W świecie
finansów nauczyliśmy się polegać na bankach, firmach
ubezpieczeniowych i innych instytucjach wyspecjalizowanych w obsłudze
pieniędzy. Ale przecież wiele z prostszych mechanizmów, które
stosują banki (np. drobne pożyczki), moglibyśmy zorganizować sobie sami,
na przykład w gronie rodziny czy znajomych.
Pomysł
wydaje się oczywisty, a jednak raczej nie jest powszechnie
praktykowany. A szkoda – odebranie instytucjom finansowym monopolu
na obrót naszymi pieniędzmi mogłoby przynieść naszym rodzinom
wielkie korzyści. Nie tylko finansowe.
Co
ciekawe, takie domowe rozwiązania wracają do łask w Stanach Zjednoczonych w obliczu kłopotów dużej części amerykańskiego
społeczeństwa z długami, a w wielu krajach Azji (np. Wietnam czy
Chiny) są w różnych formach powszechnie stosowane.
O co
dokładnie chodzi? Jak stworzyć z rodziną fundusz
oszczędnościowo-pożyczkowy? Po co? Dlaczego warto? O czym trzeba
pamiętać?
Rodzinny
fundusz oszczędnościowo-pożyczkowy
Dlaczego
jeśli potrzebujemy 15 tysięcy złotych na remont mieszkania
maszerujemy najpierw do banku po pożyczkę, mimo tego, że zażąda
on wysokiego oprocentowania oraz prowizji? Dlaczego po kapitał
potrzebny do rozkręcenia drobnego interesu ruszamy najpierw do
pośredników finansowych, a nie do swoich najbliższych?
Przecież
tego typu potrzeby mogłyby załatwić pożyczki rodzinne, bardzo
nisko oprocentowane (np. na poziomie lokat terminowych czy konta oszczędnościowego), które pochodziłyby z rodzinnego funduszu
oszczędnościowego.
To
niesamowite, jak tego typu fundusz mógłby zrewolucjonizować naszą
sytuację oraz świadomość finansową.
Jak mógłby
działać? Miałby dwie części – depozytową oraz pożyczkową
(podobnie zresztą jak każdy bank). Wszyscy uczestnicy funduszu
regularnie odkładaliby w nim pieniądze, powiedzmy 100zł
miesięcznie. Byłyby zdeponowane w jakimś banku na dobrym koncie oszczędnościowym lub innej bezpiecznej formie lokowania pieniędzy.
To stąd
pochodziłyby środki na pożyczki wewnątrz rodziny i to właściciele
depozytu decydowaliby wspólnie, czy i ile przyznać kredytu członkom
rodziny w finansowej potrzebie. Co znowu przypomina trochę zasadę
działania banku, który w znany tylko sobie sposób decyduje, czy
może nam przyznać pożyczkę, czy nie.
Oczywiście
takie rodzinne pożyczki byłyby bardzo nisko oprocentowane (np. na poziomie lokat bankowych czy konta oszczędnościowego, na którym
leżą wspólne depozyty).
Dzięki
temu właściciele kapitału nic by nie tracili – otrzymywaliby
takie same odsetki od swoich oszczędności jak w banku, tyle że od
swoich najbliższych. Którzy z kolei nie musieliby płacić aż tak
wysokich odsetek oraz prowizji od udzielenia pożyczki przez
komercyjny bank.
Szczegóły
konstrukcji rodzinnego funduszu oszczędnościowo-pożyczkowego
Na
poziomie ogółów pomysł wydaje się prosty do wdrożenia, a
korzyści dla wszystkich oczywiste. Dlaczego więc w praktyce prawie
nikt czegoś takiego nie stosuje?
Diabeł
jak zwykle tkwi w szczegółach. Sporo wysiłku będzie nas kosztować
zorganizowanie takiego systemu. Nie chodzi tutaj tylko o kwestie
techniczne (np. otworzenie konta, itp.), ale również kwestie
własnościowe (kto ile dokłada do wspólnej puli, kto ma jaki wpływ
na decyzje, jak podejmowane są decyzje itp.) oraz – co chyba
najważniejsze – kwestę zaufania do siebie członków takiego
funduszu.
W idealnym
świecie do wspólnej puli oszczędności dokładaliby się wszyscy,
którzy chcą oraz mogą. Najlepiej kilka pokoleń – od
najmłodszych do najstarszych. Raz w roku lub z jakąś inną
regularnością fundusz przyjmowałby wnioski o pożyczkę od
członków rodziny. Decyzję podejmowaliby wspólnie właściciele
depozytu, który wędrowałby na określonych zasadach do wybranego
kandydata.
