Przyznaję
bez bicia, że Richard Ferri to jeden z moich ulubionych autorów
piszących o długoterminowym oszczędzaniu, inwestowaniu i zarządzaniu majątkiem. Wydał kilka książek i regularnie udziela
się w magazynie Forbes oraz na własnym blogu. Prowadzi też własną
firmę doradczą.
Opisuje
głównie amerykańską rzeczywistość, więc konieczny jest jakiś
filtr, żeby przełożyć jego koncepcje na polskie podwórko, ale
nie jest to znowu takie trudne. Rynki w dużej mierze rządzą się
podobnymi prawami w całym rozwiniętym świecie, a ludzka psychologia jest taka sama w USA i w Polsce.
Co
znajdziemy w książce „Wszystko o alokacji aktywów”? Dlaczego
jest to pozycja, która może bardzo dużo wnieść do warsztatu
długoterminowych inwestorów? Czy podejście Richarda Ferri do
uczestnictwa w rynkach ma jakieś wady?
Ten artykuł to kolejna część niekończącego się cyklu [szerszy obraz].
Przyglądam się w nim spojrzeniu na świat i przekonaniom wpływowych ekonomistów, badaczy rynków, inwestorów, naukowców, myślicieli i praktyków. Nie szukam i nie promuję jednej prawdy objawionej. Uważam, że warto znać i czerpać z różnych sposobów myślenia o rzeczywistości wokół nas.
W tym, co czytam, oglądam i słucham, wyszukuję przydatne pojęcia i narzędzia, dzięki którym można sprawniej i świadomiej podejmować decyzje. Najbardziej interesują mnie względnie trwałe mechanizmy. Najmniej – bieżący szum informacyjny. Mam pragmatyczne podejście do wiedzy. Chcę wiedzieć, jak coś działa, dlaczego i co z tego dla mnie wynika.
We wcześniejszych artykułach przybliżyłem, jak widzą rzeczywistość ekonomiczną, w której przyszło nam żyć, między innymi Ray Dalio, John Bogle, William Bernstein, Nassim Taleb, Robert Shiller, Niall Ferguson, Benoit Mandelbrot, Sebastian Buczek, Hyman Minsky i Mohnish Pabrai.
Jak inwestować długoterminowo według Richarda Ferri?
Dlatego
Ferri namawia każdego inwestora do trzech rzeczy:
- stworzenia indywidualnego planu inwestycyjnego,
- wdrożenia tego planu w życie,
- monitorowania i utrzymywania planu.
Pierwszy
punkt warto potraktować naprawdę poważnie. W idealnym świecie
powinniśmy stworzyć opis założeń naszego planu w formie
pisemnej, żeby służył nam jako punkt odniesienia w lepszych i
gorszych momentach. Co taki plan powinien zawierać?
- opis naszych potrzeb finansowych dzisiaj i w przyszłości,
- cele oraz horyzont inwestycyjny,
- optymalną dla nas alokację pomiędzy aktywa (uzależnioną od tolerancji ryzyka, wieku, celów, itp.),
- opis instrumentów inwestycyjnych.
Tu od razu muszę
wyjaśnić, że podejście Richarda Ferri i jemu podobnych odrzuca
próby krótkoterminowego wyczucia trendów na różnych rynkach.
Jest to pasywne podejście typu „kup i trzymaj” zmodyfikowane o
kilka elementów.
Po pierwsze, Ferri
zaleca zbudowanie bardzo różnorodnego portfela aktywów, które
wyraźnie się od siebie różnią (np. akcje dużych spółek, akcje
małych spółek, akcje zagraniczne, obligacje skarbowe, obligacje
korporacyjne, obligacje zagraniczne, itp). Dlaczego? Ponieważ dzięki
temu będzie on bardziej odporny na silne wahania wartości kapitału
praktycznie niezależnie od warunków.
A skąd będzie się
brał zysk? Z premii za ryzyko, które towarzyszy każdej z tych klas
aktywów i które w długim terminie (kilka, kilkanaście lat)
powinniśmy zobaczyć, jeśli historia stóp zwrotu na rynkach
finansowych się powtórzy.
