Życie z odsetek to piękny obraz spokoju, wolności i słodkiego
lenistwa, który nie jeden z nas nie raz tworzył w swojej głowie?
Czy nie byłoby cudownie, gdyby nasze pieniądze pracowały za nas?
Gdyby comiesięczne odsetki wystarczały na komfortowy styl życia?
Kto chociaż raz nie marzył o zostaniu rentierem?
Jedna firma z Wrocławia prowadzi nawet darmowe szkolenia z tego, jak zostać rentierem, które w rzeczywistości są wstępem do sprzedaży drogich rozwiązań finansowych. Nasze marzenie o życiu z odsetek
wykorzystują też banki nazywając swoje produkty tak, żeby
kojarzyły się z byciem rentierem. Ale czy życie z odsetek jest w
ogóle możliwe? I czy to mądry cel dla kogoś, kto oszczędza i inwestuje?
Anatomia życia z odsetek
Żeby nasze życie rentiera miało jakikolwiek sens muszą się zbiec
trzy elementy tej układanki – odpowiednio wysoki kapitał,
odpowiednio wysoka stopa zwrotu i odpowiednio niska inflacja. Jeśli
choć jeden z nich nie zagra – nici z naszych marzeń o dostatnim
życiu z odsetek.
Ile potrzebuję pieniędzy, żeby żyć z odsetek?
Pierwszy problem z kapitałem jest taki, że uzbieranie go zabiera
czas. Poza wydarzeniami losowymi, kiedy wygrywamy duże sumy,
otrzymujemy niespodziewany spadek czy spotyka nas coś równie
rzadkiego, większość z nas musi pracować wiele lat, żeby
zgromadzić płynne oszczędności rzędu choćby stu tysięcy
złotych. Jeśli nasze zarobki są niskie, a wydatki (np. na edukację
czy utrzymanie rodziny) wysokie, tempo budowania naszego kapitału
będzie jeszcze wolniejsze. Chyba że zwiększymy zarobki.
Oszczędzając co miesiąc 1000zł i inwestując je na 5% rocznie,
próg stu tysięcy osiągniemy po niecałych siedmiu latach. Tyle że
100 tysięcy złotych nie pozwoli nam na życie z odsetek w
normalnych okolicznościach.
Co nam pozostaje? Musimy oszczędzać więcej lub inwestować z wyższą stopą zwrotu, a najlepiej i jedno, i drugie. Wtedy
zgromadzimy więcej, szybciej. Wcześniej nasz kapitał osiągnie
rozmiary, które pozwolą nam na życie z odsetek. No właśnie jakie
to rozmiary?
Powiedzmy, że średnia krajowa z odsetek by nas już
satysfakcjonowała. W sierpniu 2012r. średnia krajowa to ok. 3700
złotych brutto. Załóżmy jednak, że my chcemy tyle dostawać
netto, bo mniej więcej tyle potrzebujemy na utrzymanie obecnego
stylu życia. Załóżmy też, że nasze oszczędności rosną w
tempie 6% rocznie i odliczmy od tego podatek od zysków kapitałowych
(19%).
Potrzebujemy ok. 900 tysięcy złotych, żeby kasować co miesiąc
3700zł na rękę odsetek przy takich założeniach.
A gdzie w tym wszystkim inflacja?
Wielkim wrogiem życia z odsetek, o którym często zapominamy, jest
inflacja. Nasz obraz bycia rentierem jest często statyczny – nie
uwzględnia wzrostu cen w czasie, czyli spadku wartości pieniądza.
A to oznacza, że nasz kapitał musi zarobić nie tylko na odsetki, z
których będziemy żyli, ale również na pokrycie inflacji. W
przeciwnym razie za naszą stałą rentę będziemy mogli kupić
coraz mniej albo będziemy musieli ruszyć nasz kapitał, żeby
zachować standard życia. A to przecież z tego kapitału chcemy w
nieskończoność żyć. Nie powinniśmy go ruszać.
Co to oznacza w praktyce? Jeśli nie chcemy uszczuplać naszego
kapitału, musimy żyć z różnicy między odsetkami a inflacją. No
dobra, załóżmy, że mamy stopę zwrotu na poziomie 6% rocznie, a
inflacja wynosi średnio 3%. Żeby nie ruszać kapitału, możemy żyć
tylko z odsetek z różnicy między tymi wartościami, która wynosi
3%. Ile wtedy potrzebujemy kapitału, żeby wyciągnąć 3700zł
miesięcznie? Dwa razy więcej – ok. 1,8 mln złotych.
