Nie jestem
wyrafinowanym inwestorem giełdowym. Od sierpnia 2008r. inwestuję sporadycznie w spółki na GPW, od niedawna także w fundusze ETF
oraz obligacje korporacyjne. Przeznaczam na to niewielką część
mojego portfela inwestycyjnego oraz wykonuję transakcje naprawdę
rzadko. Myślę o sobie jako drobnym inwestorze średnioterminowym
lub długoterminowym.
Nie mam
jasno zdefiniowanej strategii inwestycyjnej ani rygorystycznej metody
działania. Decyzje podejmuję na podstawie własnej intuicji opartej
o mieszaninę obserwacji dłuższych trendów na wykresach, danych ze
spółek oraz gospodarki oraz moich doświadczeń z produktami lub
usługami firmy. Na więcej nie mam czasu ani ochoty.
Jakie to
podejście przynosi efekty? Mieszane. Z jednej strony co roku udawało
mi się zamykać pozycje z zyskiem na rachunku inwestycyjnym, z
drugiej w tej chwili jestem na większości moich spółek oraz całym
portfelu giełdowym na zdecydowanym minusie. Dla wielu z nich jest to
okres przejściowy, ale co do jednej z nich praktycznie straciłem
już nadzieję. Przeczytaj historię mojej najlepszej i najgorszej
inwestycji giełdowej (w jednym) oraz 5 lekcji, które wyniosłem z
tej inwestycji. Ucz się na moich błędach!
Moja
najlepsza i najgorsza inwestycja giełdowa w jednym
Były
wakacje 2009r. Przez ostatnie kilka miesięcy giełdy konsekwentnie
odrabiały straty po gwałtownych spadkach z przełomu 2007/2008 na
skutek problemów branży bankowej w USA. Zwróciłem uwagę na małą
spółkę Euromark, producenta sprzętu sportowego i turystycznego
takich marek jak Campus i Alpinus. Była drastycznie przeceniona w
stosunku do debiutu (ok. 20zł), ale już wyraźnie odbiła się od
dna z lutego 2009r. (ok. 50 groszy).
Ze spółki
dochodziły dobre wiadomości, polepszały się wyniki finansowe, a
ja miałem pozytywne nastawienie do produktów firmy. W przeciągu
kilku dni kupiłem dwa małe pakiety akcji ze średnią ceną ok. 2
złotych.
Kilka
miesięcy później akcje Euromark były o 100% droższe. Jest to
mała spółka spoza najważniejszych indeksów – jej akcje należą
do mało płynnych. Skoki wyceny były rzędu 10% dziennie. Na
szczęście dla mnie, kupiłem Euromark w dość wczesnej fazie
wyraźnego ruchu wzrostowego.
W lecie
2010r., niecały rok po zakupie, cena zbliżyła się do 6zł za
akcję, a ja byłem 200% na plusie. Giełda była po kilkunastu
miesiącach odreagowywania spadków. Na wielu innych spółkach,
również tych większych, jak KGHM, można było zarobić tyle i
więcej.
Tylko, że
ja nie zarobiłem tych 200% na swoich akcjach. Bo ich nie sprzedałem.
Jak spojrzymy na wykres poniżej, widać dzisiaj wyraźnie, że z
dzisiejszej perspektywy był to błąd. Co więcej, moja reakcja na
pierwsze spadki kursu akcji Euromark była dokładnie odwrotna.
Zachęcony do firmy olbrzymim wzrostem wartości moich akcji w tak
krótkim czasie, zdecydowałem się dokupować na spadkach.
W marcu
2011r. dokupiłem pakiet podobnej wielkości co wcześniej po ponad
5zł za akcję. Po kilku tygodniach kurs wrócił w okolice 6zł,
moja intuicja się potwierdziła, zyski wzrosły do ponad 200%, a ja
miałem poczucie, że jestem właścicielem doskonałych walorów,
których wartość będzie nadal wzrastać.
Dlatego,
kiedy po kilku miesiącach kurs spadł w okolice 4zł, gdzie wciąż
byłem na solidnym plusie rzędu 80% na całości inwestycji w
Euromark, zdecydowałem się dokupić w nadziei na powrót i
przebicie szczytów. Wcześniejsze wydarzenia oraz wirtualne zyski
były wystarczającymi argumentami, żeby wykonać taki ruch i uznać,
że jest rozsądny.
