Tydzień
temu opisałem trzy proste strategie inwestowania w fundusze –
strategię przenoszenia dochodów, strategię utrzymywanie wartości
oraz strategię uśredniania ceny nabycia. Nawet jeśli żadna z nich
nie przypadnie nam do gustu, warto prześledzić, jaki takie
mechaniczne podejście do naszej inwestycji będzie miało wpływ na
jej wartość w czasie.
Oczywiście
każdy chciałby osiągać najwyższe możliwe stopy zwrotu –
zarabiać podczas hossy na rynku akcji, a chronić wartość
inwestycji podczas bessy. Dla początkującego inwestora
przewidywanie ruchów wyceny jednostek funduszy akcyjnych oraz
obligacyjnych jest niesamowicie trudne i frustrujące. Ostatni dowód
to masowe wpłaty do funduszy obligacji na początku tego roku –
dokładnie w momencie, kiedy zaczęły wytracać swój potencjał
wzrostu. Może na chwilę, może na dłużej - kto wie?
Mechaniczne
strategie pozwalają zawęzić trochę możliwości ruchu oraz nadają
jakąś logikę całej inwestycji. Powinny również choć trochę
tonować emocje, które są jednym z głównych powodów błędnych decyzji inwestycyjnych.
Dzisiaj
chciałbym przedstawić założenia strategii przenoszenia stałej
liczby jednostek. Na czym polega? Dla jakich inwestorów najlepiej
się nadaje? Kiedy ją stosować?
Jak
inwestować w fundusze – strategia przenoszenia jednostek
Pierwszy
raz spotkałem się z tą strategią w książce Macieja Rogali „Otwarte fundusze inwestycyjne – zasady są proste” i
kompletnie mi się nie spodobała. Ale po kolei.
Polega
ona na rozpoczęciu swojej inwestycji ze 100% zaangażowaniem w
bezpieczne fundusze obligacyjne oraz pieniężne, a potem stopniowym
przenoszeniu stałej liczby jednostek (np. co miesiąc) przez z góry
określony czas do funduszy akcyjnych. Aż do osiągnięcia 100%
zaangażowania w akcje.
Jest
to w pewnym sensie odwrotność tzw. cyklu życia, czyli koncepcji,
która mówi, że to na początku powinniśmy podejmować większe
ryzyko, a potem stopniowo je zmniejszać w bezpiecznych aktywach
(obligacje + gotówka). Tutaj cały artykuł o funduszach cyklu życia
– piszę w nim o badaniach, które pokazują, że odwrotność
cyklu życia jest zazwyczaj skuteczniejsza niż cykl życia.
W
porównaniu z konserwatywnymi, defensywnymi strategiami przenoszenia
dochodów oraz utrzymania wartości, przenoszenie jednostek z
bezpiecznych funduszy do funduszy akcyjnych to również dużo
bardziej ryzykowne podejście. Dlaczego?
W
ostatniej fazie będziemy przecież w 100% w funduszach akcyjnych –
nawet jeśli będą to fundusze mieszane (stabilnego wzrostu czy
zrównoważone), ryzyko straty będzie bardzo realne. A tak jak
wspomniałem – ma to być strategia mechaniczna, więc – jeśli
mamy być konsekwentni – powinniśmy ją wykonać bez oglądania
się na sytuację na rynku.
Ten
element mnie szczerze przeraża – przecież ostatni okres
inwestycji, kiedy jesteśmy zaangażowani w ok. 100% w fundusze
akcyjne może przypaść na spadki na giełdzie. Szczególnie jeśli
przymierzamy się do stosowania tej strategii przez długi okres (np.
20 lat, jak opisał to Rogala w swojej książce), nie jesteśmy w
stanie przewidzieć, jak ułoży się dla nas rynek.
Sprawdziłem
z ciekawości, jak zadziałaby ta strategia przez ostatnie 10 lat dla
dwóch przykładowych funduszy – PZU Obligacji oraz PZU Akcji.
Założyłem, że inwestor wystartował z 50 tysiącami złotych 15
marca 2004r. i wszystko ulokował w funduszu obligacji. Co rok
mechanicznie przenosił 15 marca równowartość 10% jednostek z funduszu obligacji na ten dzień do funduszu akcyjnego. Do 15 marca 2013r. zredukował początkową ilość
jednostek PZU Obligacji do 10%. W jakim punkcie byłaby jego
inwestycja? Poniżej najważniejsze wyniki, tutaj szczegółowe obliczenia oraz notowania funduszy, których użyłem.
Dobre
strony strategii przenoszenia stałej liczby jednostek
Mimo
że ta strategia nie odpowiada mi jako mechaniczne podejście do
długoterminowej inwestycji, widzę jej pewne zalety, które można
wykorzystać choćby przy modyfikowaniu innych strategii. Jakie to
zalety?