Po drugie, Ferri zaleca
określenie procentowego udziału każdej klasy aktywów w naszym
optymalnym, indywidualnym portfelu i regularne wracanie do tych
proporcji np. co 6 miesięcy lub rok za pomocą tzw. rebalancingu (równoważenia portfela). Jakie to ma uzasadnienie?
Jest to najprostszy
sposób, żeby zautomatyzować realizację zysków na udanych
inwestycjach oraz uśrednianie strat na nieudanych inwestycjach.
Chodzi o to, żeby regularnie sprzedawać aktywa, które przynosiły
w ostatnim okresie zysk, a dokupować te, które miały gorsze
wyniki.
Rynki są cykliczne i
kupowanie na spadkach, a sprzedawanie na górkach to rozsądna
taktyka, mimo że wielu początkujących inwestorów działa
dokładnie odwrotnie – kupują coś (np. jednostki funduszy
akcyjnych) po okresach wzrostów, a sprzedają na spadkach, bo boją
się ich pogłębienia. Stały rebalancing to prosty sposób na
przełamanie tego błędnego koła.
Po trzecie, Richard
Ferri podkreśla rolę niskich kosztów przy długoterminowym
inwestowaniu. Chodzi tu zarówno o unikanie wysokich prowizji i opłat dla instytucji finansowych, jak i podatków. Gość należy do
fanatycznych zwolenników tanich funduszy indeksowych oraz funduszy ETF. W tej kwestii trudno niestety zastosować jego rady w polskiej
rzeczywistości – oferta tego typu funduszy jest mikroskopijna i nic nie zapowiada szybkiej zmiany.
Najtaniej możemy w
Polsce inwestować za pomocą indywidualnych kont emerytalnych oraz
indywidualnych kont zabezpieczenia emerytalnego (korzyści podatkowe,
stosunkowo niskie koszty obsługi) oraz funduszy parasolowych
(odroczenie podatku Belki, możliwość ograniczenia kosztów na
tanich platformach inwestycyjnych).
Wizja rynków oparta o
ryzyko
Różne klasy aktywów
mają różne poziomy ryzyka (rozumianego jako możliwe wahania
wyceny). W długim terminie występuje zależność między ryzykiem a stopami zwrotu. Bardziej ryzykowne klasy aktywów (np. akcje małych
spółek) przynosiły historycznie większe zwroty niż mniej
ryzykowne aktywa (np. obligacje skarbowe). Działo się to jednak
przy znacznie większych wahaniach ich wyceny.
Dlaczego tak jest?
Inwestorzy muszą otrzymać dodatkowy zarobek za dodatkowe ryzyko.
Inaczej nikt nie ryzykowałby swoich pieniędzy w sytuacji, kiedy
pewniejsze klasy aktywów płacą tak samo.
Widać to dobrze na
przykładzie obligacji korporacyjnych Gant, których niewielki pakiet
posiadam. W sierpniu ubiegłego roku firma wypuściła nową emisję
obligacji – Gant i cała branża przechodzą trudny okres, więc
musiała zaproponować stosunkowo wysokie oprocentowanie (11% w skali
roku), żeby zachęcić inwestorów do podjęcia tego ryzyka.
Jakieś pół roku po
emisji Gant przechodzi jeszcze głębszy kryzys i inwestorzy obawiają
się bankructwa firmy. W tej chwili obligacje mojej emisji można
kupić za ok. 85% wartości nominału. Cena spadła ponieważ nowi
inwestorzy muszą otrzymać premię za podjęcie dodatkowego ryzyka.
I teraz jeśli Gant
wyjdzie na prostą, będzie terminowo spłacał odsetki i wykupi w
sierpniu 2014 roku tę partię obligacji, nowi inwestorzy zarobią
11% odsetek od nominału w skali roku oraz ok. 15% na różnicy
między ceną nabycia a ceną wykupu. Jeśli Gant nie wyjdzie na
prostą, najprawdopodobniej poniosą duże straty.
Dla długoterminowych
inwestorów ilość ryzyka charakterystyczna dla klasy aktywów ma
podwójne znaczenie. Z jednej strony pozwala przewidzieć, jakich
możemy się spodziewać wahań wyceny tych aktywów (np. w przypadku
małych spółek wahania mogą być olbrzymie, w przypadku obligacji
skarbowych niewielkie). Z drugiej pozwala w jakimś przybliżeniu
przewidzieć, jaki będzie zwrot z inwestycji w różne klasy
aktywów.
