Nassim Nicholas Taleb
to jeden z ciekawszych współczesnych myślicieli – nawet jeśli
nie wszystkie jego poglądy można i warto wprowadzać w życie, jego
książki dają naprawdę intrygujący obraz rzeczywistości i
zwracają uwagę na super istotne zjawiska, które łatwo przeoczyć.
Kilka miesięcy temu recenzowałem jego światowy bestseller „Czarny łabędź” o ryzyku pochodzącym ze strony mało prawdopodobnych,
rzadkich i nieprzewidywalnych wydarzeń.
„Antykruchość”
jest w jakiejś mierze kontynuacją rozważań Taleba na temat
ryzyka, zmienności, niepewności, przypadku oraz sposobów na
przetrwanie w coraz bardziej skomplikowanym i nieprzewidywalnym
świecie.
Niestety – wraz z
rosnącym statusem tego autora – rośnie też jego ego, co widać w
bombastycznym, przegadanym i chwalącym samego siebie stylu pisania.
„Antykruchość” wymaga pod tym względem naprawdę dużej
cierpliwości oraz silnego filtru, dzięki któremu wyłowimy
najważniejszy przekaz książki.
No właśnie – jaki
jest najważniejszy przekaz „Antykruchości” i jaki jest jego
związek z tematem długoterminowego oszczędzania i inwestowania?
Ten artykuł to kolejna część niekończącego się cyklu [szerszy obraz].
Przyglądam się w nim spojrzeniu na świat i przekonaniom wpływowych ekonomistów, badaczy rynków, inwestorów, naukowców, myślicieli i praktyków. Nie szukam i nie promuję jednej prawdy objawionej. Uważam, że warto znać i czerpać z różnych sposobów myślenia o rzeczywistości wokół nas.
W tym, co czytam, oglądam i słucham, wyszukuję przydatne pojęcia i narzędzia, dzięki którym można sprawniej i świadomiej podejmować decyzje. Najbardziej interesują mnie względnie trwałe mechanizmy. Najmniej – bieżący szum informacyjny. Mam pragmatyczne podejście do wiedzy. Chcę wiedzieć, jak coś działa, dlaczego i co z tego dla mnie wynika.
We wcześniejszych artykułach przybliżyłem, jak widzą rzeczywistość ekonomiczną, w której przyszło nam żyć, między innymi Ray Dalio, John Bogle, William Bernstein, Hyman Minsky, Robert Shiller, Niall Ferguson, Benoit Mandelbrot, Sebastian Buczek i Mohnish Pabrai.
Co to jest „Antykruchość”?
Chodzi o coś więcej –
jeśli ktoś lub coś jest antykruchy (ang: antifragile), stanie się
silniejszy, mądrzejszy czy bogatszy pod wpływem takich czynników
jak nagłe szoki, niepewność czy zmienność. Jest w stanie
wykorzystać je do swojego wzrostu, rozwoju, itp.
A niby dlaczego miałoby
to być takie ważne? Zdaniem Taleba (i nie tylko) żyjemy w coraz
bardziej skomplikowanym i współzależnym świecie, który coraz
mniej rozumiemy. Dotyczy to praktycznie wszystkich dziedzin życia,
ale w szczególności finansów, technologii oraz biznesu. Wbrew
temu, co nam się wydaje, nie jesteśmy w stanie kontrolować i
przewidywać dużej części procesów zachodzących wokół nas (np.
cykli gospodarczych, wpływu nowych technologii na rynek pracy,
rozwoju nowych chorób, wpływu globalizacji na lokalny biznes,
globalnych przepływów kapitału, sentymentu na giełdach, nastrojów
społecznych, itp).
W takich warunkach
nagłe zmiany, wstrząsy, nieład, przypadek, zmienność,
niepewność, błędy i temu podobne zjawiska są i będą na
porządku dziennym.
