Tę książkę
powinienem był przeczytać w sierpniu 2008 roku, kiedy po raz
pierwszy kupiłem akcje spółki giełdowej. Gdybym przeczytał ją
ze zrozumieniem, może udałoby mi się uniknąć kilku błędów, które wtedy i potem popełniłem. Ale nie ma co być dla siebie zbyt
ostrym – nie da się nie popełniać błędów, jeśli inwestujemy
pieniądze w sposób ryzykowny.
W sumie zastanawiam
się, czy tego typu książki są w stanie pomóc nam skuteczniej
zarządzać inwestycjami opartymi o giełdę. Na ile jest to wiedza
praktyczna – do wykorzystania w służbie budowania majątku, a na
ile elokwentny opis czegoś bardzo, ale to bardzo nieprzewidywalnego,
który nie sprawi jednak, że będziemy podejmować trafniejsze
decyzje.
Mimo wszystko uważam,
że warto zajrzeć do książki Adama Zaremby „Giełda. Podstawy
Inwestowania” z co najmniej kilku powodów. Nawet jeśli nie
planujemy specjalnie aktywnej obecności na giełdzie. Jakie to
powody?
Powód pierwszy –
warto zrozumieć podstawy
„Giełda. Podstawy
Inwestowania” to podręcznik. Stosunkowo lekkostrawny, ale jednak
podręcznik. To dobra wiadomość dla wszystkich, którzy potrzebują
jakiegoś systematycznego wprowadzenia w tematykę rynku
kapitałowego.
Adam Zaremba zaczyna od
kompletnych podstaw – wyboru rachunku inwestycyjnego, opisu
najważniejszych ryzyk wpływających na wyceny kursów akcji (super
ważna wiedza) i sposobu ich zmniejszania, przeglądu instrumentów
finansowych notowanych na giełdzie oraz opisu najważniejszych
mechanizmów działania giełdy.
Warto znać te podstawy
nawet wtedy, jeśli nie planujemy samodzielnie inwestować
na giełdzie. Akcje, obligacje, fundusze ETF, kontrakty terminowe i
opcje to składnik nie tylko popularnych produktów inwestycyjnych
typu lokaty strukturyzowane, polisy inwestycyjne czy fundusze inwestycyjne. To również składnik (póki co) obowiązkowego
drugiego filaru systemu emerytalnego, tzw. OFE.
Można więc
powiedzieć, że praktycznie każdy dorosły Polak płacący
składkę emerytalną część swoich oszczędności lokuje na
giełdzie papierów wartościowych. Robi to przynajmniej w formie
OFE, ale bardzo prawdopodobne, że również w wielu innych,
dobrowolnych formach. I co z tego?
Moim zdaniem nasze
oczekiwania wobec różnych inwestycji będą dużo bardziej
realistyczne, jeśli rozumiemy, co nimi rządzi. Czego można się po
nich spodziewać. Co jest w normie, a co nie jest w normie. I tak
dalej.
Dlatego nawet jeśli
nie widzimy potrzeby włączania się samodzielnie w handel akcjami,
obligacjami czy certyfikatami na giełdach, warto mieć świadomość
głównych sił i zasad panujących na rynkach.
Powód drugi – giełda
to nieskończona różnorodność
Spotkałem się już z
naprawdę skrajnymi wyobrażeniami o giełdzie. W niektórych kręgach
lokowanie tam pieniędzy jest równoznaczne z hazardem i niegodne
odpowiedzialnej osoby. W innych to maszynka do robienia łatwych
pieniędzy. W rzeczywistości giełda nie jest ani tym, ani tym. Albo
inaczej: może być i tym, i tym. Daje inwestorom praktycznie
nieskończone możliwości, z których trzeba jednak umieć
skorzystać.
Na giełdzie nie
handluje się wyłącznie akcjami, choć to z nimi jest najczęściej
identyfikowana. Do tego dochodzą również obligacje skarbowe,
komunalne i korporacyjne, fundusze ETF oraz certyfikaty inwestycyjne
zamkniętych funduszy inwestycyjnych (np. nieruchomości), kontrakty
terminowe, opcje i inne instrumenty.
