Jeszcze kilka lat temu
omijałem książki typu „Inwestuj we własny etat” Sławomira
Śniegockiego szerokim łukiem. Byłem przekonany, że poradniki o
budowaniu bogactwa służą przede wszystkim wzbogacaniu się ich
autorów i są tak naprawdę litanią oczywistości bez praktycznej wartości. Poza tym jestem z urzędu sceptyczny wobec
wszystkich, którzy chcą mi pokazać, jak zarabiać pieniądze,
zdobyć niezależność finansową, zbudować dochód pasywny i tym podobne.
Co do pierwszej
wątpliwości – kompletnie zmieniłem zdanie. Dla dojrzałego
czytelnika, który rozumie podstawowe pojęcia jak praca czy
odpowiedzialność, jest w takich książkach mnóstwo inspirujących
tropów. Jeśli dobrze odfiltruje się to, co w ogóle nie odnosi się
do naszego życia, to mogą być lektury, które popychają nas do
przodu.
Czy „Inwestuj we
własny etat” Sławomira Śniegockiego to książka, która może
nas popchnąć do przodu w sprawach finansowych? Czy warto ją
przeczytać? Czy to dobra inwestycja?
Co mi się podobało w
książce „Inwestuj we własny etat”?
Książka Sławka to
spójny program zmiany podejścia do finansów osobistych. Śniegocki
proponuje tak naprawdę całą filozofię, której zastosowanie
powinno przełożyć się na stopniowy wzrost kontroli nad naszymi
finansami, a w ostatecznym rozrachunku niezależność finansową.
Na czym opiera się ten
program?
Po pierwsze na
weryfikacji naszych nawyków finansowych. Zazwyczaj działamy w
kwestii pieniędzy na totalnym auto-pilocie – powtarzamy po prostu
zachowania, których nauczyliśmy się w przeszłości. Dotyczą one
pracy, kontrolowania wydatków, oszczędzania, inwestowania, itp.
Wiele z nich – mimo że występują dość powszechnie w naturze –
niekoniecznie jest dla nas korzystnych.
Jakiś przykład?
Choćby to, że nie dywersyfikujemy źródeł dochodu. Najchętniej
polegamy na etatowej pracy dla jednego pracodawcy. Albo to, że
potrafimy marnotrawić kilka godzin dziennie na oglądanie telewizji
czy bezcelowe przeglądanie internetu zamiast ulepszać swoje życie,
uczyć się czegoś lub tworzyć. Albo że bardziej dbamy o samochód
czy parkiet w domu niż własne zdrowie, którego naprawianie
kosztuje nas potem majątek.
Po drugie na zmianie
nastawienia do pieniędzy. To jest większy rozdział, ale
najważniejsze w programie Sławka są wzięcie kontroli nad swoimi finansami (jako wielki fan brania totalnej odpowiedzialności za wszystko, co robimy, nie mogę się nie zgodzić) oraz zrozumienie,
że duże pieniądze biorą się z małych pieniędzy.
Śniegocki w tym
momencie wywraca trochę wszystko na głowie i pisze, że naszym
najważniejszym zasobem nie są wcale pieniądze, ale czas. Mamy go
śmiertelnie ograniczoną ilość i jeśli sprzedajemy go zbyt tanio
innym (słabo płatna praca) lub zwyczajnie trwonimy (czas wolny),
nie mamy żadnych szans na finansową niezależność. Na zawsze
będziemy na łasce swoich pracodawców oraz złych nawyków.
Po trzecie Sławek
Śniegocki zachęca do podjęcia ryzyka i rozpoczęcia inwestowania
natychmiast, bez zastanawiania się, czy to dobry moment, czy nie. To
inwestycje są źródłem finansowej niezależności. Nie muszę
chyba wyjaśniać, że inwestowanie może mieć bardzo różny
charakter – można inwestować na rynku finansowym (fundusze,
akcje, obligacje, lokaty), można na rynku nieruchomości, można inwestować we własny biznes czy własne pomysły.
W „Inwestuj we własny
etat” nie znajdziemy konkretnego planu, jak krok po kroku zarobić
na nieruchomościach czy na giełdzie. To nie jest tego typu książka.
Wyjaśnia ona raczej, jak przełamać opory przed ryzykowaniem
własnych pieniędzy, oraz inspiruje do działania.
Tutaj książka Sławka Śniegockiego w księgarni internetowej za dwadzieścia parę złotych.
Tutaj książka Sławka Śniegockiego w księgarni internetowej za dwadzieścia parę złotych.
Niezależność
finansowa bez rzucania pracy
Mój ulubiony cytat z tej książki brzmi: „największą szansą dla większości ludzi
nie jest rzucanie pracy na etacie i rozpoczynanie własnej
działalności, lecz rozpoczęcie budowania niezależności właśnie
w oparciu o pracę na etacie”.