Teza Taleba brzmi –
jeśli jesteś antykruchy, nie musisz się martwić o to, w którym
kierunku rozwiną się wydarzenia (np. na giełdzie, na rynku pracy,
w polityce, w biznesie, itp.), ponieważ jesteś przygotowany na
praktycznie każdy scenariusz.
Antykuche mogą być
osoby, związki międzyludzkie, firmy, państwa, systemy polityczne,
portfele inwestycyjne, produkty, itp.
Brzmi cudownie – a
konkretne przykłady? Taleb przytacza opowieść o dwóch braciach –
jednym, który całe życie zawodowe pracował na etacie w firmie
ubezpieczeniowej, i drugim, który jeździł na własną rękę na
taksówce. Pierwszy przez lata odbierał co miesiąc przewidywalną
pensję, wokół której zbudował cały swój styl życia.
Niespodziewanie w wieku 51 lat do firmy zawitał kryzys, a on stracił
pracę i ze względu na swój wiek i brak doświadczenia poza jednym
stanowiskiem w firmie ubezpieczeniowej stał się „niezatrudnialny”.
To przykład kruchości.
Drugi brat jeździł
przez całe życie taksówką – jego zarobki mocno się wahały w
zależności od sezonu, ilości konkurencji, cen paliwa i wielu
innych czynników. To zmusiło go do ostrożnego planowania finansów
osobistych, ulepszania swojej oferty, wyszukiwania rynkowych szans i
unikania zagrożeń. Jeśli nie wiodło się przez kilka miesięcy,
szukał innej pracy (np. jako kierowca ciężarówki). W wieku 51 lat
stoi na własnych nogach i łatwiej adaptuje się do nagłych szoków,
zmienności, przypadkowych szans i zagrożeń, itp. To przykład
antykruchości.
W życiu zawodowym
kruchość może pochodzić z absolutnego polegania na jednym, dużym
źródle dochodu (np. „pewnym” etacie w „pewnej” firmie).
Antykruchość bierze się z dywersyfikacji dochodów pomiędzy
więcej źródeł oraz zrozumienia i przygotowania się na to, że
żadne z nich nie jest absolutnie pewne, a życie gospodarcze jest dynamiczne.
Jeśli chodzi o
inwestycje, kruchość jest tam, gdzie mamy do czynienia z dużym
potencjałem straty (downside), a małym potencjałem zysków
(upside). Przyjrzyjmy się jednej z moich nietrafionych inwestycji z
poprzedniego roku – obligacjom korporacyjnym firmy Gant, które jak
ulał pasują do tej definicji.
Ich potencjał straty
wynosił 100% wartości kapitału – tyle można stracić, jeśli
firma nie zapłaci odsetek od obligacji i nie wykupi ich wartości
początkowej. Jesteśmy blisko zmaterializowania się takiego
scenariusza – spółka złożyła wniosek o upadłość układową
i nie wywiązuje się z umowy z obligatariuszami. Na rynku Catalyst
można sprzedać obligacje tej emisji za zaledwie 30-40% ich wartości
nominalnej w dniu emisji.
A jaki był potencjał
zysków na tych papierach w momencie ich emisji? 11% w skali roku.
Oprocentowanie robiło wrażenie w porównaniu z odsetkami od lokat bankowych czy obligacji skarbowych, ale ryzyko niekorzystnego obrotu
wydarzeń było bardzo duże.
Tak czy inaczej –
upside był ograniczony, w najlepszym scenariuszu 11% w skali roku
przez dwa lata, a downside znacznie większy, w najgorszym wypadku
strata 100% kapitału. Przy czym ryzyko jakiegoś negatywnego
scenariusza było wysokie, ponieważ firma była już wtedy mocno
zadłużona, a rynek nieruchomości mieszkaniowych w stagnacji. To
była krucha inwestycja.
Nic jeszcze nie jest
przesądzone, jeśli chodzi o zobowiązania Ganta wobec
obligatariuszy. I co ciekawe – to właśnie teraz kupno obligacji
tego dewelopera nosi znamiona antykruchej inwestycji. Dlaczego?
