Jaka jest różnica między lokatą terminową a polisolokatą? Obie
należą do bezpiecznych sposobów lokowania kapitału. Obie są
standardowym składnikiem oferty banków. Wreszcie – obie mają w
nazwie słowo lokata, które traktujemy jako równoznaczne z
gwarantowanym depozytem bankowym (na tym słowie swoje imperium
zbudowało Amber Gold).
Skoro tak wiele łączy tradycyjne lokaty terminowe z polisolokatami,
dlaczego są to dwa różne produkty? Czym się różni lokata od
polisolokaty?
Różnica pierwsza - gwarancje
Tradycyjne lokaty bankowe są gwarantowane do wysokości 100 tys.
euro przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny (BFG). Jest to państwowa
instytucja, do której wszystkie banki, także te spółdzielcze,
wpłacają drobną część swoich depozytów na wypadek upadku
któregoś z nich. Mechanizm od lat nie był testowany i nie wiadomo,
jak zachowałby się, gdyby upadł duży bank, ale ostatecznym
gwarantem jest tak naprawdę państwo. To ono bierze na siebie
wypłatę klientom ich depozytów, a także nadzoruje i dyscyplinuje
banki, żeby do takiej dramatycznej sytuacji nie doszło.
Gwarancja depozytów bankowych BFG to fundament, który pozwala
klientom spać spokojnie. Jeśli bank ma odpowiednie zgody i licencje
na swoją działalność, nasze pieniądze na lokatach terminowych
nie mogą przepaść. (To co wydarzyło się z Amber Gold to zupełnie
inna historia).
Co różni lokaty od polisolokat w tym aspekcie? Polisolokata to
oficjalnie produkt ubezpieczeniowy, a nie bankowy (choć sprzedają
go banki), przez co nie podlega gwarancjom Bankowego Funduszu
Gwarancyjnego. Nie dostajemy tu gwarancji zwrotu 100% naszego
depozytu do wysokości 100 tys. zł bez względu na okoliczności.
Nasz kapitał na polisolokatach jest gwarantowany przez inną
instytucję – Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, odpowiednik BFG
dla rynku ubezpieczeń. W przypadku kłopotów z naszym
ubezpieczycielem, zapewnia on jednak zwrot jedynie 50% świadczenia,
nie więcej niż 30 tys. euro. To ważna informacja, którą
organizatorzy polisolokat powinni się dzielić z klientami. W
praktyce jednak branża ubezpieczeniowa należy do równie stabilnych
co bankowa, a upadki ubezpieczycieli to rzadkość. Z tego powodu
polisolokaty uznaje się za praktycznie równie bezpieczne co zwykłe lokaty.
Różnica druga – podatek Belki
Od lokat bankowych musimy zapłacić podatek Belki, czyli 19% od
zysku kapitałowego. Jeśli nasze odsetki wyniosą 100zł, zanim bank
je nam wypłaci, odda 19zł fiskusowi. Nie tak dawno istniała furtka
umożliwiająca niepłacenie tego podatku dzięki tzw. jednodniowym
lokatom antybelkowym, ale od kwietnia tego roku rząd tę lukę
załatał na dobre.
Od zysku z polisolokaty nie musimy odprowadzać podatku Belki. Jest
to produkt ubezpieczeniowy i zysk traktowany jest jak... świadczenia
ubezpieczeniowe. Mimo że polisa na życie i dożycie jest tylko
ubrankiem, pod którym znajduje się normalny depozyt bankowy.
A więc jeśli ktoś oferuje nam polisolokatę oprocentowaną na 6%
(netto) jest to lepsza oferta niż zwykła lokata na 6%, (brutto)
ponieważ od zysku nie zapłacimy 19% podatku. Problem polega na tym,
że na rynku praktycznie nie ma takich ofert. Polisolokaty są
oprocentowane gorzej niż wiele zwykłych lokat. W najlepszym wypadku
dają zarobić tyle samo co depozyty bankowe po odjęciu podatku.
Czyli w praktyce potencjał wynikający ze zwolnienia polisolokat z
podatku Belki nie przynosi zazwyczaj absolutnie niczego klientom.
Różnica trzecia - uposażeni
Polisolokata, podobnie jak inne produkty ubezpieczeniowe, pozwala nam
ustalić osobę uposażoną na wypadek naszej śmierci. Dzięki temu
możemy dowolnie decydować o losie naszych pieniędzy, omijając
standardowe procedury dziedziczenia.
Na lokatach bankowych nie można ustalić osoby uposażonej, ale
można złożyć w banku zapis na wypadek śmierci, na podstawie
którego środki do pewnej wysokości zostaną wypłacone wybranej
osobie lub osobom. Musi to być rodzina. Na polisolokacie nie ma
ograniczenia kwoty, którą przyznajemy uposażonemu. Nie musi być
też nim nasz krewny.
Czy opłaca się założyć polisolokatę?
To zależy. W grudniu 2008r. Open Finance oferowało mi polisolokatę
na 10% rocznie w towarzystwie Europa. Było to o ponad 3-4% więcej
niż oprocentowanie netto lokat bankowych w tym czasie. Nie
zdecydowałem się po tym, jak doradczyni powiedziała mi o braku
gwarancji Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Dzisiaj pewnie podjąłbym
inną decyzję.
Jeśli polisolokata da zarabić więcej niż lokata bankowa, a
organizatorzy są sprawdzeni – nie ma powodu, żeby nie skorzystać
z okazji i przerzucić tam część naszych oszczędności. Jeśli
zyski będą identyczne co na dobrych depozytach bankowych –
motywacja ekonomiczna znika. Pozostają powodu typu możliwość
ustawienia osoby uposażonej czy chęć zróżnicowania swojego portfela.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
A co Ty sądzisz?