W ostatnim artykule
opisałem pojęcia alokacji aktywów oraz klas aktywów. Są to
kluczowe pojęcia dla każdego inwestora myślącego poważnie o
obecności swoich oszczędności na rynkach finansowych. Trudno
wyobrazić sobie kogoś, kto skutecznie inwestuje przez kilkanaście
czy kilkadziesiąt lat, np. na emeryturę, bez zrozumienia, jakie
inwestycje i dlaczego ma w swoim portfelu.
Inne super ważne
pojęcie, które może nam pomóc określić, jak zainwestować swoje
pieniądze, to horyzont inwestycyjny. Niestety dużo łatwiej
zrozumieć je w teorii niż wykorzystać na swoją korzyść w
praktyce, a największe problemy będą mieć z tym początkujący, rozemocjonowani inwestorzy.
Co to jest horyzont
inwestycyjny? Dlaczego warto go określić dla swoich inwestycji?
Jakich błędów związanych z czasem trwania naszych inwestycji
warto unikać?
Co to jest horyzont
inwestycyjny?
Jednym zdaniem:
horyzont inwestycyjny określa, jak długo planujemy uczestniczyć w
jakiejś inwestycji.
Jeśli świadomie
decydujemy się na kilkunastoletnią polisę inwestycyjną (np. Aegon, Skandia, Nordea, itp.), nasz horyzont inwestycyjny wynosi
kilkanaście lat. Jeśli zakładamy IKE w funduszach inwestycyjnych i
naprawdę myślimy o nim jako inwestycji emerytalnej, nasz horyzont
inwestycyjny wynosi co najmniej tyle, ile brakuje nam do 60 roku
życia. Wtedy skorzystamy z najważniejszej korzyści IKE –
zwolnienia z podatku Belki od zysków w momencie wypłaty.
Ale jeśli widzimy
szybko rosnącą spółkę na giełdzie i chcemy skorzystać na tym
ruchu, nasz horyzont inwestycyjny będzie dużo, dużo krótszy.
Mówimy tu od tygodniach, dniach, w skrajnych przypadkach nawet
godzinach.
Oczywiście nic nie
stoi na przeszkodzie, żeby na polisie inwestycyjnej czy na IKE
(które zostały zaprojektowane jako mechanizmy długoterminowego
inwestowania) stosować krótkoterminowe taktyki.
Tu zaczynają się
jednak dla wielu początkujących inwestorów schody. Najważniejszy
problem to nieustalenie horyzontu inwestycyjnego dla swoich
inwestycji oraz nerwowe zmienianie ich w trakcie trwania inwestycji.
I jeden, i drugi problem znam z autopsji. Sam zmagam się z
dostosowaniem swoich wyborów inwestycyjnych oraz strategii do
swojego horyzontu inwestycyjnego.
Dlaczego warto określić
horyzont swoich inwestycji na samym początku?
W długich okresach
akcje przynosiły w przeszłości inwestorom wyższe stopy zwrotu niż
pozostałe dwie klasy aktywów – obligacje oraz lokaty. Niestety
ich cechą charakterystyczną są również dużo większe wahania
wartości kapitału.
Co z tego wynika? Po
pierwsze - jeśli liczymy na wyższe zyski niż na gwarantowanych depozytach czy bezpiecznych obligacjach skarbowych i możemy być
obecni na rynku długo – akcje powinny odgrywać znaczną rolę w
portfelu. Po drugie – musimy się jednak liczyć z dużymi
okresowymi wahaniami wycen naszych aktywów, które mogą zachwiać
naszą pewnością siebie.
Ideałem dla każdego
inwestora byłaby możliwość zarabiania w trakcie wzrostów na
rynkach akcji oraz chronienie zysku w czasie niepewności. Tego na
pewno nie osiągniemy jednak kierując się strategią „kup i
trzymaj” połączoną np. z uśrednianiem ceny nabycia.
Prawdziwy dylemat brzmi
więc: decydujemy się na konsekwentną, pasywną inwestycję
długoterminową w stylu „kup i trzymaj” z okresowym dokupowaniem
aktywów czy będziemy w krótszych okresach aktywnie zmieniać skład
naszego portfela?
W pierwszym przypadku
mamy do czynienia z prawdziwym długim horyzontem inwestycyjnym, w
drugim przypadku już nie.
W pierwszym polegamy na
założeniu, że w długim terminie wyceny spółek giełdowych rosną
odzwierciedlając wzrost gospodarczy, w drugim naszym polegamy na
założeniu, że potrafimy jakoś przewidywać, kiedy można kupić
tanio, a kiedy sprzedać drogo.
