Dywidendy to obok
zysków kapitałowych najważniejszy powód, żeby w ogóle
inwestować w akcje spółek giełdowych. Z założenia – firmy,
którym powierzamy kapitał, mają przynosić zysk i w jakiejś
perspektywie zacząć się nim dzielić z akcjonariuszami.
Przyjmując, że nigdy nie sprzedamy akcji, to właśnie z dywidend,
a nie różnicy między ceną kupna i sprzedaży, będzie pochodził
nasz ewentualny zwrot.
Rola dywidendy w całym
mechanizmie udziałowych papierów wartościowych jest tak duża, że
to właśnie o ich przyszłą wartość oparte są najważniejsze wzory, za pomocą których analitycy i eksperci z branży finansowej
próbują wyceniać na bieżąco akcje.
Czy warto inwestować w
spółki dywidendowe? Czy to dobry pomysł dla inwestorów zainteresowanych inwestowaniem na emeryturę lub inne odległe cele?
Co to jest dywidenda?
Dywidenda to nic innego
jak wypłata przez spółkę na rzecz akcjonariuszy części zysku.
Jeśli firma wypracowała zysk, może podzielić się z nim z
właścicielami akcji. Zazwyczaj do akcjonariuszy nie trafia cały
zysk, tylko jego część – reszta finansuje bieżącą działalność
i rozwój spółki.
W Polsce dywidendy
wypłacane są najczęściej raz w roku, na dużo bardziej dojrzałym
pod tym względem rynku amerykańskim spółki płacą swoim
akcjonariuszom co kwartał. Stosunek wypłaconej w danym roku
dywidendy do aktualnej ceny akcji nazywa się stopą dywidendy.
Kwota wypłaconej
dywidendy jest odpisywana od rynkowej wartości firmy. Z kasy spółki
ubywa jednorazowo np. 100 milionów złotych, co daje – powiedzmy –
1zł na akcję. Właśnie tyle odcięte zostanie od giełdowego kursu
spółki. Z kolei na rachunek inwestycyjny akcjonariuszy trafi
gotówka (wartość dywidendy na akcję razy ilość posiadanych
akcji minus podatek, chyba że inwestujemy przez IKE lub IKZE).
Uwaga, uwaga – firmy
mogą, ale nie muszą dzielić się zyskiem. To nie jest obowiązek
podobny do wypłaty odsetek przez emitenta obligacji.
To ważna różnica
między inwestowaniem w obligacje i akcje. W pierwszym przypadku mamy
zapisany w umowie harmonogram spłaty odsetek oraz wyjściowej kwoty
pożyczki – jeśli emitent będzie wypłacalny, mamy zagwarantowany
stały dochód. W przypadku akcji kupujemy tylko i aż obietnicę
wzrostu wartości firmy (potencjalne zyski kapitałowe) oraz możliwe,
ale nie gwarantowane, płatności dywidend w przyszłości, jeśli
firma będzie przynosić zyski.
Co więcej – nie ma
żadnej gwarancji, że jeśli w tej chwili firma wypłaca dywidendy,
będzie to robić również za rok, dwa lub dziesięć. Może
wykorzystać zyski do finansowania swojej działalności, rozwoju,
przejęć, itp., może też nie przynosić przez jakiś okres zysków.
Co to jest spółka
dywidendowa?
Spółka dywidendowa to
spółka, która regularnie dzieli się ze swoimi akcjonariuszami
zyskiem – w sposób przewidywalny wypłaca dywidendy.
Idealna spółka
dywidendowa dzieli się zyskiem co roku od wielu lat, a na dodatek
nominalna wartość zysku wypłacanego akcjonariuszom rośnie z roku
na roku.
W USA, gdzie tradycja
wypłacania dywidend jest znacznie dłuższa niż historia całego
rynku kapitałowego w Polsce, są firmy, które od ponad 25 lat co
roku zwiększają kwotę dywidendy na akcję – nazywa się je
często Dividend Aristocrats, a ich akcje uchodzą za przewidywalne
źródło stałego dochodu. Wśród nich są takie marki jak Procter
& Gamble, Coca-Cola czy Exxon-Mobile.