Widziałem już
transakcje kupna zawierane przy cenie w wysokości ok. 10% wartości
nominalnej obligacji, czyli 100zł za papier o wyjściowej cenie
1000zł. Co teraz może się wydarzyć z taką inwestycją? Downside
to wciąż 100% (np. 100zł straty na jednym papierze kupionym za 10%
wartości nominalnej). Ale upside w najbardziej optymistycznym
scenariuszu to ponad 1000%.
Żeby to się
wydarzyło, Gant musiałby uniknąć całkowitego bankructwa i
zgodzić się na wykup swoich obligacji po cenach nominalnych i
wypłatę kuponów. To bardzo mało prawdopodobne. Ale nawet jeśli
sąd zgodzi się na umorzenie 50% długu spółki czy coś podobnego,
ja poniosę 50% straty, a ktoś, kto skupował obligacje Ganta po
100zł za sztukę, będzie się cieszył z 500% zysku. Jego
inwestycja – choć wciąż bardzo, bardzo ryzykowna – jest
antykrucha (mała nominalna strata w najgorszym scenariuszu, duży
potencjał zysku w najlepszym scenariuszu).
Jeszcze jeden przykład
z zupełnie innej dziedziny. Ruch drogowy na Zakopiance jest kruchy. Dlaczego? Od pewnego momentu przepustowość tej
popularnej drogi jest niewystarczająca i wzrost liczby samochodów o
np. 10% może skutkować wydłużeniem czasu podróży z Zakopanego
do Krakowa o 15%. Wzrost liczby samochodów o kolejne 10% może
skutkować wydłużeniem czasu podróży o dalsze 30%. Mamy więc do
czynienia z nieproporcjonalnym przyrostem negatywnych zjawisk
(wydłużenie czasu podróży) w odpowiedzi na zmienność jakiegoś
czynnika (ilość samochodów). Ten system jest kruchy.
A jakiś antykruchy
system? Chociażby infrastruktura wyszukiwarki Google – ani
skokowy, ani wykładniczy wzrost liczby zapytań czy też ilości
dokumentów w sieci nie skutkuje spowolnieniem pracy wyszukiwarki,
gorszą jakością wyników czy czymś podobnym. Wręcz przeciwnie –
Google wydaje się ulepszać swoje produkty w miarę, jak stają się
coraz popularniejsze i przetwarzają rosnące ilości na pierwszy
rzut oka chaotycznych informacji. Google korzysta ze zmienności i
nieładu w sieci. Ten system jest antykruchy.
Książkę
„Antykruchość” kupiłem za kilka funtów na brytyjskim Amazon
(od 25 funtów dostawa do Polski gratis). Jest już polskie
tłumaczenie.
Skąd bierze się
kruchość?
Najciekawsze w
książkach Nassima Nicholasa Taleba nie są trochę publicystyczne
pojęcia typu czarny łabędź czy antykruchość, tylko ogólniejsze
obserwacje o niedocenionych zjawiskach we współczesnym świecie, z
których autor wyprowadza swoje wnioski. Jakie to zjawiska?
1. nieliniowość
(nonlinearity)
Biegnę dwa razy
szybciej, pokonuję tą samą drogę w dwa razy krótszym czasie. Za
każde wykonane zadanie (np. wymianę opon na zimowe) dostaję od
klienta 200zł. Za każdy kwadrans spóźnienia, obcinają mi
miesięczną premię o 5%. To liniowe zależności, które większość
z nas rozumie intuicyjnie. Rezultat jest proporcjonalny do włożonego
wysiłku, a przyrost ma stałe tempo.
Problem polega na tym,
że żyjemy w świecie, w którym dominować zaczynają nieliniowe
zależności. Przykładem nieliniowej zależności jest przyrost
długu w czasie – zobowiązania nie rosną liniowo tylko
wykładniczo, z roku na rok coraz szybciej.
