Kilka tygodni temu zgodziłem się założyć w Noble Bank lokatę strukturyzowaną na dwa lata opartą o WIG20. Dawała ona gwarancję
zwrotu kapitału (minus opłaty) w przypadku niepowodzenia, a w
przypadku sukcesu udział we wzrostach indeksu WIG20 za okres dwóch
lat. Pomysł z WIG20 uznałem za przedni, bo w tej chwili indeks jest
nisko, ale co do formy tej inwestycji byłem raczej na nie.
Podpisałem jednak umowę na najniższą możliwą składkę, żeby
pozostać w dobrych relacjach z doradcą. Na szczęście nie zgłosiło
się wystarczająco dużo chętnych i zwrócono mi pieniądze.
Już w trakcie rozmów z doradcą przyszedł mi jednak do głowy
pewien pomysł. Bez większego problemu byłbym w stanie stworzyć
sobie sam odpowiednik tej lokaty strukturyzowanej – na o wiele
lepszych warunkach i bez tych wszystkich ceregieli. Każdy mógłby
to zrobić. Poniżej przepis na własną lokatę strukturyzowaną
opartą o WIG20 – 100% gwarancji kapitału.
Jak działa typowa lokata strukturyzowana?
Lokata strukturyzowana to połączone zwykłej lokaty bankowej z
bardzo ryzykowną inwestycją. Bank dzieli nasze pieniądze tak, żeby
bezpieczna lokata odpracowała ewentualne straty z inwestycji, dzięki
czemu może nam zaoferować gwarancję kapitału w terminie
zakończenia.
Małą część pieniędzy przeznacza na ryzykowną inwestycję o
dużym potencjale zysku – najczęściej są to opcje na indeksy
(czyli rodzaj zakładu, w którym miejscu będzie danego dnia
indeks). Jeśli założenia się sprawdzą – ta drobna część
inwestycji zapewni nam powiększone zyski (np. 7-10%). Jeśli się
nie sprawdzą – wyjdziemy na zero minus ewentualne opłaty.
W każdym razie, chcemy, żeby większa część naszych oszczędności
zabezpieczała mniejszą część na wypadek niepowodzenia. W
przypadku sukcesu – inkasujemy większy zysk.
Jak działa moja lokata strukturyzowana?
Dokładnie tak samo – z jednym ważnym wyjątkiem. Za mniejszą
część inwestycji zamiast nieznanych mi bliżej opcji kupiłbym
jednostki funduszy ETF na WIG20.
Ale po kolei:
Powiedzmy, że mamy 20 tysięcy złotych oszczędności, które
chcemy zainwestować bezpiecznie, ale nie wyłącznie w tradycyjne lokaty czy obligacje. Zależy nam na wyższym zysku. Chcemy
zainwestować na około rok.
Proponuję rozbić swoje środki na dwie części – bezpieczną i
ryzykowną. W część bezpieczną lokujemy 18,5 tysiąca złotych.
Polecam lokatę banku Santander Consumer na 15 miesięcy – jeśli
założymy ją przez internet, zarobi dla nas 6,6% w stosunku
rocznym. Na koniec bank wypłaci nam 20 026zł minus podatek Belki.
Dzięki temu po 15 miesiącach – bez względu na to, co wydarzy się
z resztą pieniędzy – wyjdziemy na zero (minus podatek Belki).
Właśnie – co wydarzy się z resztą pieniędzy, czyli 1,5 tysiąca
złotych? Proponuję kupić za nie jednostki funduszu ETF na WIG20.
ETF to rodzaj funduszu inwestycyjnego, ale bardzo różniący się od znanych nam funduszy Arka, Legg Mason czy Pioneer. Jego zadaniem jest
odzwierciedlanie zachowania indeksu – w tym przypadku WIG20. Jeśli
WIG20 wzrasta, wartość jednostek rośnie. Jeśli WIG20 spada,
wartość jednostek razem z nim. Jednostki kupujemy na giełdzie
przez rachunek maklerski (np. w mBanku, BDM czy Raiffeisen). Tutaj szczegółowy przewodnik, jak kupić ETF.