W Polsce dobrym punktem
wyjścia do poszukiwań spółek dywidendowych jest indeks WIGdiv –
skupia on trzydzieści firm notowanych na Giełdzie Papierów
Wartościowych w Warszawie, które w miarę regularnie dzielą się
ze swoimi akcjonariuszami zyskiem. Można wśród nich znaleźć
przedstawicieli wielu sektorów gospodarki, od banków poprzez media
po branżę budowlaną. Poniżej komponenty WIGdiv (stan na
październik 2013r).
Od pewnego czasu
solidnymi płatnikami dywidend są przynoszące zyski spółki skarbu
państwa – reperowanie budżetu państwa stało się do pewnego
stopnia obowiązkiem firm takich jak PZU, PKO czy KGHM, a przy okazji
korzystają też inni akcjonariusze.
Kluczem do wpłaty
dywidend są przede wszystkim stabilne zyski oraz stosunkowo
zaawansowana faza rozwoju przedsiębiorstwa. Nie można ich oczekiwać
od firmy skupionej w tej chwili na wzroście – wolne środki będzie
ona wykorzystywać na dalsze inwestycje, np. ekspansję na nowe
rynki.
Jeśli rozwój się
powiedzie, niewykluczone że w przyszłości pojawią się także
dywidendy. Przykład z amerykańskiego podwórka – przez
kilkanaście lat firma Microsoft w ogóle nie dzieliła się z
akcjonariuszami zyskiem, tylko go reinwestowała w siebie. W tym roku
wydała na dywidendy 7,5 miliarda dolarów, co plasuje ją na
czwartym miejscu na liście największych płatników dywidend na
amerykańskiej giełdzie.
Zalety inwestowania w
spółki dywidendowe
1. Olbrzymią zaletą
spółek dywidendowych jest to, że generują względnie stały,
pasywny dochód – ich akcje są źródłem gotówki, która pojawi
się na naszym rachunku inwestycyjnym i będzie do naszej dyspozycji.
Może służyć do sfinansowania bieżących potrzeb lub kolejnych
inwestycji.
W tym sensie spółki
dywidendowe mają swoje zalety zarówno dla osób, które liczą na
dodatkowy dochód do wydania już teraz (np. obecnych emerytów) oraz
długoterminowych inwestorów, którzy planują przeznaczać
wypłacone przez przedsiębiorstwa zyski na kolejne inwestycje i w ten sposób napędzać wzrost swojego majątku.
Skutki reinwestowania
dywidend widać wyraźnie na porównaniu dwóch popularnych indeksów
giełdowych – WIG20 oraz WIG20TR. Ten pierwszy, chyba najbardziej
rozpoznawalny w Polsce, to indeks cenowy – nie uwzględnia wypłat
i reinwestycji dywidend największych polskich spółek przez lata. Z
kolei WIG20 Total Return jest obliczany tak, jakby inwestor
natychmiast po otrzymaniu dywidendy przeznaczał ją na dalszą
akumulację akcji spółek z indeksu WIG20.
Stopa zwrotu WIG20
przez ostatnie trzy lata to ok. -9%, ale jeśli uwzględnimy
reinwestowane dywidendy, będzie to ponad 8% na plusie. Nie jest to
oszałamiający wynik, ale warto pamiętać, że ostatnie trzy lata
były dla tego indeksu raczej trudne.
2. Czy można polegać
na dywidendach jako dodatkowym źródle bieżących dochodów (np. na prywatnej emeryturze)? To super ciekawe pytanie. Nasze dochody zawsze od czegoś
zależą i nie są pewne.
Jeśli pracujemy,
wszystko zależy od kondycji naszego pracodawcy lub naszej własnej
firmy. Dochody mogą się nagle zmniejszyć na skutek jakichś
niepożądanych zmian (np. zwolnienia, redukcje płac, kłopoty z
kontrahentami, itp.). Jeśli zakończyliśmy pracę zawodową, nasze
dochody zależą od kondycji państwa – czy będzie w stanie na
czas i w pełnej wysokości wypłacać w nieskończoność powszechne
emerytury? Jeśli dysponujemy własnymi oszczędnościami, ich
wartość również będzie zależeć od stabilności banków czy
giełdy papierów wartościowych, gdzie ulokowaliśmy gotówkę. Nie
ma nic absolutnie pewnego.
Dlaczego to piszę?