W książce „Wszystko
o alokacji aktywów” Richard Ferri przedstawia wieloletnie
wyliczenia dla amerykańskiego rynku dotyczące średniorocznej stopy
zwrotu dla różnych klas aktywów. Szkoda, że nie opisuje w
szczegółach metodologii swoich obliczeń – chętnie stworzyłbym
coś podobnego dla polskiego rynku. Jak tylko znajdę na to sposób,
na pewno się tym zajmę.
Swoje podejście
Richard Ferri podpiera autorytetem znanych ekonomistów i badaczy
rynku. Chodzi przede wszystkim o teorię portfelową zapoczątkowaną
przez Harrego Markowitza w artykule Portfolio Selection, a rozwijaną
między innymi przez Eugene'a Famę i Kennetha Frencha. Zajmuje się
ona możliwościami zwiększania stopy zwrotu poprzez budowanie
portfeli różnorodnych aktywów i ograniczanie tym samym ryzyka.
Drugi ważny nurt to
ekonomia behawioralna reprezentowana przez takich psychologów jak Daniel Kahneman czy Amos Tversky. Zajmuje się ona wpływem stanów
emocjonalnych na nasze decyzje. Lubimy uważać się za istoty bardzo
racjonalne, ale w rzeczywistości tak nie jest. Kilka przykładów?
W czasie wzrostów na giełdzie jesteśmy optymistami i chętniej kupujemy aktywa, które już podrożały, mimo że wyższa cena oznacza niższą oczekiwaną stopę zwrotu. W czasie spadków na giełdzie jesteśmy pesymistami i niechętnie kupujemy aktywa, mimo że niższa cena oznacza wyższą oczekiwaną stopę zwrotu. Zbyt duży wpływ mają na nas najświeższe informacje, na które nieustannie chcemy reagować, zbyt mały długoterminowe trendy, które powinny nadawać względnie stabilny kierunek naszym działaniom. Jest tego dużo więcej.
W czasie wzrostów na giełdzie jesteśmy optymistami i chętniej kupujemy aktywa, które już podrożały, mimo że wyższa cena oznacza niższą oczekiwaną stopę zwrotu. W czasie spadków na giełdzie jesteśmy pesymistami i niechętnie kupujemy aktywa, mimo że niższa cena oznacza wyższą oczekiwaną stopę zwrotu. Zbyt duży wpływ mają na nas najświeższe informacje, na które nieustannie chcemy reagować, zbyt mały długoterminowe trendy, które powinny nadawać względnie stabilny kierunek naszym działaniom. Jest tego dużo więcej.
Co mi się podobało w
książce „Wszystko o alokacji aktywów”
Po pierwsze –
realistyczne i dojrzałe podejście do długoterminowego inwestowania
pieniędzy. Richard Ferri nie sprzedaje tutaj magicznej formuły
wysokich zysków w każdych warunkach bez ryzyka. Ostrzega, że każdy
inwestor w swojej karierze przeżyje okresy załamania i paniki na
giełdach. Przeżyje też okresy euforii i nudy. A najważniejsze, co
może w takich sytuacjach zrobić, to mieć gotowy plan na każdą
ewentualność.
Ferri proponuje, żeby
ten plan był oparty o dobór różnych klas aktywów w proporcjach,
które odzwierciedlają naszą tolerancję na ryzyko oraz cele
inwestycyjne. Ważną cechą tego planu ma być regularny powrót do
oryginalnych proporcji przy pomocy rebalancingu.
Po drugie – to jest
podejście do zastosowania przez każdego przeciętnego inwestora. Tu
nie chodzi o próby wstrzelenia się w krótkoterminowy trend, żeby
dobrze i szybko zarobić. To na pewno kusząca perspektywa, tyle że
trudna do wprowadzenia w życie, szczególnie w długim terminie.
Zamiast tego dostajemy
przepis na portfel złożony z aktywów, które odpowiadają naszej
tolerancji na ryzyko i celom, oraz mechanizm regularnego
dostosowywania go do nowych warunków.