Ten wykres pokazuje
przyrastanie długu w wysokości 100 tysięcy złotych
oprocentowanego na 15% rocznie przez dwadzieścia lat. Wartość
zobowiązań rośnie coraz szybciej. Podobnie wyglądałby wykres,
gdybym zwiększał oprocentowanie długu.
Taleb jest wielkim
przeciwnikiem długów, prywatnych i publicznych. Poleganie na nim,
szczególnie w długim terminie, uważa za przejaw kruchości.
Zresztą – zawsze,
kiedy jesteśmy narażeni na tego typu przyspieszający wzrost
zobowiązań lub innych negatywnych konsekwencji, jesteśmy krusi –
podatni na niekorzystny obrót wydarzeń (np. wzrost stóp
procentowych, spadek sentymentu inwestorów, itp.), zmienność,
wstrząsy, brak stabilności, itp. To dla Taleba najważniejsza miara
kruchości.
Co ważne –
nieliniowość może działać też na naszą korzyść. Wyobraźmy
sobie lustrzane odbicie powyższego wykresu – ilustrowałoby
wykładniczy wzrost naszych aktywów w tempie 15% rocznie (tzw.
procent składany). W 20 lat z 100 tysięcy złotych „zrobiłoby
się” ponad 1,6 miliona.
Jeśli jesteśmy po tej
stronie zera i nasze aktywa, majątek, zyski, liczba czytelników czy
cokolwiek innego, czego pożądamy, rośnie nieliniowo w coraz
szybszym tempie – jesteśmy po stronie antykruchości.
2. asymetria
Asymetria to jeden z
ciekawszych aspektów rzeczywistości. Żeby ją zilustrować, Taleb
podaje przykład podróży samolotem, która w założeniach ma trwać
ok. 6 godzin. Gdzie tu asymetria? Otóż czas podróży może się
realistycznie skrócić o nie więcej niż pół godziny, może
godzinę, jeśli warunki będą wyjątkowo sprzyjające. Za to, jeśli
warunki będą naprawdę niesprzyjające (np. paraliż lotniska ze
względu na śnieżycę, atak terrorystyczny, itp.), czas podróży
może się wydłużyć o kilkanaście godzin, a nawet kilka dni.
Konsekwencje są
niesymetryczne – do ugrania jest jakieś 60 minut, a do stracenia
kilkadziesiąt lub kilkaset godzin.
Taleb zwraca uwagę, że
wszystko, co ma większy downside (potencjał straty, koszty) niż
upside (potencjał zysku), jest kruche. I odwrotnie – naszym celem
powinno być maksymalizowanie pozytywnego potencjału w każdej
dziedzinie i unikanie kosztów, potencjału straty.
Idealna inwestycja to
taka, w której koszty są ograniczone, a zyski nieograniczone.
Przykłady? Wielkie firmy internetowe, np. Google, Twitter, Allegro,
które startowały jako nisko-kosztowe start-upy, dzisiaj zarabiają
miliony dolarów i wciąż nie powiedziały ostatniego słowa. To
była idealna inwestycja dla założycieli oraz właścicieli akcji
we wczesnych fazach rozwoju. Podobnie zresztą jak polska firma
odzieżowa LPP czy pocztowa Integer. Oczywiście największy problem
polega na tym, że o idealnych inwestycjach dowiadujemy się post
factum.
Post factum wiem też,
że przykładem asymetrycznej, kruchej inwestycji były obligacje
korporacyjne Ganta, które w małej ilości kupiłem ponad rok temu.
Upside dla inwestora wynosił 11% rocznie przy bardzo dużym ryzyku,
a downside 100% kapitału. Firma złożyła wniosek o upadłość
układową, a obligacje mojej serii wyceniane są na ok 30-40%, ale
raczej niepłynne.