Uważam,
że rozpoczęcie inwestowania w fundusze od bezpiecznych opcji
(pieniężnych i obligacyjnych) i stopniowe zwiększanie ryzyka
dobrze współgra z rozwojem umiejętności początkujących
inwestorów. Szczególnie jeśli przechodzą do funduszy z depozytów bankowych (a jest to powszechna historia), rozpoczynanie od funduszy
akcyjnych to może być szok termiczny – zarówno przy wzrostach,
jak i spadkach.
Po
drugie – szczególnie przy planach systematycznego oszczędzania,
kiedy klient zaczyna od zera i w pewnym sensie uczy się regularnie
oszczędzać i inwestować, to podejście może oszczędzić mu
rozczarowania w pierwszych fazach programu. Nie będzie co prawda
osiągać wysokich zysków, ale będzie kumulować realny kapitał,
który po pewnym czasie będzie można wystawić na ryzyko.
Zresztą
i tak w pierwszych fazach takich programów chodzi przede wszystkim o
budowanie kapitału, a nie zarabianie. Powiedzmy, że pierwsze 6
miesięcy udziału przynosi olbrzymie zwyżki na giełdzie, dajmy na
to 20%. Tylko że zgromadzony przez kapitał będzie bardzo mały i
równie mała będzie wartość realnych zysków w tym okresie.
A do
spokojnego kumulowania kapitału lepiej nadają się fundusze
bezpieczne. Oczywiście wytłumaczenie sobie lub komuś innemu,
dlaczego nie uczestniczymy w hossie może być bardzo trudne.
W
każdym razie – nie spisywałbym całkiem na straty tej strategii,
która zakłada, że najpierw głównie chronimy swój kapitał (np.
dlatego że go dopiero budujemy, oszczędzamy), a potem stopniowo zwiększamy ryzyko i szansę na wyższe zyski (inwestujemy).
Po
trzecie i jak dla mnie najważniejsze – o ile strategia
przenoszenia jednostek nie przekonuje mnie jako sposób na
długoterminową inwestycję (np. 20-30 letnią, pod emeryturę),
wydaje mi się całkiem sensowna przy krótszych okresach. Jak to?
Chodzi
mi o jakieś połączenie tej strategii (przenoszenia jednostek
między bezpiecznymi i akcyjnymi funduszami) z cyklami rynkowymi.
Wyobraźmy sobie inwestora, który działa trochę pod prąd
powszechnych zachowań.
W
miarę rozwoju hossy stopniowo przenosi jednostki z funduszy
akcyjnych do obligacyjnych i pieniężnych, a w jej szczytowych
etapach ma 100% lub zdecydowaną większość oszczędności w
bezpiecznych aktywach. Po załamaniu – od pewnego momentu bessy
przenosi stopniowo jednostki z funduszy bezpiecznych do funduszy
akcyjnych, osiągając w pewnym momencie nawet 100% zaangażowania.
Oczywiście
takie zachowanie sprawi, że nasze zyski nie będą optymalne –
może na pół roku przed końcem hossy, my już będziemy w
funduszach bezpiecznych, można pół roku przed końcem bessy my już
będziemy mocno zaangażowani w akcje. Ale liczy się efekt końcowy,
a nie tymczasowe straty – jeśli konsekwentnie wykonamy takie
przesunięcie aktywów i wyczekamy na odwrócenie trendu, rezultaty
powinny być bardzo pozytywne.
Dla
jasności – przy takiej modyfikacji nie mamy już do czynienia ze
strategią mechaniczną, niezależną od sytuacji na rynku. Musimy
samodzielnie oceniać rozwój wydarzeń, identyfikować etapy cyklu
rynkowego i działać.
Jak
inwestować w fundusze za pomocą strategii przenoszenia jednostek –
podsumowanie
Nie
jestem zwolennikiem tej strategii w wersji mechanicznej, szczególnie
w odniesieniu do długoterminowych inwestycji (np. na emeryturę).
Jak na mój gust – zbyt mocno zdajemy się wtedy na rolę przypadku
– nie wiemy przecież, jak ułoży się przez tak długi okres
rynek. Jeśli miałbym wybierać spośród znanych mi strategii
mechanicznych, postawiłbym raczej na strategię przenoszenia dochodu
lub utrzymywania wartości. Ale to tylko moja intuicja, żadnych
badań nie prowadziłem.
Jeśli
widzę tu jakieś zalety, są one związane raczej z psychologicznym
komfortem, który na początku przygody z oszczędzaniem i
inwestowaniem w funduszach może dać inwestorowi tego typu
podejście.
Samo
przenoszenie jednostek pomiędzy funduszami bezpiecznymi i akcyjnymi
to podstawa zarządzania swoim portfelem, tyle że mamy wtedy do
czynienia nie z prostą i mechaniczną strategią, ale aktywnym
podejściem do swojej inwestycji. Jeśli dysponujemy wiedzą i
warsztatem, żeby oceniać sytuację na podstawie danych
historycznych, wskaźników gospodarczych i innych czynników –
konsekwentna strategia przenoszenia stałej liczby jednostek w
odpowiedzi na cykle rynkowe to bardzo dobre podejście.