Taki
kandydat musiałby przedstawić cel swojej pożyczki, uzasadnić,
dlaczego warto mu zaufać i w jaki sposób ją spłaci. Nie inaczej
jest w większości banków. Jeśli nie byłoby chętnych na
pożyczkę, depozyt leżałby sobie nadal (np. na rachunku oszczędnościowym w BGŻ Optima lub innym) i akumulował bezpieczne,
bankowe odsetki.
Szczegóły
takiego funduszu rodzinnego mogą się różnić – jest to tak
naprawdę kwestia porozumienia się jego członków, w jaki sposób
będą dzielić swoje zasoby, czy będą preferować kredyty
inwestycyjne czy konsumpcyjne, itp.
W
minimalnej skali na fundusz składać się może każdy członek
trzy- lub czteroosobowej rodziny. A może da się w to wciągnąć
babcię i dziadka? Może kogoś jeszcze?
Dlaczego
warto wspólnie oszczędzać i pożyczać?
Nie znam
wszystkich rodzin w Polsce, ale w żadnej, którą znam, nigdy nie
funkcjonował taki mechanizm ani inny systematyczny sposób
pożyczania sobie pieniędzy w gronie najbliższych. Jeśli już
pożyczamy sobie nawzajem pieniądze, dzieje się to z ręki do ręki.
Zamożniejszy
wujek lub ciocia, która akurat dysponuje nadwyżką pieniędzy,
bierze na siebie udzielenie całej pożyczki i zazwyczaj nie
najlepiej się z tym czuje. Szczególnie, jeśli nie ustalili z
pożyczkobiorcą zasad jej spłaty, np. wysokości odsetek, i
najzwyczajniej tracą na całej operacji. Na podobnej zasadzie
działają pożyczki koleżeńskie.
Dobrze
zorganizowany fundusz rodzinny to bez porównania lepsze podejście
do pożyczania pieniędzy najbliższym osobom. Dlaczego?
1. ryzyko
i stres związany z pożyczaniem własnego kapitału rozkłada się
na wszystkich właścicieli kapitału,
2. wspólne
podejmowanie decyzji zdejmuje z jednej osoby presję, a na dodatek
jest okazją do rozmowy, dyskusji, konstruktywnego sporu o rzeczy
ważne dla rodziny, a może nawet integracji wokół bardzo
praktycznego, codziennego tematu – finansów,
3. taki
fundusz ma olbrzymi potencjał edukacyjny praktycznie dla każdego
członka – właściciele oszczędności muszą ocenić zasadność
pożyczania innym pieniędzy, wybrać najlepszy wniosek, ustalić
inne reguły, itp., a pożyczający muszą nauczyć się przekonywać
innych, że są wiarygodni i mają pomysł, jak oddać pożyczone
pieniądze
4.
szczególnie dla biorących pożyczki fundusz rodzinny to
zdecydowanie korzystniejsza forma zdobywania środków niż pożyczki
bankowe czy tzw. chwilówki.
Dlaczego
to się nie dzieje?
Nie ma co
się oszukiwać – pomysł wydaje się oczywisty, ale w praktyce
niewiele rodzin stosuje choćby namiastkę takiego podejścia do
swoich potrzeb finansowych. Dlaczego?
-
oddaliśmy obszar finansów osobistych bankom, firmom
ubezpieczeniowym i innym tego typu instytucjom; godzimy się na to,
żeby to one za nas oszczędzały (mSaver), inwestowały (polisy inwestycyjne) i pożyczały, mimo że takie pośrednictwo drogo
kosztuje, także pod względem odpowiedzialności, którą z siebie
zrzucamy,
- brakuje
nam zdolności organizacyjnych, żeby stworzyć sobie tego typu
fundusz, a potem skutecznie go utrzymywać; cóż – nie od razu
Rzym zbudowano, zacznijmy od czegoś małego i prostego jak
konstrukcja młotka, a potem wyciągajmy wnioski i ulepszajmy,
- wolimy
poświęcić czas i uwagę na coś innego, bo umówmy się – taki
fundusz nie powstaje z niczego, nie powstaje przypadkiem, trzeba o
nim porozmawiać, trzeba go zaprojektować, trzeba go utrzymywać;
szacuję jednak pi razy drzwi, że jedna godzina oglądania telewizji
tygodniowo mniej powinna wystarczyć, żeby taki system z powodzeniem
uruchomić,
- problem
może też tkwić w relacjach wewnątrz rodziny – nie zawsze sobie
ufamy, nie zawsze chcemy dla siebie jak najlepiej, bracia potrafią
ze sobą konkurować, a nie współpracować, itp.; może nie od
razu, ale w dłuższej perspektywie taki rodzinny fundusz może nawet
pozytywnie wpływać na związki między członkami rodziny,
-
pieniądze w rodzinach to trochę temat tabu oraz temat, który
dzieli, a nie łączy („ten ma więcej”, „temu to się
powodzi”), pogodzić poglądy rzutkiego przedsiębiorcy z kimś
roszczeniowym, niezaradnym, narzekającym na wszystko dookoła, itp.