Ten wykres pokazuje,
jaka była asymetria możliwych zysków i strat w momencie ich
emisji. Dla tej klasy ryzyka była naprawdę niekorzystna dla
inwestorów.
Paradoksalnie – już
lepiej wygląda ta inwestycja w tym momencie, szczególnie jeśli uda
się odkupić te obligacje za np. 10% ich wyjściowej wartości,
czyli 100zł za sztukę. Widziałem już takie transakcje. Gant wciąż
walczy o życie, ma majątek, niewykluczone, że będzie się starał
w jakimś stopniu wywiązać się ze swoich zobowiązań. Wtedy
upside dla kogoś, kto kupił obligacje tej firmy za 100zł za
sztukę, będzie wielokrotnie wyższy (nawet ponad 1000% zwrotu w
hurraoptymistycznym scenariuszu) niż downside (wciąż 100%).
Inwestycja dla ludzi o
mocnych nerwach i dostępie do informacji o zamierzeniach spółki,
ale bardziej antykrucha niż oryginalny zakup obligacji
korporacyjnych Ganta.
3. wielkość
Wielkie organizmy są
bardziej narażone na nagłe wstrząsy, zmienność i
nieprzewidywalne szoki. Są bardziej ociężałe, zależne od
obecnych warunków i trudniej im się dostosować do nowych zasad.
Jedną z wielu
ilustracji tej tendencji w życiu społecznym i gospodarczym jest
afera z traderem Jerome Karvielem w Societe General z 2008 roku. Bank
odkrył, że ich pracownik zawarł nieautoryzowanych transakcji na
kwotę ok. 50 miliardów euro. W ciągu kolejnych trzech dni bank
musiał zlikwidować wszystkie niechciane pozycje, a że były
gigantyczne, jego aktywność na rynku spowodowała spadek cen i
łączną stratę prawie 5 miliardów euro.
Gdyby zamiast 50
miliardów euro, bank sprzedawał aktywa o wartości 5 miliardów
euro – rynek prawdopodobnie wchłonąłby je bez specjalnego
zainteresowania i bez straty dla ich właściciela. Wielkość
aktywów i ich paniczna wyprzedaż spowodowały jednak, że koszty
zaczęły w pewnym momencie rosnąć wykładniczo w oszałamiającym
tempie.
Szybki przykład, który
dobrze ilustruje efekt zbyt dużych rozmiarów. Jeśli ktoś wyskoczy
z 15 metrów na beton, odniesie bardzo poważne obrażenia, być może
zginie. Ale jeśli wyskoczy 30 razy z wysokości pół metra – nie
tylko nic mu się nie stanie, być może jego kości i mięśnie się
wzmocnią. Mimo że obie osoby pokonały ten sam dystans – 15
metrów.
4. złożoność
Złożone systemy są
bardziej podatne na nagłe wstrząsy i nieprzewidywalność, przede
wszystkim dlatego, że zbiega się w nich olbrzymia liczba czynników,
które oddziałują na siebie w niekontrolowany sposób.
Prawda jest taka, że
wielu złożonych systemów (takich jak światowa gospodarka, polska
gospodarka, system bankowy, wielkie koncerny) nie rozumiemy i nie
jesteśmy w stanie systematycznie przewidywać ich przyszłych
stanów.
5. brak redundancji i
opcjonalności
Redundancja to
„nadmiarowość w stosunku do tego, co konieczne lub zwykłe”.
Kruchość bierze się z tego, że nie zabezpieczamy się na wypadek
negatywnego scenariusza, nie budujemy redundancji. W wielu
dziedzinach jest wręcz odwrotnie – dysponujemy niedomiarem w
stosunku do tego, co konieczne lub pożądane, działamy w
przekonaniu, że będzie tak jak teraz lub lepiej.
Opcjonalność w
książce „Antykruchość” Taleba oznacza sytuację, kiedy mamy
możliwość (ale nie przymus) skorzystania z czegoś. Jeśli
sprawdzi się scenariusz pozytywny, będziemy po stronie wygranych.
