować
profesjonalny portfel inwestycyjny (od strony matematycznej),
- jak działają
fundusze emerytalne i inwestycyjne po stronie zarządzających,
- jak działają i jak
myślą najlepsi inwestorzy na świecie i w Polsce (np. Ray Dalio,
Sebastian Buczek)
Tutaj wszystkie artykuły na temat oszczędzania i inwestowanie, prywatnej emerytury oraz funduszy inwestycyjnych.
Warto również przejrzeć różne narzędzia wspierające oszczędzanie i inwestowanie.
Zapraszam do zapisywanie się na bezpłatny, e-mailowy tygodnik Moja Przyszła Emerytura – co niedzielę podsumowanie tygodnia, zapowiedzi oraz coś ekstra.
Dobry artykuł.
OdpowiedzUsuńDzięki, pozdrawiam, proszę wracać po więcej!
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńserdeczne dzięki za artykuł jak zawsze zgadzam się w całej rozciągłości !
życzę dużo sukcesów w 2014.
Ela
Dzięki, również życzę sukcesów w 2014, proszę wracać!
UsuńCzytam Twoje artykuły już od zeszłego roku. Nigdzie nie spotkałam się z tak jasnym, rzeczywistym i przejrzystym sposobem wyjaśniania spraw finansowych! Pięknie, czytelnie, jasno i schludnie napisany każdy artykuł. Twoje prace czyta się od dechy do dechy. To dzięki Tobie w zeszłym roku rozjaśniło mi się w głowie ws. IKE, IKZE itp. I tym roku powróciłam również na Twoją stronę, bo przekazujesz swoją potężną wiedzę z szerszego kręgu zasad finansowania. Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za to, że dzielisz się swoimi doświadczeniami.
UsuńJoanna
Jest mi niezmiernie miło, że mogłem pomóc. Proszę wracać. Chciałbym tylko zaznaczyć, że nie jestem profesjonalistą w sensie wykształcenia ekonomicznego czy doświadczenia w branży finansowej, a artykułów nikt nie weryfikuje pod względem merytorycznym. Dokładam wszelkich starań, żeby nie było w nich błędów - co jest też w moim interesie, bo to co piszę, robię - ale nie mogę zagwarantować, że informacje są zawsze 100% aktualne, precyzyjne, itp. Pozdrawiam.
Usuń