Jak to może wyglądać
w praktyce? Jeśli szukamy stabilności i zysków trochę wyższych
niż na lokatach, może warto stworzyć portfel oparty o polskie i
zagraniczne obligacje skarbowe o różnych datach zapadalności oraz
obligacje korporacyjne. Może do tego służyć fundusz parasolowy, w
skład którego wchodzą subfundusze oparte o te aktywa. Co trzy
miesiące, pół roku lub rok przywracamy naszą inwestycję od
początkowych proporcji. Wiele towarzystw oraz firm ubezpieczeniowych
ma wbudowaną darmową funkcję rebalancingu, więc nie musimy tego
nawet robić ręcznie.
Jeśli akceptujemy
większe ryzyko i liczymy, że rynek akcji da nam zarobić więcej,
możemy dodatkowo do portfela dodać komponent akcyjny. Tu też jest
kilka możliwości, np. subfundusze małych i średnich spółek,
subfundusze akcji zagranicznych, itp.
Co mi się nie podobało
w książce „Wszystko o alokacji aktywów”
Richard Ferri należy
do dość ekstremalnych wyznawców filozofii „kupuj i trzymaj”
zmodyfikowanej o regularny rebalancing. Zaleca trzymanie się swojego
planu w absolutnie każdych warunkach rynkowych. Kierunki rozwoju
rynków są w krótkim okresie nieprzewidywalne, więc najlepiej
trwać przy swoich założeniach bez względu na wszystko.
Jest to dla mnie trochę
zbyt pasywne podejście. Zgadzam się, że w bardzo krótkich
okresach czasu (np. 3-6 miesięcy) możliwości prognozowania rozwoju
wydarzeń są ograniczone. Ale giełdy, gospodarki i inwestorzy
poruszają się w cyklach. Po spowolnieniu gospodarczym przychodzi
ożywienie. Najgłębsza bessa kończy się odbiciem. Najbardziej
euforyczna hossa kończy się załamaniem nastrojów.
Uważam, że warto
korzystać z tej cykliczności – wycofywać się z rynku akcji w
miarę jak kontynuowane są wzrosty i rośnie powszechne przekonanie,
że mamy hossę. Może w tym pomóc obserwacja takich wskaźników
makroekonomicznych jak inflacja, wzrost gospodarczy czy zmiany stóp
procentowych banku centralnego. Innym prostym narzędziem do oceny,
czy rynek akcji może być niedowartościowany jest wskaźnik cena do
zysku i jego modyfikacje dla głównych indeksów, a w skrajnych przypadkach nawet
historyczne wykresy indeksów.
Richard Ferri
kilkanaście razy powtarza w książce „Wszystko o alokacji
aktywów”, że nawet tego typu próby wyczucia rynku są skazane na
porażkę. Ale raz przyznaje, że jeśli już koniecznie chcemy
wykazywać się większą aktywnością, działajmy według zasady
„kupuj, gdy dominuje strach, sprzedawaj, gdy dominuje euforia”.
Jestem zdania, że
zdolność kupowania przecenionych aktywów (szczególnie akcji) w
momencie, kiedy wszyscy tracą nadzieję, i trzymania ich tak długo,
aż nastroje się zupełnie odwrócą to ważny dodatek do dużo
bardziej pasywnej strategii proponowanej przez Richarda Ferri. Tyle
że na takie odwrócenie się trendów trzeba czasem długo poczekać,
tymczasowo notując straty.
Tak czy inaczej,
książka „Wszystko o alokacji aktywów” to spójna i przystępna
propozycja dla inwestorów zainteresowanych długoterminową
obecnością na rynkach. Nawet jeśli nie odpowiadają nam wszystkie
szczegóły tej strategii, można wykorzystać jej niektóre elementy
do udoskonalenia swojego podejścia.
Tutaj wszystkie
recenzje książek o finansach i inwestowaniu oraz artykuły ostrategiach inwestycyjnych, funduszach inwestycyjnych oraz
długoterminowym inwestowaniu.
Warto przejrzeć inne narzędzia wspomagające oszczędzanie i inwestowanie.
Zapraszam do
zapisywania się na bezpłatny, e-mailowy tygodnik Moja Przyszła Emerytura – co niedzielę podsumowanie tygodnia, zapowiedzi oraz coś ekstra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
A co Ty sądzisz?