Jeśli sprawdzi się scenariusz negatywny, będziemy na neutralnym gruncie. Opcjonalność to ważna cecha aktykruchości.
Jako przykład
opcjonalności działającej na niekorzyść większości
społeczeństwa Taleb przytacza bonusy bankowców w Stanach
Zjednoczonych. Jeśli jest dobrze, zarabiają astronomiczne kwoty,
ale jeśli jest źle, nie czeka ich żadna kara – to społeczeństwo
w sposób pośredni (np. podatki, inflację) poniesie koszty ich
pomyłek.
A jakiś przykład
opcjonalności do zastosowania dla przeciętnej osoby?
Przedsiębiorczość przy niskich kosztach i zobowiązaniach.
Właściciel magazynu gospodarczego „Forbes” powiedział kiedyś,
że prawdziwy interes robi nie ryzykując swoje pieniądze na
giełdzie, ale dostarczając czytelnikom materiałów, porad i
narzędzi, żeby oni mogli ryzykować. Ma wysoki zysk z reklamy przy
bardzo niskim ryzyku, olbrzymi upside, ograniczony downside – to
właśnie opcjonalność.
Książkę „Antykruchość” kupiłem za kilka funtów na brytyjskim Amazon (od 25 funtów dostawa do Polski gratis). Jest już polskie tłumaczenie.
Jak być antykruchym w
finansach?
Czy z książki
„Antykruchość” Nassima Nicholasa Taleba można wyłuskać coś
praktycznego, do natychmiastowego użycia w naszych finansach
osobistych lub firmowych? Proponuję cztery wnioski:
1. dywersyfikacja
dochodów
Pewna pensja na pewny
etacie w pewnej firmie to dla wielu osób ideał zatrudnienia. W
rzeczywistości przywiązywanie się do komfortu i przewidywalności
jednego źródła dochodu, stanowiska, firmy czy branży stoi w
sprzeczności z podstawowymi zasadami zarządzania ryzykiem.
Jedno duże źródło
dochodów to nasz wrażliwy punkt, który przy pierwszym większym
wstrząsie lub innym negatywnym scenariuszu może zamienić się w
punkt zapalny, szczególnie jeśli nie mamy oszczędności.
Zdywersyfikowane
dochody (w tym z własnego kapitału lub produktywnych aktywów, np.
dywidend) pozwalają zmniejszyć ryzyko dużego szoku dla naszych
finansów, zmniejszają presję ze strony decyzji podejmowanych w
nagłych sytuacjach i zwiększają komfort psychiczny.
2. dywersyfikacja
aktywów
Dokładnie taka sama
sytuacja jak z dochodami – wiele osób ma tendencję do
optymalizowania swoich aktywów, szukając najlepszej możliwej
okazji i starając się lokować kapitał najefektywniej. Stawiają
na akcje jednej, dwóch spółek, raz wchodzą na 100% w fundusze akcji, raz na 100% w fundusze obligacji, poświęcają 100% uwagi
jednemu biznesowi.
Taleb nie stawia na
optymalizację zysków kosztem podwyższonego ryzyka. Stawia na
redundancję i rozłożenie ryzyka tak szeroko jak to możliwe.
3. idealna inwestycja:
duży upside, niewielki downside
Najlepsze inwestycje,
czy to na rynkach finansowych, czy w biznesie, mają ograniczone
koszty i straty (downside) oraz jak największy, najlepiej
nieograniczony potencjał zysku (upside). O takich inwestycjach
najczęściej dowiadujemy się jednak post factum (LPP, Integer,
Amazon, Google, Apple, itp.) - jak to zmienić?
Zainwestować w dużą
ilość perspektywicznych biznesów we wczesnej fazie rozwoju –
część z nich okaże się kompletnym niewypałem,
najprawdopodobniej zbankrutuje, część z nich okaże się
przeciętniakami, ale wystarczy, żeby 5-10% z nich naprawdę
wypaliło i cała inwestycja będzie udana.