Na giełdzie nie
inwestuje się wyłącznie w oparciu o analizę wykresów (tzw.
analiza techniczna). To popularna metoda dla graczy szukających
zarobku na krótkoterminowych i średnioterminowych trendach. Można
jednak inwestować w oparciu o inne podejścia i horyzonty
inwestycyjne. Można, a nawet trzeba, mieszać metody i ulepszać je
w miarę zdobywania doświadczenia.
Jeśli nie zrobimy tego
sami, otrzymamy to w formie produktu inwestycyjnego sprzedawanego w
banku czy firmie ubezpieczeniowej. To inni wymyślą za nas
strategię, dobiorą aktywa, ustalą cele i horyzont inwestycyjny, a
potem sprzedadzą to nam jako optymalną kombinację możliwości
przy naszych potrzebach.
Powód trzeci –
giełda i gospodarka są ze sobą ściśle połączone
Kluczem do skutecznego
inwestowania jest wyszukiwanie zależności między różnymi
czynnikami (np. stopy procentowe a rentowność obligacji, wzrost
gospodarczy a zachowanie giełdy, czas trwania inwestycji a ryzyko,
itp.). Adamowi Zarembie udało się w książce „Giełda. Podstawy
Inwestowania” wskazać na najważniejsze z takich zależności.
Kierowanie się
wskaźnikami ekonomicznymi (np. inflacja czy wzrost gospodarczy) to
nie jest idealna metoda inwestycyjna, ale może pomóc inwestorom bez
ambicji do codziennej obecności na rynku dostosowywać portfel inwestycyjny do cykli koniunkturalnych. To trochę sprytniejsze
podejście niż kierowanie się głównie historycznymi stopami
zwrotu, co jest powszechne wśród początkujących inwestorów.
Powód czwarty –
jakim inwestorem chcesz być, jakim nie chcesz być?
Muszę powiedzieć, że
najważniejsza korzyść, jaką odniosłem z lektury książki
„Giełda. Podstawy Inwestowania”, to utwierdzenie się w
przekonaniu, że nie chcę być krótkoterminowym, technicznym
inwestorem. Nie planuję również w takiej skali jak dotychczas
inwestować w przyszłości w pojedyncze spółki. Zupełnie tego nie
porzucę, ale jednak główne narzędzia, których potrzebuję to
jednostki funduszy ETF, funduszy indeksowych oraz tradycyjnych funduszy inwestycyjnych.
Dlaczego? Ponieważ
potrzebuję wygodnych rozwiązań dla kogoś, kto nie ma czasu ani
ochoty żyć notowaniami giełdowymi na co dzień. Chcę być silnie
zdywersyfikowany i mieć część oszczędności na rynku kapitałowym
w długim terminie. Tutaj więcej o moim podejściu do horyzontu inwestycyjnego.
Giełda nie jest i nie
będzie dla mnie źródłem bieżących dochodów. Celem zdecydowanej
większości moich inwestycji opartych o giełdę nie jest
wypracowywanie zysków w tym miesiącu, w tym kwartale czy w tym
roku. Od tego mam pracę. To zdejmuje ze mnie presję, żeby aktywnie
handlować, próbować przewidywać krótkoterminowe ruchy na rynku –
zamiast ucinać straty, będę je uśredniał w oczekiwaniu na kolejny cykl i okazję do sprzedaży z zyskiem.
Jestem przekonany, że
książka „Giełda. Podstawy Inwestowania” może pomóc też
innym w zdefiniowaniu swojego stylu i podejścia do inwestowania
opartego o rynek kapitałowy. Chodzi tu nie tylko o bezpośrednie
inwestycje na giełdzie, ale też inwestycje za pomocą funduszy
inwestycyjnych czy ubezpieczeń z funduszem kapitałowym.
Książkę Adama
Zaremby kupiłem w tej księgarni internetowej.
Tutaj recenzje innych książek o finansach osobistych, wszystko o strategiach inwestycyjnych oraz długoterminowym inwestowaniu.
Warto również
przejrzeć inne narzędzia wspierające oszczędzanie i inwestowanie.
Zapraszam do
zapisywania się na bezpłatny, e-mailowy tygodnik Moja Przyszła Emerytura – co niedzielę podsumowanie tygodnia, zapowiedzi oraz coś ekstra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
A co Ty sądzisz?