może być trudno, a przecież i jednych, i drugich mamy w bliższych
lub dalszych rodzinach; tym bardziej trudno, że nawet przy wspólnym
decydowaniu o losie oszczędności i pożyczek ktoś musi pełnić
role przywódcze.
Wygląda
na to, że problemów może być co najmniej tak samo dużo jak
korzyści z prowadzenia rodzinnego funduszu
oszczędnościowo-pożczykowego, a jednak warto spróbować. Może
najpierw na małą skalę, może najpierw w bardzo ścisłym gronie.
Przede wszystkim po to, żeby uniezależnić się choć trochę od banków i całej branży finansowej. Żeby sprawdzić, czy można
inaczej. Żeby pomóc sobie i innym. Może wyniknie z tego coś
pozytywnego.
Tutaj
przeczytasz, dlaczego warto brać sprawy finansowe w swoje ręce,
tutaj dowiesz się więcej o prywatnej emeryturze.
Zapisz się
też na bezpłatny, e-mailowy tygodnik Moja Przyszła Emerytura – naprawdę warto.
Pomysł pewnie i świetny, ale nasz naród to jedyny którego nie trzeba pilnować w piekle. Gdy jeden próbuje wyjść z kotła inni go zaraz tam wepchną z powrotem :D
OdpowiedzUsuńWięc póki co to raczej mało realne ze względu na nasze "polactwo". Może jak wymrą ze 3 pokolenia to będzie to bardziej realne.
Dzięki za komentarz. Nie wiem, co to znaczy "polactwo", ale cokolwiek by to nie było, nie powinno stać na przeszkodzie, żeby ulepaszać swoje życie codzienne, w tym finanse. Pozdrawiam i życzę więcej optymizmu na święta i nowy rok.
OdpowiedzUsuńPS. Ambitny blog!
Witam, pomysł fajny, praktyczny i edukacyjny zarazem.
OdpowiedzUsuńW bardzo małym gronie - myślę, że wykonalny niemal od ręki. Ale problemy mogą się pojawić przy okazji "windykacji". Czyli to o czym wspominałeś - zaufanie do członków rodzinnego banku.
Niestety zdarza się nazbyt często (przynajmniej u mnie w rodzinie - na szczęscie tej dalszej), że ktos chce pożyczyć ale potem nie ma jak oddać/nie chce oddać/woli nie oddawać (bo to tylko rodzina) itp. Jak tu skutecznie sobie radzić?
Ja też nie spotkałem się dotychczas z takim rodzinnym bankiem - ale chyba własnie dlatego, że w świadomości mamy zakodowane, że bank to powazna instytucja, która ma mechanizmy obronne i z którą trzeba się liczyć a rodzina to jakby "zaufani ludzie", którzy powinni pomagać a potem bezkarnie można udawać, że nic się nie stało...
Reasumując - moja opinia raczej negatywna - oparta na własnych doświadczeniach - ale pomysł fajny i zobaczę może w gronie najbliższych 2-3 osób spróbuję coś takiego zorganizować :-)
Pozdrawiam
Arek
Dzięki za komentarz, na pewno jest to ryzyko niespłacenia pożyczki czy nawet konfliktu w rodzinie wokół pieniędzy. Cóż - w ten sposób możemy na własnej skórze doświadczyć, jak myśli bank chcąć się zabezpieczyć przed ryzykiem. Łatwych odpowiedzi na pewno nie ma.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że w małym gronie to może być hit - przede wszystkim ze względu na korzyści edukacyjne dla nas, dzieci, itp. Jest to jakaś droga do zrozumienia istoty obiegu pieniądza, odpowiedzialności, itp. To super ważne. Ja też planuję to w jakiejś formie wdrożyć.
Piękna propozycja.
OdpowiedzUsuń