I nie chodzi tu
wyłącznie o inwestycje giełdowe – przede wszystkim chodzi o
małe, niedrogie, innowacyjne biznesy i projekty, których jesteśmy
właścicielami lub współwłaścicielami. Niewypałom trzeba dać
szybko odejść do historii, a te z perspektywami z zaangażowaniem rozwijać.
Zobowiązań finansowych, które mogą wymknąć się spod kontroli, najlepiej całkiem unikać.
Zobowiązań finansowych, które mogą wymknąć się spod kontroli, najlepiej całkiem unikać.
4. 90% konserwa, 10%
ryzyko
Jeśli chodzi o aktywa
finansowe, Taleb proponuje budować swój portfel z dwóch składników
– jego zdecydowana większość (np. 90%) stanowić powinny
najbezpieczniejsze możliwe rodzaje aktywów (w polskich warunkach
byłyby to obligacje skarbowe i lokaty bankowe), a niewielką część
(np. 10%) powinniśmy obciążyć maksymalnym ryzykiem (opcje,
kontrakty terminowe, fundusze oparte o kontrakty, itp).
Do tego pamiętać
należy o asymetrii – szukajmy takich ryzykownych instrumentów,
które dają nam w tym momencie ekspozycję na duży upside i
niewielki downside. Taleb jest raczej po stronie inwestorów, którzy nie uważają rynku za efektywny i zalecają próby jego
wyczucia (tzw. market timing), szczególnie w momentach przełomowych.
Książkę „Antykruchość” kupiłem za kilka funtów na brytyjskim Amazon (od 25 funtów dostawa do Polski gratis). Jest już polskie tłumaczenie.
Czy warto przeczytać
„Antykruchość” Nassima Nicholasa Taleba?
Najciekawsze są w tym
całym wywodzie obserwacje z pogranicza filozofii i matematyki – o
nieliniowości, asymetrii, roli przypadku, ryzyku związanym z
rzadkimi wydarzeniami, redundancji czy zachowaniach złożonych
systemów. To one są podstawą do snucia teorii o czarnych
łabędziach, ślepym trafie czy antykruchości.
„Antykruchości”
nie czytało mi się jednak tak dobrze jak „Czarnego łabędzia”
- zbyt dużo powtórzeń, wycieczek personalnych i ogólnej
rozwlekłości. Na szczęście "Ślepy traf", którego jeszcze nie czytałem, jest pierwszą książką Taleba, więc spodziewam się czegoś bardziej technicznego, mniej przegadanego.
Tutaj wszystkie poprzednie recenzje książek o finansach oraz artykuły o ryzyku.
Warto również przejrzeć różne narzędzia wspierające oszczędzanie i inwestowanie.
Zapraszam do zapisywania się na bezpłatny, e-mailowy tygodnik Moja Przyszła Emerytura – co niedzielę podsumowanie tygodnia, zapowiedzi oraz coś ekstra.
Ja sądzę, że książka jest Rewolucyjna. Osobiście uważam, że nie jest przegadana i to dobrze że nie ma zbyt dużo technicznych spraw. W książce zawarte są też ciekawe historie i anegdoty dotyczące nauki i wiedzy. Przekonuje mnie też teza, że nie ważne jest ile wiesz a ale ważne byś postępował skutecznie i podaję kila skutecznych heurystyk. Ciekawe również są wątki dotyczące etyki, opartej o osobistą odpowiedzialność.
OdpowiedzUsuńTo niewątpliwie dobra książka, a Taleb ma naprawdę świeże spojrzenie na wiele spraw. Zgadzam się, że teza o heurystykach jako kluczu do skutecznego poruszania się po bardzo skomplikowanym świecie jest super trafna. Pozdrawiam, proszę zajrzeć również do recenzji jego poprzedniej książki "Czarny łabędź:" na tej stronie.
Usuń