Niestety,
przez najbliższe kilka miesięcy kurs wyłącznie spadał i to
równie szybko, jak wcześniej rósł. Inwestycja zaczęła przynosić
straty, które szybko się pogłębiały. We wrześniu 2011r. kupiłem
pakiet akcji jeszcze raz po 1,6zł. Dlaczego? Moje rozumowanie było
takie – kurs jest już wyraźnie poniżej mojej średniej ceny
zakupu. Dokupię po niższej cenie i podczas odbicia szybciej zacznę
zarabiać. Moja średnia cena zakupu będzie przecież niższa.
O dziwo
wkrótce nastąpił krótki okres wzrostów, ale nie były one na
tyle duże, żeby doprowadzić kurs nawet do mojej średniej ceny
zakupu dla całej inwestycji, gdzie mógłbym wyjść na zero. A
nienawidzę sprzedawać ze stratą!
Kolejne
miesiące nie przyniosły jednak wzrostów. Spółka wpadła w
kłopoty finansowe oraz prawne, a wyniki sprzedaży systematycznie
się pogarszały. Firma ma mnóstwo zalegającego towaru i walczy na
noże z konkurencją. Kurs spadł do 18 groszy i coraz częściej
pojawiają się plotki o upadłości spółki.
Brak
płynności, który był tak przydatny w okresie dynamicznych
wzrostów, jest w tej chwili przekleństwem – bardzo trudno kupić
/ sprzedać nawet względnie niewielkie ilości akcji. Sytuacji nie
poprawia fakt, że spółka wypadła jakiś czas temu z notowań
ciągłych.
Aktualizacja grudzień 2012: spółka zbankrutowała.
Aktualizacja grudzień 2012: spółka zbankrutowała.
Czego się
nauczyłem z inwestycji w akcje Euromark?
Cóż,
wygląda to dramatycznie, jeśli spojrzymy na skalę strat. Ponad 92%
spadek wartości kapitału to nie przelewki. To totalna,
nieakceptowalna pomyłka. To porażka na całej linii. W żadnym
razie nie powinniśmy godzić się na tego typu straty. Co mogę
zmienić w swoim myśleniu o inwestowaniu w akcje, żeby to się nie
powtórzyło?
1. Stop
loss. Dlaczego nie ustaliłem poziomu wyjścia z tej inwestycji na
stracie? Dlaczego nie miałem planu sprzedania akcji spółki, jeśli
osiągnie nieakceptowalną dla mnie cenę? Po pierwsze dlatego, że
uważałem Euromark za inwestycję długoterminową, wieloletnią –
nie chciałem jej sprzedawać po roku ani z zyskiem, ani ze stratą.
Po drugie – bardzo długo wierzyłem w powrót spółki do
wzrostów, które tak pozytywnie mnie nastawiły w pierwszym roku
posiadania akcji.
Tak czy
inaczej, błędem było inwestowanie bez stop lossa. Dzięki tej
automatycznej transakcji system sprzeda nasze akcje przy określonym
przez nas poziomie bez naszego udziału. Wystarczy ustawić ją w
swoim rachunku inwestycyjnym i pozwolić maszynom wykonać wyrok na
swojej inwestycji.
Stop loss
pomógł mi potem zrealizować zyski na innej inwestycji – w
informatyczną spółkę Sygnity, zanim jej kurs runął po serii
niekorzystnych danych.
2.
Ignorowanie trendów. Inwestować powinniśmy z trendem. Na rosnącym
rynku warto kupować, na spadającym – sprzedawać. Nie ma co kopać
się z koniem. Szczególnie moje ostatnie dwie transakcje to
nieudolna próba przechytrzenia rynku. To kopanie się z koniem.
Zagranie wbrew wyraźnemu trendowi. W marcu 2011r. zamiast zakupu na
4,10zł należało sprzedawać, bo kurs wyraźnie przebijał kolejne
dołki, był w trendzie spadkowym. To był mój kluczowy błąd,
którego chcę za wszelką cenę uniknąć w przyszłości.
3.
Ignorowanie informacji ze spółki oraz z gospodarki. Spadki nie były
dziełem przypadku. Atmosfera wokół spółki robiła się coraz
bardziej negatywna, a wyniki niepokojące. W pewnym momencie kurs
runął w przepaść po informacji o przegranym przez Euromark
procesie sądowym. Części z tych informacji nie mogłem znać,
zanim się pojawiły (a wtedy jest zazwyczaj za późno na reakcję).