Ponieważ stały dochód z akcji spółek dywidendowych działa na
podobnych zasadach. Nie jest absolutnie pewny – zależy od kondycji
i stabilności poszczególnych firm z naszego portfela. W okresach
wysokich zysków przedsiębiorstw może być bardzo atrakcyjny. W
okresach załamania gospodarczego, gdy wszyscy walczą o przetrwanie,
może być znacznie skromniejszy.
Firmy takie jak PZU,
KGHM, PKO, Impel, Forte, Novita i wiele innych konsekwentnie
utrzymują stopę dywidendy na poziomach znacznie wyższych niż
średnie oprocentowanie lokat bankowych czy obligacji skarbowych.
Nie ma gwarancji, że
zawsze tak będzie, a spółki będą dobrze zarządzane i rentowne w
nieskończoność, ale nie ma też gwarancji, że nie zniknie nasze
stanowisko pracy, państwo nie będzie miało problemów z wypłacalnością czy nie wydarzy się jakiś inny ekonomiczny kataklizm. Receptą na ryzyko specyficzne dla jednej firmy, jest
rozłożenie swojego portfela inwestycyjnego między kilka spółek
dywidendowych różnej wielkości i z różnych sektorów gospodarki.
Wady inwestowania w
spółki dywidendowe
Po pierwsze – przy
inwestowaniu w akcje nie sposób całkowicie oddzielić części
dochodowej (dywidendy) od części kapitałowej inwestycji (wahania
wartości firmy, a co za tym idzie jej kursu). Kupując akcje
nabywamy co prawda prawo do przyszłych dywidend, ale nie jesteśmy w
stanie przewidzieć, czy cena którą płacimy za udziały jest na
pewno atrakcyjna.
W najlepszym
scenariuszu możemy nabyć akcje po niskich cenach i w kolejnych
latach skorzystać nie tylko na wypłacie dywidend, ale również
wzroście rynkowej wartości firmy. Tego typu okazje trafiają się
zazwyczaj we wczesnej fazie rozwoju spółki lub w trakcie załamania
gospodarczego, gdy niewielu inwestorów wierzy w jej przyszłość.
Kupienie wtedy akcji oznacza podjęcie dużego ryzyka, za które jednak rynek potrafi wypłacić za jakiś czas hojną premię.
Przykład? W wrześniu
2008 roku – pod dramatycznej przecenie na polskiej i światowych
giełdach – akcje koncernu wydobywczego KGHM można było kupić za
niewiele ponad 20zł. Rynek wyceniał je na tyle przez kilka tygodni
największego pesymizmu.
Jeśli ktoś miał na
tyle wiary w przyszłość tej firmy, żeby kupować wtedy udziały,
z samych dywidend wypłaconych w kolejnych latach odzyskał już
ponad 55zł, a za każdą akcję dostałby dzisiaj od kupujących
dodatkowo jakieś 120zł.
W najgorszym
scenariuszu może być dokładnie odwrotnie – akcje kupujemy po
wysokich cenach na fali rynkowego optymizmu, a w kolejnych latach ich
ceny oraz stopa dywidendy spadają. Efekt jest taki, że nasz kapitał
jest zdecydowanie niższy i generuje niższe dochody niż
prawdopodobnie zakładaliśmy.
Przykład? Powiedzmy,
że w 2010r. ktoś decyduje się na kupno akcji spółki medialnej
Agora, która została przez bessę przeceniona do ok. 20zł, ma
historię dzielenia się z akcjonariuszami zyskiem i jest komponentem
ówczesnego WIGdiv. Dzisiaj bilans tamtego posunięcia nie wypadłby
najlepiej – wartość firmy nadal się kurczyła i dziś wynosi ok.
10zł na akcję, w 2012r. nie było zysku, więc rok później nie
wypłacono żadnej dywidendy. Łącznie od 2010r. inwestorowi udało
się odzyskać niecałe 2zł na akcje w dywidendach, a jego kapitał
stopniał o połowę.
To dwa ekstremalne
przypadki – inwestowanie w spółki dywidendowe można trochę
„wygładzić” rozkładając inwestycję w czasie i uśredniając cenę zakupu. Istotna jest również staranna selekcja spółek, ale
o tym dużo łatwiej mówić, niż zrobić. Post factum wszystko
wydaje się oczywiste (np. KGHM był lepszą inwestycją w 2008r. niż
Agora), ale w momencie podejmowania decyzji zawsze mamy do czynienia
z niepewnością.