W pierwszym kompletnie
nie interesują nas codzienne, a nawet cotygodniowe zmiany wyceny,
komentarze i przewidywania analityków oraz cała reszta szumu
informacyjnego. W drugim musimy w większym stopniu wsłuchiwać się
w bieżące informacje z rynku i jakoś na nie reagować.
W pierwszym możemy w
dużej mierze zautomatyzować proces inwestowania i w nim specjalnie
nie uczestniczyć, w drugim musimy częściej podejmować decyzje,
najlepiej na podstawie jakichś metod.
W pierwszym możemy nie
przejmować się choćby największymi wahaniami wartości inwestycji
– czas zrobi swoje i ostatecznie zarobimy. W drugim musimy
obstawiać krótkoterminowe scenariusze rozwoju wydarzeń na rynkach,
a jeśli się nie sprawdzą – szybko ucinać straty i obstawiać
kolejny scenariusz. I tak dalej.
Problemy z horyzontem
inwestycyjnym jako wyznacznikiem, w co inwestować
Jestem nieufny w
stosunku do zupełnie pasywnych sposobów inwestowania na rynkach
akcji. Mimo że mój horyzont inwestycyjny to nieskończoność, nie
uważam, że posiadanie portfela złożonego w głównej mierze z
akcji to dobry pomysł w każdych warunkach. Dodałbym co najmniej
trzy dodatkowe czynniki do równania, które może pozwolić nam
skuteczniej inwestować w długim terminie.
1. wyceny
Kupowanie akcji czy
jednostek funduszy inwestycyjnych w momentach ich radykalnego
przewartościowania (zaawansowana hossa) to recepta na stres, niższe
długoterminowe zyski, a może nawet porzucenie inwestycji w panice i
rozgoryczeniu. Im drożej, tym bardziej powinniśmy być skłonni do
częściowego lub całościowego wyjścia z inwestycji w akcje i
fundusze akcyjne. Powinniśmy sprzedawać, a nie kupować.
Poza tym - oczekiwana
stopa zwrotu porusza się w przeciwnym kierunku niż ceny akcji. Im
drożej kupujemy, na tym mniejszy zarobek możemy w przyszłości
liczyć. Warto o tym pamiętać szczególnie w rzadkich momentach
rynkowej euforii (i sprzedawać po długim okresie) oraz głębokiej
paniki (i kupować na długi okres).
2. cykle koniunkturalne
Gospodarka rozwija się
w cyklach, a rynek akcji najczęściej wyprzedza te cykle. W
oczekiwaniu na spowolnienie lub recesję, kursy akcji spadają. W
oczekiwaniu na ożywienie i w okresie wzrostu, kursy akcji rosną.
Jeśli potrafimy
określać moment cyklu koniunkturalnego, w którym znajduje się
gospodarka, możemy z trochę większym prawdopodobieństwem
podejmować decyzje inwestycyjne. Pomocne mogą być takie wskaźniki
jak inflacja, wzrost gospodarczy czy stopy procentowe.
3. dobór instrumentów
Do długiego horyzontu
warto dobrać odpowiednie narzędzie inwestycyjne. Inwestycja w
pojedynczą spółkę, szczególnie małą, to nie jest najlepszy
pomysł. Firmy upadają i nasz wybraniec może nie przetrwać
kolejnego cyklu koniunkturalnego – tak stało się np. z firmą
Euromark (właścicielem marek Campus i Alpinus). Zainwestowałem w jej akcje z myślą o długim terminie i straciłem cały kapitał, mimo że przez długi czas miałem wysokie wirtualne zyski –
Euromark niedawno zbankrutował.
Dlatego przy horyzoncie
inwestycyjnym przekraczającym jeden cykl gospodarczy lepiej postawić
na tradycyjne fundusze inwestycyjne, fundusze indeksowe lub fundusze ETF. Osobiście jestem zwolennikiem dwóch ostatnich, bo są tanie i
bardziej przewidywalne, ale ich oferta w Polsce jest mikroskopijna.
Problemy inwestorów z
horyzontem inwestycyjnym
Najgorsze, co może się
zdarzyć inwestorowi, to zmiana horyzontu inwestycyjnego pod wpływem
wydarzeń lub emocji w trakcie trwania inwestycji.
Kupujemy na przykład
jednostki funduszu ETF na WIG20, bo spodziewamy się wzrostów w
najbliższych tygodniach – nie ustalamy jednak, ani maksymalnej
straty, przy której uznamy, że się pomyliliśmy, ani oczekiwanego
ruchu w górę, przy którym zrealizujemy zysk. WIG20 spada, a my –
działając bez planu – nie sprzedajemy jednostek. Krótkoterminowa
inwestycja staje się inwestycją długoterminową, a my zamrażamy
na nieokreślony czas swoje oszczędności.