Inne zignorowałem. Podobnie jak zignorowałem zmieniający się na
niekorzyść sentyment na GPW. Po okresie wzrostów odreagowujących
kryzys bankowy 2007-2008r., rynek stracił motywację do zakupów i
zaczął się najpierw osuwać, a potem gwałtownie spadać. Małe,
niezbyt płynne spółki o słabych fundamentach jak Euromark są w
takich okolicznościach liderami spadków.
4.
Nastawienie na długi termin. Dlaczego nie sprzedałem akcji po roku
inkasując 200% zysku? Bo traktowałem je jako długoterminową inwestycję. A w moim przekonaniu jeden rok to nie długi termin.
Miałem nadzieję, że po kilku lub kilkunastu latach moje zyski będą
o wiele większe.
Jeszcze
nic straconego. Wciąż mam akcje firmy Euromark, aktualnie po 18
groszy za sztukę. Sytuacja jest dynamiczna. Sprzedawać ze stratą
92% nie zamierzam. Upadłość firmy mną nie wstrząśnie. A może
obawy się nie sprawdzą i spółka wróci do łask klientów i
inwestorów.
Aktualizacja grudzień 2012: To koniec - firma ogłosiła upadłość.
Aktualizacja grudzień 2012: To koniec - firma ogłosiła upadłość.
Tylko że
gdybym sprzedał w lecie 2010r. nie musiałbym dzisiaj się w ogóle
tym zajmować. A moje zainwestowane pieniądze by się potroiły.
Dlatego mam zamiar częściej realizować zyski / straty i nie
przywiązywać się do spółek tylko dlatego, że jestem nastawiony
na długoterminową obecność na giełdzie. Dalej chcę mieć daleki
horyzont przy inwestowaniu w akcje, ale nie wyklucza to większej
rotacji walorów w moim portfelu, jeśli są ku takim zmianom
zasadnicze podstawy.
5.
Zróżnicowanie portfela (dywersyfikacja). Przy wszystkich błędach,
które popełniłem, udało mi się jednak uniknąć dużych
zniszczeń w portfelu dzięki dywersyfikacji. Nie dosyć, że akcje
to mały procent mojego całego portfela oszczędności i inwestycji,
to jeszcze Euromark był częścią większego portfela giełdowego
(w różnych okresach 5-10 spółek). Poza tym, straty procentowe
wyglądają dzisiaj przerażająco (-92%), ale nie mówimy tu o
kwocie, która przyprawiałaby kogokolwiek o zawrót głowy.
Co dalej z
inwestowaniem na giełdzie?
Jestem
zdania, że na błędach trzeba się uczyć, a nie zamieniać je w
uprzedzenia, kompleksy czy urazy. Nadal mam zamiar trzymać pewną
część moich zasobów w akcjach spółek, które uważam za
wartościowe, niedocenione i perspektywiczne.
Na pewno
muszę bardziej rygorystycznie oceniać ich potencjał,
konsekwentniej reagować na trendy i nie bać się wychodzenia z
inwestycji, nawet na stracie (to będzie najtrudniejsze!). Dla
zautomatyzowania pewnych posunięć praktycznie każda z moich
inwestycji powinna mieć ustawionego stop lossa na nieakceptowalnych
poziomach. Stop loss mógłby przesuwać się stopniowo w górę w
przypadku wzrostów, żeby chronić ewentualne zyski.
Czy to
załatwi wszystko? Czy teraz będę tylko zarabiał na giełdzie?
Nie, to zaledwie jeden krok w nowym kierunku i pewnie wkrótce znowu
go będzie trzeba zrewidować.
Przeczytaj też o tym, jak stworzyć bezpieczny plan regularnego oszczędzania oraz lokatę strukturyzowaną. Jeśli masz jakiś pomysł na artykuł, zasugeruj go przez formularz kontaktowy.
Przeczytaj też o tym, jak stworzyć bezpieczny plan regularnego oszczędzania oraz lokatę strukturyzowaną. Jeśli masz jakiś pomysł na artykuł, zasugeruj go przez formularz kontaktowy.
Moim zdaniem powinieneś dopisać jeszcze jeden błąd.
OdpowiedzUsuńZbyt mała płynność/kapitalizacja spółki.
Niestety przy małych spółkach można stosunkowo małym kapitałem "sterować" kursem, "podpompować" go umiejętnie, licząc na to, że tłum rzuci się do kupowania widząc wzrosty.
Generalnie ja jestem zwolennikiem inwestowania w fundamenty i to poparte wieloletnimi pozytywnymi danymi.
Pełna zgoda.
Usuńo tych fundamentach powiedzcie gościom z ofe co na tpsa siedzą
OdpowiedzUsuń