Kto by się
przejmował czytaniem ustawy o trzecim filarze? Komu by się chciało
czytać umowę polisy inwestycyjnej? Jaki jest sens zaglądać do
listu emisyjnego obligacji skarbowych? Przecież to biurokratyczne
dokumenty napisane ciężkim językiem, którego normalny człowiek
nie rozszyfruje.
Niedawno
odbył się nawet Kongres Języka Urzędowego, na którym m.in. prof.Jerzy Bralczyk promował ideę precyzyjnego, prostego i zrozumiałego języka pism urzędowych. Bo przecież to są ważne rzeczy – z
umów, ustaw czy wniosków coś wynika. One mają dla nas znaczące
konsekwencje. Nie powinniśmy nad nimi przechodzić do porządku
dziennego bez zrozumienia. To nie jest w naszym interesie.
Jeśli
interesuje nas oszczędzanie i inwestowanie na własną rękę na emeryturę, warto sięgać do źródeł. Co ciekawe, nie każdy
oficjalny dokument jest tak niedostępny, jak nam się wydaje.
Przeczytaj o pięciu dokumentach, które powinien znać każdy, kogo
interesuje prywatna emerytura, w tym ustawie o IKE / IKZE.
1. Ustawa
o IKE / IKZE
Trzeci filar jest w Polsce wciąż mało znany, nie wspominając o jego
śladowej popularności jako sposobu oszczędzania na emeryturę.
Doskonale wykształcone osoby mylą go z drugim, obowiązkowym filarem (OFE), myślą, że jest restrykcyjny i kosztowny, a na
dodatek państwo ma prawo dobrać się do tych pieniędzy w każdej
chwili.
Zasady IKE
czy IKZE znamy z drugiej ręki lub nie znamy wcale. Nie wiemy, czy
można indywidualne konto emerytalne zlikwidować, czy można je przenieść, w jakiej formie można da się tak oszczędzać pieniądze czy jakie są korzyści podatkowe. Nie do końca chwytamy
praktyczne różnice między IKE i IKZE.
Ustawa o
IKE i IKZE odpowiada bezpośrednio lub pośrednio na wiele takich
pytań. Nie jest długa, a przede wszystkim stosunkowo przystępna.
To nie jest zawiły tekst, który ma nas wprowadzić w błąd,
zmanipulować czy zniechęcić do czytania.
Nawet
jeśli nie jest to najlepsza lektura na wolny wieczór, warto
wiedzieć o jej istnieniu i wracać do niej jako pierwszego źródła
informacji o trzecim filarze. Jest podzielona na klarowne sekcje i
wprowadza wiele pojęć, bez których będziemy trochę zagubieni
(choćby cztery podstawowe operacje w trzecim filarze: wypłatę,
wypłatę transferową, zwrot oraz częściowy zwrot środków).
Obligacje
skarbowe to jeden z najbezpieczniejszych sposobów na oszczędzanie pieniędzy, a skarb państwa ma produkt przeznaczony właśnie dla
przyszłych emerytów – obligacje dziesięcioletnie EDO. Spośród
wszystkich rodzajów obligacji skarbowych te są najlepiej
oprocentowane, możliwe jest także oszczędzanie na nich w ramach IKE.
Listy
emisyjne publikowane są co miesiąc z każdą nową partią
obligacji (które oferowane są inwestorom również w miesięcznych
odstępach). Dowiemy się z nich, w jaki sposób działają nasze
obligacje oraz ile wynosi ich oprocentowanie dla tej partii. Pierwsza
część jest w zasadzie niezmienna, druga zależy od szczegółów
oferty (niestety ostatnio obligacje emerytalne pikują).
Dokument
jest zwięzły i bardzo konkretny. Poza przerażającymi wzorami
matematycznymi na końcu, da się z niego wiele wyczytać i wiele się
nauczyć.
To nie
jest konkretny dokument. To typ dokumentu, którego powinniśmy
wymagać od naszych doradców i sprzedawców finansowych, gdy
proponują nam rozwiązania. Co to jest one-pager? To – z
angielskiego – dokument na jedną stronę podsumowujący
najważniejsze punkty umowy.