Jeśli w przeciągu najbliższych 15 miesięcy indeks WIG20 będzie
wyżej niż w momencie zakupu – zaczniemy na naszej inwestycji
zarabiać. Szanse, że przez ten czas WIG20 wzrośnie są naprawdę
duże. A nawet jeśli spadnie – mamy przecież poduszkę w postaci
bezpiecznie ulokowanych 18,5 tysięcy złotych.
Zresztą – bez paniki. Nasza lokata strukturyzowana jest dużo
bardziej elastyczna niż produkty banków. Nie musimy czekać na
sprzedaż funduszy ETF przez 15 miesięcy. Są one notowane na
giełdzie i jeśli np. w 10 miesiącu stwierdzimy, że teraz jest
idealny moment do sprzedaży – żadna umowa nie stoi na
przeszkodzie, żeby to zrobić. Jeśli w 15 miesiącu wciąż
jesteśmy na minusie, lokata w Santander Consumer się skończy, a my
możemy wciąż trzymać jednostki ETF w oczekiwaniu na lepsze czasy.
Na dodatek spadek ich wartości o 100% jest niemożliwy. Trudno
wyobrazić sobie nawet spadek o 50% w najbliższych 15 miesiącach.
Ale skupmy się nie na zabezpieczaniu tyłów, tylko na scenariuszach
potencjalnych zysków dla tej części inwestycji oraz dla całej
lokaty strukturyzowanej.
Scenariusz pierwszy: WIG20 rośnie o 20% w momencie sprzedaży
jednostek ETF
Z giełdy odzyskujemy 1,8 tysiąca, z lokaty 20 026zł, co daje 21
826zł – podnieśliśmy w ten sposób średnioroczną stopę zwrotu
do 7.2%. To wartość przed podatkiem Belki oraz opłatami
transakcyjnymi, które wyniosą ok. 0,35-0,39% od zakupu i sprzedaży
jednostek, czyli jakieś 10-15zł za obie operacje. Rachunek inwestycyjny w mBanku
czy BDM jest bezpłatny.
Scenariusz drugi: WIG rośnie o 30% w momencie sprzedaży jednostek
ETF
Z giełdy odzyskujemy 1 950zł, z lokaty 20 026zł, co daje 21 976zł
– podnieśliśmy w ten sposób średnioroczną stopę zwrotu do ok.
7,8% - zapłacimy od tego oczywiście podatek Belki i opłaty
transakcyjne, ale to już sporo lepiej niż na samej lokacie Santander Consumer 6,6%. A wzrost WIG20 o 30% w perspektywie 1-2 lat
nie jest wcale jakimś szalonym założeniem.
Scenariusz trzeci: WIG rośnie o 45% w momencie sprzedaży jednostek
ETF
To bardzo optymistyczne założenie, ale spróbujmy. Z giełdy
wyjmujemy 2 175zł, z lokaty 20 026zł, co daje 22 201zł – nasza
średnioroczna stopa zwrotu to prawie 8,7% przed Belką i niewielkimi
opłatami.
Czy warto stworzyć własną lokatę strukturyzowaną?
Jak pokazują powyższe scenariusze, przy dość konserwatywnych
założeniach oraz pełnej ochronie kapitału, jesteśmy w stanie
łatwo podwyższyć sobie oprocentowanie lokat dzięki prostej inwestycji na giełdzie.