Ale przecież można osiągać wyższe zyski
Trzeci element tej układanki to stopa zwrotu. W powyższych
założeniach jest raczej konserwatywna – 6% przed odliczeniem podatku Belki dostaniemy na większości dobrych lokat w tej chwili,
a można przypuszczać, że z dużym majątkiem jesteśmy w stanie
wynegocjować specjalne warunki. Zaraz odezwą się też głosy, że
na wielu innych inwestycjach da się zarobić o wiele więcej.
To prawda, ale wtedy dochodzi jeszcze jeden element do naszego
równania – ryzyko. Do tej pory przyglądaliśmy się życiu z bezpiecznych odsetek, np. z lokat w banku. Jeśli wyruszamy w
poszukiwaniu wyższych stóp zwrotu, np. 10% i więcej rocznie,
musimy się liczyć z tym, że możemy też stracić. Nie ma wyższego zysku bez możliwości straty.
Oczywiście można skutecznie zarządzać swoim majątkiem, unikać
nadmiernego ryzyka, wybierać bardzo perspektywiczne spółki czy
fundusze. Tylko wtedy dochodzi jeszcze jeden element – wiedza. A
jeśli jej nie mamy, dochodzi kolejny – zapłacenie ludziom, którzy
będą zarządzać majątkiem za nas. Choć to my poniesiemy
konsekwencje ich decyzji, również nietrafionych.
I w ten sposób z naszego spokojnego, leniwego życia z odsetek robi
się coś dużo bardziej angażującego i złożonego.
Przeczytaj też, czy – mimo tych wszystkich komplikacji – warto dążyć do bycia rentierem.
Widzę jeden istotny błąd w rozumowaniu: na szczęście nie będziemy żyć wiecznie (to jednak byłoby okropne, patrząc na postępujące zdziczenie naszej cywilizacji), więc możemy spokojnie konsumować nasz majątek. Załóżmy, że mam 40 lat, kiedy zgromadziłem 1 mln zł. Zostało mi powiedzmy drugie tyle lat życia, więc nawet bez odsetek mam lekko ponad 2 000zł co miesiąc z konsumowania kapitału, a przecież jednocześnie będę miał, przynajmniej w pierwszym okresie 3 375zł netto odsetek.
OdpowiedzUsuńRazem daje to 5 375zł, więc widać, że nawet nie trzeba tego będzie w całości przejadać, co poprawia jeszcze rachunek.
Stawiam więc 3 śmiałe tezy:
1) 1 mln zł zgromadzony w wieku około 40 lat wystarcza, żeby żyć wygodnie, ale bez szaleństw
2) nie ma powodu, żeby potomnym zostawiać swój ciężko zapracowany milion złotych. Niech sobie sami zapracują na swój :-)
3) życie bez sensownej, niechby nawet umiarkowanie dobrze płatnej pracy, doprowadzi każdego (prawie) do szaleństwa albo dziwactwa, więc jeśli dodać do tego skromny dochód z jakiejś pracy i potem skromniutką emeryturkę, to całość wygląda wspaniale :-)
Pozdrawiam Autora ciekawego bloga
Hej, dzięku za super interesujący komentarz. Tak lubię dyskutować. Co do trzech śmiałych tez:
OdpowiedzUsuń3) lepiej bym tego nie ujął,
2) ja jednak chcę mieć jakieś poczucie ciągłości i moje pieniądze są i będą dostępne do mojej rodziny, w kierunku obu pokoleń - rodziców i dzieci, nigdy nie skrzywdziłbym dziecka dając mu na 18 urodziny na tacy 1 milion złotych, ale dlaczego nie wykorzystać lat swojej pracy, żeby jakieś drzwi dzieciom otworzyć,
1) myślę kompletnie odwrotnie, świat nie skończy się ani za tydzień, ani za 40 lat, nie wiem tego na pewno, ale lepiej się żyje bez cienia jakiejś wielkiej katastrofy nad głową;
Zapraszam dzisiaj wieczorem, będzie druga część artykułu.
Dzięki i fajna strona ta polska.pl, super domena, duuuużo warta ;)