Dla
polskiej publiczności pojęcie inwestowanie w indeksy może być
egzotyczne, ale w krajach zachodnich każdy aktywny inwestor
indywidualny wie, o co chodzi. Krótko mówiąc: jest to pasywna alternatywa
wobec inwestowania opartego o aktywną selekcję aktywów do portfela
(np. akcji wybranych spółek czy obligacji różnych emitentów).
Tak
działają praktycznie wszystkie fundusze inwestycyjne w Polsce –
ich celem jest pobić tzw. benchmark (czyli punkt odniesienia, którym
często są właśnie indeksy, np. mWIG40 czy WIG) oraz pozytywnie
wyróżnić się na tle innych funduszy z tej samej grupy.
Inwestowanie w całe indeksy całkowicie zmienia logikę wydarzeń –
celem staje się pasywne naśladowanie zmian wyceny bazowego indeksu,
a nie ściganie się z kimkolwiek.
Czy
to ma jakikolwiek sens? Dlaczego w krajach zachodnich, szczególnie
USA, inwestowanie w indeksy to praktycznie najważniejszy składnik
długoterminowego oszczędzania? Jakie są pod tym względem
możliwości w Polsce?