Albo odwrotnie:
kupujemy jednostki ETF na WIG20 jako długoterminową inwestycję pod
emeryturę – chcemy skorzystać z długofalowego rozwoju
największych polskich spółek giełdowych. Trzy miesiące po
rozpoczęciu inwestycji nasz pakiet jednostek jest jednak wart o 15%
mniej na skutek spadków na GPW, a my obawiamy się dalszych spadków.
Sprzedajemy jednostki i zakładamy bezpieczną lokatę w nadziei, że
za chwilę i tak odkupimy jednostki taniej. Inwestycja długoterminowa
stała się inwestycją krótkoterminową bez jasnego planu.
Albo jeszcze inaczej –
to piszę z własnego doświadczenia. W marcu 2009 roku, po
szokującej bessie na GPW kupiłem jednostki funduszu Arka BZWBK po
cenie ok. 20zł za sztukę. Z perspektywy czasu była to prawdziwa
długoterminowa okazja. Ale po ok. dwóch miesiącach sprzedałem te
jednostki po ok. 24zł za sztukę i cieszyłem się z zysku ok. 20%.
W tej chwili jednostka jest warta ok 32zł, a w 2011 była warta
ponad 40zł. Tylko co z tego - nie utrzymałem ich dłużej, mimo że
do każdej inwestycji podchodzę długoterminowo. Wysokie, szybkie
zyski skłoniły mnie do realizacji zysków o dużo za wcześnie. Zmieniłem horyzont inwestycyjny w trakcie inwestycji.
Jak ustalić horyzont
inwestycyjny naszej inwestycji?
Co robić? Nie sądzę,
żeby kluczem było wyłącznie określenie długości czasu, który
chcemy posiadać jakąś inwestycję. To zbyt duże uproszczenie.
Na pewno musimy
określić swoją tolerancję na wahania wartości naszej inwestycji
w czasie. W strategii „kupuj i trzymaj” na pewno spotkają nas po
drodze radykalne spadki wyceny akcji. Mamy to jak w banku – nie da
się od tego uciec. W takich momentach osoby, które w rzeczywistości
nie akceptują tego ryzyka, mają skłonność do porzucania
inwestycji lub innych nerwowych ruchów. W pewnym sensie – sami
jesteśmy dużym zagrożeniem dla skuteczności tego podejścia.
Dlatego nawet jeśli
inwestujemy na emeryturę oddaloną o 30 lat, nie wybierajmy
automatycznie akcji. Obciążenia emocjonalne będą w trakcie tej
inwestycji zbyt duże, żeby wykonać jej założenia. Nasz portfel
powinien być dużo bardziej konserwatywny – z przewagą obligacji
oraz depozytów bankowych.
Druga rzecz to
dostosowanie horyzontu inwestycyjnego narzędzi, których chcemy
używać. I co z tego że kupiłem akcje małej spółki Euromark z
myślą o wieloletniej inwestycji? Okazała się złym narzędziem do
tego celu. Zamiast akcji pojedynczych spółek dużo rozsądniej
wybierać fundusze ETF, fundusze indeksowe lub tradycyjne fundusze
inwestycyjne. Jakimś rozwiązaniem mogą być też spółki
dywidendowe lub większy portfel akcji różnych spółek.
Trzecia rzecz to
dostosowanie horyzontu inwestycyjnego do strategii inwestycyjnej,
którą chcemy się kierować. Początkujący inwestorzy często nie
mają szczególnie sprecyzowanej strategii, a jej zbudowanie zajmuje
dużo czasu. Nie każdemu się to udaje. Działanie bez strategii
jest jednak podwójnie ryzykowne – dużo łatwiej dryfować wtedy
między jednym a drugim podejściem, skracać i wydłużać horyzont
inwestycyjny w odpowiedzi na przypadkowe wydarzenia, panikować i
robić nerwowe transakcje pod wpływem chwili.
Tutaj więcej o różnych strategiach inwestycyjnych, w tym równoważeniu portfela oraz
uśrednianiu cen.
I ostatnia rzecz –
wydaje mi się, że warto prowadzić jednocześnie kilka różnych
inwestycji o różnych horyzontach inwestycyjnych, różnych
poziomach ryzyka oraz różnych strategiach. To lepsze środowisko do
rozwoju – możemy się więcej nauczyć. Najważniejsze jednak,
żeby umieć odpowiedzieć sobie z jakąś precyzją, jaki jest
horyzont oraz założenia strategii każdej z tych inwestycji.
Podsumowując:
najlepiej łączmy horyzont inwestycyjny z naszą tolerancją na
ryzyko (rozumianą jako możliwe wahania wartości kapitału),
doborem narzędzi inwestycyjnych oraz strategią inwestycyjną, która
ma nam pomóc w podejmowaniu ważnych decyzji inwestycyjnych w
przyszłości.