Moim zdaniem jest to
super rozsądne podejście. Chodzi tu o dywersyfikację źródeł
dochodu i tworzenie czegoś, co wzmacnia nasze finanse osobiste,
również poza etatową pracą.
Obserwuję ostatnio eksplozję zainteresowania takimi tematami jak
niezależność finansowa czy dochód pasywny, ale w ujęciu, które
kompletnie do mnie nie przemawia i ma moim zdaniem krótkie nóżki.
Jest podszyte jakąś frustracją i chęcią wypięcia się na
wszystkich dookoła. Ideałem takiego stanu ma być zarabianie bez
wysiłku i bez zaangażowania na jakichś bezużytecznych usługach,
manipulowaniu innymi, spamowaniu i tym podobnych. Jak dla mnie jest
to droga donikąd.
Dla wielu czytelników najważniejszym pytaniem będzie teraz, co takiego mogą stworzyć lub gdzie się udzielać, żeby zarabiać nie tylko na etacie. Czy dostaną od Sławka Śniegockiego odpowiedź w książce „Inwestuj we własny dług”? Tak – ale na wysokim poziomie ogólności. Podobnie jak np. w książce Kiyosakiego „Bogaty ojciec, biedny ojciec” sami będą musieli przetłumaczyć te rady na rzeczywistość wokół siebie.
Co mi się nie podobało
w książce „Inwestuj we własny etat”?
Na pewno nie podzielam
w 100% podejścia Sławka do ryzyka w inwestowaniu i nie sądzę,
żeby jego filozofia była wskazana dla wszystkich. Jego rada jest
prosta – zacznij inwestować natychmiast, nie traktuj braku wiedzy
jako wymówki, nie unikaj za wszelką cenę ryzyka. Dlaczego?
Po pierwsze – nawet
nietrafiona inwestycja (np. w fundusze) jest lepsza niż bezpowrotne wydanie
jakiejś kwoty.
Po drugie – ryzykowne
inwestycje, mimo że znacznie mniej popularne niż np. gwarantowane rachunki oszczędnościowe lub lokaty terminowe, dają szansę na
dużo większe zyski w przyszłości.
Po trzecie – nawet
nieudane inwestycje są dla nas nauką i wnioski z nich mogą być
cenniejsze niż ewentualne straty.
Jestem w tej kwestii
trochę większym konserwatystą i – choć rozumiem argumenty
Sławka – sądzę, że jego podejście jest trochę zbyt
lekkomyślne. Uważam, że można doprowadzić swoje finanse do
bardzo zaawansowanego poziomu praktycznie kompletnie eliminując z
nich ryzyko inwestycyjne. Co więcej – wielu ludzi właśnie tego
najbardziej potrzebuje.
Ze swojego
doświadczenia wiem, jak skuteczne może być podejście oparte o
agresywne budowanie kapitału z wynagrodzenia za normalną pracę za
pomocą bezpiecznych lokat kapitału. Kluczem są wtedy niskie koszty
życia, wysoka stopa oszczędności (50% i więcej) oraz dostarczanie
wysokiej jakości pracy, za którą inni chcą nam płacić.
Za wyraz przesadnego
optymizmu uważam też to, że ewentualne straty z nieudanych
inwestycji odrobimy w przyszłości dzięki temu, co nauczyliśmy się
na błędach. Przyjrzyjmy się temu, co wydarzyło się na rynku funduszy inwestycyjnych w 2008-2009. Część początkujących
inwestorów rozpoczynała swoją przygodę z funduszami właśnie w
tym czasie i poniosła dotkliwe, dla niektórych szokujące straty.
Nie przeczę, że część
z nich wyciągnęła prawidłowe wnioski (np. nie kupuj przewartościowanych aktywów, nie działaj bez strategii, nie wierz bezkrytycznie w opowieści
doradców finansowych itp.). Ale jest też niemała grupa, która do
dzisiaj żyje w przekonaniu, że zostali oszukani przez
zarządzających funduszami, że na funduszach nie da się zarobić,
że to niezgodne z prawem i coś tam jeszcze.
Ich problem wziął się
dokładnie z tego, że nie mieli wiedzy i nie rozumieli mechanizmów
inwestowania w fundusze. Dlatego jestem zdania, że pierwsze powinno
być co najmniej minimum wiedzy, a dopiero potem ryzyko. W przeciwnym
razie potknięcia mogą być tak kosztowne i tak dezorientujące, że
w niczym nam nie pomogą!
Trzecia rzecz w książce
„Inwestuj we własny etat” Sławomira Śniegockiego, do której
mam spory dystans, to propozycja budowanie praktycznie całego
swojego życia wokół optymalizacji finansowej. Przy odrobinie
złośliwości można tak odebrać tą książkę – optymalizuj to,
maksymalizuj tamto, redukuj jeszcze coś innego, tu zaoszczędzisz
50zł, tam zarobisz 100zł, które możesz zainwestować. To są
twoje przystanki do niezależności finansowej.