A przecież zamiast 1,5 tysiąca możemy przeznaczyć większą część
kapitału na zakup funduszy ETF na WIG20 – wtedy podejmiemy większe
ryzyko, ale jeśli wszystko się powiedzie – możemy przebić 10%
średniorocznego zwrotu i więcej. Pamiętajmy jednak, że przy
pewnym poziomie zaangażowania w fundusze ETF nie będzie mowy o
gwarancji kapitału. Zyski z lokaty nie pokryją ewentualnych
wysokich strat. To od nas zależy ocena sytuacji i swojego
nastawiania do ryzyka takiej konstrukcji.
Co ważne, przy okazji takich inwestycji, przejmiemy trochę kontroli nad swoimi finansami – to nie doradcy, inżynierzy finansowi czy
algorytmy będą decydować o naszych pieniądzach, ale my sami. Do
tego będziemy musieli poznać narzędzia, nauczyć się składać
zlecenie kupna i sprzedaży na giełdzie, dowiedzieć się, gdzie
można obserwować notowania, itp. To wartość sama w sobie i jakiś
wstęp do bardziej zaawansowanych technik oszczędzania i inwestowania.
Brakuje scenariusza że Wig 20 traci np 20% lub 30%
OdpowiedzUsuńto również nie jest wykluczone.
pozdrawiam
Janusz
Nie jest wykluczone - wspominam o tym nie raz w tekście. Ta "lokata strukturyzowana" to ryzykowne zagranie, ale duża kwota lokaty je amortyzuje i po stronie strat z ETF, bez względu praktycznie na ich wielkość, mamy gwarancję kapitału.
OdpowiedzUsuńKwestia tego, czy WIG20 w najbliższych 15 miesiącach na stałe spadnie poniżej obecnego poziomu jest super ciekawa. Nie jestem specem od analizy technicznej i innych metod analizowania giełdy - polegam na obserwacji i ocenie dużych trendów na rynku oraz w gospodarce - jestem umiarkowanym optymistą.
Poza tym, przecież nie musimy sprzedawać ETF-a na stracie nawet po 15 miesiącach - to wielka zaleta tego rozwiązania nad typowymi lokatami strukturyzowanymi. One nie mają terminu zakończenia - możemy zrealizować zysk po 10 miesiącach lub przeczekać stratę przez 24 miesiące. Bo chyba co do tego, że kiedyś WIG20 będzie wyżej niż dzisiaj się zgodzimy, prawda?
Jako zawodowy sceptyk mam kilka uwag :-)
OdpowiedzUsuń"Podpisałem jednak umowę na najniższą możliwą składkę, żeby pozostać w dobrych relacjach z doradcą. Na szczęście nie zgłosiło się wystarczająco dużo chętnych i zwrócono mi pieniądze."
Jak można tak podchodzić do własnych pieniędzy ???
"Bo chyba co do tego, że kiedyś WIG20 będzie wyżej niż dzisiaj się zgodzimy, prawda?"
Nie wolno czegoś takiego zakładać ! Oto dowód:
http://stooq.pl/q/?s=^nkx&c=30y&t=l&a=lg&b=0
Nadal jestem sceptyczny co do ETF - ten produkt ma niesłychanie małą płynność i jest niebezpieczny jako indeks syntetyczny a nie zarządzający rzeczywistą, własną pulą akcji WIG20. Niech mnie ktoś wyprowadzi z błędu...
Jedno pozostaje niezmienne: blog jest ciekawy i pobudza do myślenia o swoich finansach :-)
1. A dlaczego nie? Pieniądze to nie tylko procenty - to też ludzie, rozmowy, kontakty, itp. Jestem w stanie inwestować po to, żeby mieć do tego dostęp. Poza tym - to nie był idiotyczny produkt. To był dobry produkt, dla którego miałem jednak w głowie lepszą alternatywę. Myślę, że nie warto być pryncypialnym jeśli chodzi o finanse - przecież 1% w tą czy w tamtą jest niczym w porównaniu z tym, co mogę zyskać dzięki dobrym kontaktom czy głębszej współpracy z kimś. Nie mam obsesji na punkcie zimnej optymalizacji swoich finansów.