Tutaj wszystkie
artykuły o tym, jak inwestować na emeryturę, funduszach inwestycyjnych oraz bezpiecznych lokatach kapitału.
Warto przejrzeć różne narzędzia wspomagające oszczędzanie i inwestowanie.
Zapraszam do
zapisywania się na bezpłatny, e-mailowy tygodnik Moja Przyszła Emerytura – co niedzielę podsumowanie tygodnia, zapowiedzi i coś ekstra.
Jakie instrumenty są dobre w horyzoncie 20-25 lat?
OdpowiedzUsuńJak podzielić portfel % w tak długim horyzoncie?
Zadaje Pan naprawdę ciekawe pytania, na które niestety nie ma łatwych odpowiedzi. Jeśli Pana horyzont to rzeczywiście 20-25 lat, na pewno warto mieć w nim akcje, ale musi się wtedy Pan przygotować na wszystko, co się z tym wiąże, czyli na przykład duże wahania wartości kapitału. Spadki na giełdach w okresach bessy lub koret spadkowych ma Pan jak w banku, na dodatek kilka razy w takim okresie. W takim okresie wystąpią jednak również okresy bardzo atrakcyjnych wzrostów i ryzyko powinno zostać ostatecznie wynagrodzone wyższymi zyskami niż na nieryzykownych aktywach.
UsuńŻeby zmniejszyć te wahania, lepiej jednak podzielić swoje aktywa na kilka części (obigacje, depozyty, akcje) - wtedy będzie trochę więcej spokoju, a w dłuższym terminie zyski za podjęcie ryzyka powinny się również pojawić.
Można do tego starać się regulować proporcje różnych aktywów w odniesieniu do cykli koniunkturalnych (np. kupować akcje w oczekiwaniu na ożywienie gospodarcze) czy wyceny akcji (kupować po korektach spadkowych lub długotrwałej bessie).
Wiem, że będzie to dla Pana trochę irytujące, ale poza tym, co napisałem, nie jestem w stanie pomóc Panu precyzyjnie odpowiedzieć na te pytania. Dlaczego? Ponieważ każda odpowiedź jest całkowicie indywidualna i zależy nie tylko od takich czynników jak tolerancja ryzyka, horyzont inwewstycyjny czy wiek, ale też wiedzy, obecnej sytuacji zawodowej i rodzinnej, oczekiwanej sytuacji zawodowej i rodzinnej, i tak dalej.
Proszę sobie wyobrazić, że w tej chwili ja i mój niewiele starszy brat mamy kompletnie różne podejście do budowania swojego portfela oszczędności i inwestycji mimo że bardzo dużo nas łączy. Jednak to, co nas dzieli, sprawia, że zupełnie inaczej oceniamy sytuację i wykonujemy inne ruchy.
Dlatego zachęcam do całościowej analizy tego, czego Pan oczekuje, co jest możliwe do osiągnięcia i jakich mechanizmów trzeba użyć, żeby to osiągnąć.
Pozdrawiam, proszę wracać!
Dziękuję za odpowiedź. A jak rozpoznawać te cykle koniunkturalne,
Usuńgdzie się teraz znajdujemy?
To też nie jest niestety nauka ścisła. Tutaj artykuł od którego można rozpocząć poszukiwania odpowiedzi na to pytanie: http://www.ipo.pl/private_banking/artykuly/cykl_inwestycyjny_aktywow_czyli_w_co_i_kiedy_inwestowac_592735.html
UsuńWydaje mi się że dobrym sposobem sprawdzanym na własnej skórze jest spora dawka ostrożności na samym początku. Ja zostałem do niej jakoby przymuszony, ponieważ mój horyzont inwestycyjny jest piekielnie krótki - około roku (pieniążki zbierane a potem wydawane na wykończenie mieszkania). Cel główny - ochrona kapitału. Zainteresowałem się więc niemrawymi produktami byle by nie stracić. Jest jednak w tej taktyce zysk ukryty. Skoro zacząłem się bawić w fundusze, z tytułu zacząłem poszerzać swoją wiedzę w zakresie oszczędzania i inwestowania. Po pół roku może poziom tej wiedzy nie powala, jednak zauważyłem się lata świetlne dalej niż poprzednio. Wszystko to dość niewielkim kosztem, ponieważ nie naraziłem się na emocjonalną spekulację. Inna sprawa to fakt, że oszczędności zaczynałem od zera. Teraz nadejdzie kolejny sprawdzian - jakie będzie zachowanie przy już zgromadzonym jakimś tam kapitale. Widzę bowiem u siebie ciągotki na dywersyfikację portfela i wpłacanie części nowych składek na bardziej ryzykownej klasy funduszy. No ale jak zauważył autor - inwestor uczy się przez całe życie.
Usuń