W
środę więcej o strategii równoważenia portfela (rebalancing), w
piątek o inwestowaniu w oparciu o cykle rynkowe.
Tutaj
wszystkie artykuły o strategiach inwestowania w fundusze, funduszach inwestycyjnych oraz inwestowaniu na emeryturę.
Warto
również przejrzeć inne narzędzia wspierające długoterminowe oszczędzanie i inwestowanie.
Zapraszam
również do zapisywania się na bezpłatny, e-mailowy tygodnik Moja Przyszła Emerytura – co niedzielę podsumowanie tygodnia,zapowiedzi oraz coś ekstra.
Strategia inwestowania w fundusze z zastosowaniem przenoszenia jednostek, przez 10 lat dała 27,28% (niecałe 3% rocznie). Tymczasem nawet na zwykłych lokatach bankowych w tym okresie, po obelkowaniu można było uzyskać 1/3 więcej. Czy warto bawić się w wymyślne strategie, które wymagają wiele zachodu, a efekt jest taki sam lub gorszy?
OdpowiedzUsuńNiedawno ktoś w necie zwrócił uwagę, że po kilkunastu latach inwestowania przeciętna stopa zwrotu z funduszy akcyjnych była podobna do zwrotu z funduszy obligacji. Tyle, że w pierwszym przypadku odbywało się to z dużą większą zmiennością.
Dzięki za komentarz - nie lubię bezpośredniego porównywania lokat bankowych i funduszy. Dzisiaj z takiego porównania płynie wniosek, że lokaty są lepsze, a przy najbliższej hossie dla niektórych popływnie wniosek, że to fundusze są lepsze. No przecież przez ostatni rok albo 2 lata dały 5x więcej zarobić niż lokaty.
UsuńStrategie to sposób na opanowanie chaosu inwestowania. Dla kogoś kto myśli o inwestowaniu w długim terminie nie widzę innej drogi niż poprzez przyjęcie, konsekwentne stosowanie i modyfikowanie swojej strategii.
Jest oczywiście alternatywa - gwarantowane lokaty bankowe, obligacje skarbowe, rachunki oszczędnościowe. To super indywidualna decyzja. Ja mam 30 lat i trzymanie się kurczowo lokat bankowych uważam przy swoim horyzoncie inwestycyjnym za błąd. Chcę być obecny na rynku, a z inwestycji wyjdę nie wtedy, gdy zysk będzie niższy niż na lokatach, ale wtedy, gdy będzie dużo wyższy.
Pokusiłem się o podobne wyliczenia dla trzech TFI. Niestety tylko operowanych przez PSAT TFI bo do ich wycen mam stosunkowo łatwy dostęp. Wejście w marcu 2004 roku podzieliłem na 10 części. Konwersja każdej z nich uwzględnia uzyskany wynik, czyli jeśli część konwertowana w marcu 2007 na dzień konwersji dała wynik 5801,27 PLN to taką kwotą wchodziłem w akcje.
OdpowiedzUsuńBPH
Mieszane 58 147,33 -> 11,29%
Obligacje 82 920,70 -> 65,84%
Akcje 68 753,40 -> 37,51%
Uwagi: Tfi posiada dwa fundusze obligacji o pi przez drzwi podobnych wynikach. W obliczeniach brałem wyniki funduszu 2. Wejście w akcje 03.2007 na dziś ma wynik -33%, 03.2011 -19%
Investors
Mieszane 58 165,21 -> 16,33%
Obligacje 71 512,98 -> 43,03%
Akcje 67 750,95 -> 35,50%
Wejście w akcje 03.2007 na dziś ma wynik -40%, 03.2008 -32%
Skarbiec
Mieszane 68 019,86 -> 36,04%
Obligacja 77 100,65 -> 54,20%
Akcja 87 400,42 -> 74,80%
Wejście w akcje 03.2005 -> na dziś ma wynik 54,61% (prawie tyle samo co obligacja włożona na początku rok wcześniej i trzymana do dziś), 03.2009 -> 53,17%
Hej, rozumiem, że pod pojęciem Mieszane kryje się właśnie strategia pzrenoszenia stałej liczby jednostek. Wygląda na to, że przez ostatnie 10 lat się nie sprawdziła w wersji mechanicznej. Ciekawe, że między towarzystwami mogą występować aż takie gigantyczne różnice.
UsuńTak jak pisałem w treści artykułu, jestem raczej sceptyczny wobec tej strategii w wersji mechanicznej.
Ciekawi mnie Twoja opinia o strategii równoważenia portfela (rebalancing).
Pozdrawiam, dzieki, proszę wracać!