Jak dla mnie jest to
podejście ekstremalnego homo economicus reprezentowane w najwyższej
formie właśnie przez doradców finansowych i inwestycyjnych,
ekonomistów, inżynierów finansowych, itp. Zupełnie mi to nie
imponuje, nie chcę uczestniczyć na co dzień w tym świecie i mam
trochę odmienny pomysł na swoją niezależność finansową.
Mam jednak pewien
sposób na to, żeby nie zrażać się do tego typu książek z racji
tego, że moje wartości i światopogląd nie pokrywają się w
całości z wartościami autora. Nie traktuję propozycji w nich
zawartych w kategoriach zero albo jeden, czarne albo białe, bierzesz
wszystko albo nic. Biorę tylko to, co mi pasuje i ulepsza moje
podejście, w takich proporcjach, jakie uznaję za właściwe, a
resztę rejestruję jako jakąś tam możliwość.
Czy warto przeczytać
„Inwestuj we własny etat” Sławka Śniegockiego?
Uważam, że
paradoksalnie najwięcej na przeczytaniu „Inwestuj we własny etat”
mogą skorzystać czytelnicy, których wartości i światopogląd są
zupełnie inne niż Sławka. Szczególnie ci, którzy nie mają
przygotowania ekonomicznego, nie mieli styczności ze światem
finansów od strony zawodowej i widzą, że brakuje im tego wymiaru w
życiu.
To, czy skorzystają z
konkretnych propozycji Sławka, nie jest tak naprawdę ważne.
Ważniejsze jest to, że dostaną spójną koncepcję finansów osobistych, która zakłada większą kontrolę nad sytuacją i
większą niezależność, np. od pracodawców, zmian na rynku pracy,
państwa, kryzysów gospodarczych, itp. Można ją zmodyfikować,
zainspirować się nią i stworzyć własną, zaadaptować do
własnych warunków. Cokolwiek – najważniejsze, żeby działać,
jeśli wiemy, że coś nie gra w naszych finansach.
Tutaj książka Sławka Śniegockiego w księgarni internetowej za dwadzieścia parę złotych.
Tutaj książka Sławka Śniegockiego w księgarni internetowej za dwadzieścia parę złotych.
Tutaj wszystkie recenzje książek o finansach oraz artykuły o niezależności finansowej, bezpieczeństwie finansowym oraz psychologii oszczędzania i inwestowania.
Zapraszam do
zapisywanie się na bezpłatny, e-mailowy tygodnik Moja Przyszła Emerytura – co niedzielę podsumowanie tygodnia, zapowiedzi oraz coś ekstra.
Link do księgarni prowadzi na 404. Nie wiem, czy to referral, czy nie, ale pierwszy człon dotyczący blogger.com/href musisz poprawić.
OdpowiedzUsuńpzdr
Wiekie dzięki ;) Powinno już wszystko śmigać, jak należy ;)
UsuńZapisałem się na newsletter Sławka.
OdpowiedzUsuńObejrzałem dwie lekcje na Youtube, za resztę trzeba płacić. Nie mam nic przeciwko płaceniu. Jeśli jest pewność że pieniądze się zwrócą, czego nie? Problem jest w tym że Sławek podał program szkolenia, i tylko w ostatniej lekcji było na temat, gdzie i jak inwestować. We wcześniejszych lekcjach kazał obliczać, jak jesteśmy bogaci i ile możemy przeznaczyć na inwestycje. Tego to ja nie muszę obliczać. Wiem ile mogę zainwestować. Powiedzmy przeznaczym 500 PLN miesięcznie i to wszystko. Jeśli nabiorę doświadczenia, wiem co robię, mogę tą sumę zwiększyć.
Hej dzięki za komentarz! Osobiście nie wymagam od nikogo, żeby dał mi "pewność, że pieniądze mi się zwrócą", a na pewno nie jeśli chodzi o inwestycje czy edukację. Jestem raczej zdania, że to naszym zadaniem jest wypracować sobie jakąś pewność w praktycznie każdej sprawie, nikt mi jej nie da. Gdyby ktoś pisał książki albo prowadził szkolenia, które "dają pewność" zarobienia milionów, wszyscy waliliby do niego drzwiami i oknami. Ja w ogóle przestałem zwracać uwagę na gości, którzy obiecują mi jakieś magiczne "pewności" - to jest spam. Wszystko jest niepewne i trzeba nauczyć się z tym żyć.
UsuńCo do szkolenia Sławka - nie wiem, bo nie korzystałem. Nie planuję, bo najbardziej lubię uczyć się sam. Pozdrawiam i proszę wracać!