OdpowiedzUsuń2. Ciekawy przykład z tą Japonią. Ale - w przeciwieństwie do Lecha Wałęsy - nie uważam, że jesteśmy lub będziemy drugą Japonią ;) Poza tym obecne wyceny WIG20 są już znacznie poniżej historycznych maksimów (wykres pokazuje drogę od maksimów w Japonii do dzisiaj), a przecież trudno sobie wyobrazić, żeby teraz Polska już na zawsze przestała się rozwijać.
3. Co do płynności - zaręczam własnymi transakcjami - płynność na poziomie 1500zł jest, a jeśli chce ten pomysł skalować do milionów złotych, nie wiem, bo nie mam doświadczeń.
4. Nie namawiam, nie przekonuję, zaledwie podsuwam pomysł. Przecież zamiast ETF można podstawić jakąś ciekawą spółkę i będzie podobna struktura. Chodzi mi przede wszystkim o pokazanie, że bez opłat i restrykcyjnych umów, jesteśmy sami w stanie stworzyć sobie odrobinę bardziej zaawansowaną taktykę na najbliższy rok czy dwa, a nie tylko męczyć 0,1% na lokatach w tą lub w tamtą albo latać za krótkoterminowymi promocjami.
Zapraszam w sobotę - opublikuje się wtedy (ok. 19) prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjny wpis, jaki przyszedł mi do głowy!
Jako sceptyk przekorny przyznaję sporo racji tym argumentom, chociaż myślę, że "kupowanie" przychylności doradcy chyba jednak nie jest najlepszym pomysłem ;-) No chyba, że jest to jakiś genialny doradca, wtedy jestem w stanie rozgrzeszyć tę metodę ? Ale gdyby był genialny, to nie doradzałby innym, tylko sam zarabiał krocie na giełdzie ;-)
OdpowiedzUsuńOK, dość tych złośliwości...
Zgadzam się za to całkowicie, że podstawą sukcesów w inwestowaniu własnych pieniędzy jest nieustanne poszerzanie swojej wiedzy w tym zakresie i nie można na tym przesadnie oszczędzać. Przekonałem się o tym na własnej skórze, bo gdybym kilka lat temu miał dzisiejszą (skromną!) wiedzę o podstawach inwestowania, to dziś mógłbym być nieźle sytuowanym rentierem ;-)
Japonia była oczywiście przykładem złośliwym, ale uważam, że warto mieć taki przykład z tyłu głowy jako zimny prysznic na zbyt optymistyczne założenia co będzie za rok, pięć, dziesięć czy dwadzieścia lat.
A przykład z własną strukturą jest jak najbardziej pożytecznym eksperymentem myślowym. Pokazuje, że trochę wiedzy + trochę doświadczenia pozwala osiągnąć to samo, co sprzedaje się nam jako niesamowite i unikalne produkty finansowe. Czy będzie to oparte na ETF czy jakiejś solidnej spółce giełdowej, a może funduszu o rozsądnym stosunku ryzyka do zysku, to oczywiście sprawa drugorzędna.
A na sobotę już nie mogę się doczekać w takim razie ;-)
Od początku mi się wydawało, że w tych sceptycznych komentarzach chodzi raczej o konstruktywną prowokację ;)
OdpowiedzUsuńCo do soboty mogę tylko zdradzić, że zastanawiam się w tym wpisie, co różni oszczędzanie od inwestowania w sensie postaw, cech charakteru i psychologii ludzi. Oczywiście zapraszam do komentowania, bo wydaje mi się, że będzie co.
Och, mój ulubiony temat, ulubiony problem i pięta
OdpowiedzUsuńachillesowa: psychologia inwestowania (i oszczędzania).
Ileż to przeczytałem na ten temat i ciągle coś nie wychodzi...
Naprawdę, nie mogę się doczekać soboty !
I z pewnością nie będę się mógł powstrzymać od komentarza ;-)