Nikt przy
zdrowych zmysłach nie czyta wszystkich papierów banku czy
ubezpieczyciela. To spowalniałoby nasze decyzje i wyciągało
energię, której potrzebujemy gdzieś indziej. Musimy mieć zaufanie
do innych, dlatego czasem możemy sobie pozwolić na nie czytanie
każdej umowy w szczegółach. W idealnym świecie byłoby to
zupełnie zbędne, bo każdy by każdemu ufał.
Nie żyjemy
jednak w idealnym świecie, a świat finansów jest wyjątkowo
nieidealny (Amber Gold, manipulacyjne praktyki sprzedawców). Asymetria między nami a instytucjami finansowymi jest olbrzymia. Powinniśmy żądać
co najmniej takiego krótkiego wyciągu z umów, które podpisujemy.
Niektóre firmy mają je robione standardowo, w innych trzeba
poprosić. Jeśli doradca nie chce mi czegoś takiego przygotować,
niech zapomni, że coś podpiszę.
Przesadziłbym,
gdybym powiedział, że one pager poniżej jest dobry. Niezły jako
ilustracja idei, ale brakuje w nim informacji o opłatach
likwidacyjnych oraz o tym, że gwarancja 100% kapitału nie obejmuje
opłat. Jest to jednak niezły dokument startowy, żeby pomęczyć
doradcę pytaniami.
Książeczkę
o tej nazwie, zazwyczaj z parą uśmiechniętych, wysportowanych
staruszków na okładce, otrzymamy od firm sprzedających tzw. polisy
inwestycyjne. Są to programy systematycznego oszczędzania oparte o
niegwarantowaną inwestycję w fundusze w formie ubezpieczenia z funduszem kapitałowym. Cóż, nawet poprzednie zdanie brzmi jak
urzędowe pismo – proszę więc sobie wyobrazić poziom prawnej
abstrakcji w legendarnych OWU Skandii, Aegona, Generali czy innych.
To nie
jest przyjemne doświadczenie, ale ten regulamin naprawdę warto
przeczytać przed podpisaniem umowy. Sprzedawcy mają obowiązek o
nim wspomnieć i wręczyć nam kopię. Naszym obowiązkiem jest co
najmniej przejrzeć najważniejsze sekcje, szczególnie: prawa i
obowiązki stron, rozwiązanie umowy oraz opłaty. Jestem pewien, że
jeśli przeczytamy te części ze zrozumieniem, z wrażenia
przeczytamy też resztę oraz wrócimy na drugie spotkanie ze
sprzedawcą z serią ostrych jak brzytwa pytań.
5. MIFID
MIFID to
dyrektywa unijna nakazująca bankom kompleksowe informowanie klientów
o stopniu ryzyka związanego z konkretnymi produktami finansowymi.
Jest to jeden z pomysłów na to, żeby zmniejszyć asymetrię informacji między instytucjami finansowymi a klientami.
Niektóre
banki traktują ją poważnie i bardzo skrupulatnie informują oraz
dobierają rozwiązania (mam dobre doświadczenia np. z CitiHandlowy
oraz KredytBankiem). W innych dostaniemy (lub nie) stos dokumentów
bez słowa komentarza, jakby mówienie klientowi o ryzyku inwestycji
to była tylko bezsensowna formalność. Nie przypadkiem słyszy się
o sześćdziesięciokilkuletnich klientkach, które obudziły się po
kilku miesiącach z ryzykowną inwestycją w fundusze akcyjne czy coś
podobnego w portfelu.
Nie będę
kłamał, że przeczytałem całą dyrektywę MIFID czy nawet broszurę informacyjną o jej wymogach. Uważam jednak, że warto
rzucić okiem na katalog instrumentów finansowych (tutaj przykład
dla banku PKO BP). Jest to swego rodzaju oficjalna klasyfikacja
sposobów oszczędzania i inwestowania z opisem ryzyka.
Jeśli
zamiast oficjalnych pism wolisz bardziej przyjazną formę przekazu,
przeczytaj moje zestawienie instrumentów finansowych.
Zobacz też
inne przydatne narzędzia finansowe oraz zasugeruj temat kolejnego wpisu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
A co Ty sądzisz?