Tak czy inaczej –
spółki dywidendowe to nie tylko stały dochód uzależniony od
zysków firm oraz kondycji gospodarki, to również naturalne dla
rynku akcji wahania wartości kapitału. Zmiany kursów akcji, które
posiadamy, nie zawsze będą po naszej myśli – zawsze natomiast
będą powodować silne emocje.
Typowy inwestor
indywidualny ma udowodnioną naukowo skłonność do kupowania akcji
na fali optymizmu (gdy są relatywnie drogie) oraz pozbywania się
ich na fali zniechęcenia (gdy są relatywnie tanie). Konsekwencje
tego zachowania mogą zachwiać całą strategią inwestowania w
spółki dywidendowe dla stałego, długoterminowego dochodu.
Po drugie – hojnymi
płatnikami dywidend są firmy o określonym profilu. To zazwyczaj
spółki w zaawansowanym stadium rozwoju, często z mniej
dynamicznych sektorów gospodarki (np. energetyka, przemysł
wydobywczy, banki), a co za tym idzie z mniejszym potencjałem
wzrostu wartości przedsiębiorstwa w przyszłości.
Zagrożeniem jest w tym
kontekście możliwość ulokowania oszczędności w akcjach firmy
schyłkowej, mało innowacyjnej, bez perspektyw rozwoju. Nawet jeśli
dzisiaj wypłaca wysokie dywidendy, czy jest w stanie utrzymać lub
zwiększyć ich wielkość w przyszłości? Co może się stać z
wartością firmy i kursem akcji, jeśli przedsiębiorstwo nie ma
wizji dalszego rozwoju?
W ostatnich latach na
polskiej giełdzie najszybciej nabierały wartości nie spółki
dywidendowe, ale ambitne, innowacyjne biznesy, np. producent gier CD
Projekt czy operator pocztowy Integer. Inwestując wyłącznie w
spółki regularnie oferujące wysoką stopę dywidendy, nie mamy
szansy uczestniczyć w zyskach kapitałowych, które są udziałem
tego typu mniejszych, bardziej dynamicznych przedsiębiorstw często związanych
z nowymi technologiami i trendami w gospodarce.
Inwestowanie w spółki
dywidendowe – podsumowanie
Dzielenie się zyskiem
z akcjonariuszami jest wśród polskich spółek dużo
powszechniejsze niż kilka lat temu – to objaw cywilizowania się
rynku kapitałowego. Jeszcze pięć-dziesięć lat temu dominujące
było przekonanie, że kapitał powinien płynąć tylko w jedną
stronę – do firm, a inwestorzy niech zarabiają głównie na
spekulacji cenami. Niech kupują taniej i sprzedają drożej. Dla przeciętnego inwestora to droga donikąd.
Daleko nam jeszcze do
rynków o dłuższej tradycji i kulturze inwestowania w sektor
prywatny, ale jest na polskim rynku rosnąca grupa firm, których
polityka zakłada regularne dzielenie się z akcjonariuszami
wypracowanym zyskiem.
Jeśli już rozważam
inwestycję w konkretną spółkę, czego od pewnego czasu unikam jak
mogę, bo stawiam na fundusze indeksowe, ETF-y oraz fundusze parasolowe, fakt, że wypłaca stabilne dywidendy uważam za wielki
plus i ważne kryterium doboru.
Warto również
przejrzeć różne narzędzia oszczędzania i inwestowania na przyszłość.
Zapraszam do
zapisywania się na bezpłatny, e-mailowy tygodnik Moja Przyszła Emerytura – co niedzielę podsumowanie tygodnia, zapowiedzi oraz coś ekstra.
Bardzo dobry artykuł, miejmy nadzieję, że kultura inwestowania dywidendowego w Polsce będzie się rozwijać. Pamiętajmy też, że w dobie Internetu nie musimy ograniczać się do rynku Polskiego, często lepiej jest kupić porządną zagraniczną spółkę wypłacającą dywidendy kwartalnie. Aby rozszerzyć tematykę artykułu, polecam darmowy kurs video inwestowania dywidendowego na http://www.youtube.com/playlist?list=PLTHoMnA19z-L6Kwl3YdySBk81eMKZluLr
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Wiesław
Dzięki za komentarz. Pozdrawiam, proszę wracać!
Usuń