Nie
ma forum finansowego, na którym nie natknąłbym się na oferty typu
sprzedam polisę Skandii (Axa, Generali, Aegon, Nordea, niepotrzebne
skreślić) tanio. Zdesperowani klienci ubezpieczeniowych funduszy
kapitałowych (UFK) szukają sposobu, żeby pozbyć się uciążliwych
planów inwestycyjnych i uratować chociaż część gotówki. Umowy
z firmami typu Skandia czy Axa zawierają gigantyczne opłaty
likwidacyjne, które w pierwszych latach programu wynoszą do 100%
wpłaconego kapitału.
Niestety
dużo rzadziej spotykam się z ofertami kupna Skandii lub innych
polis inwestycyjnych, choć niewykluczone, że ktoś zwęszył w tym
zjawisku interes. Od niezadowolonych klientów można odkupić w
pełni opłacone polisy za 50% (a czasem mniej) ich wartości. Skąd
się wzięła ta desperacja?
Rynek
wtórny polis inwestycyjnych, na którym ludzie wyprzedają swoje
oszczędności za ułamek ich ceny, nie wziął się z powietrza.
Po pierwsze:
Skandia,
Generali, Axa, Aegon a nawet Nordea oferują swoim klientom
restrykcyjne umowy, które wiążą ich oszczędności na długie
lata. Standardem jest 10-15 lat, choć są polisy o 30-letnim
horyzoncie. Wcześniejsze opuszczenie programu jest możliwe, ale
wiąże się z utratą dużej części kapitału. W pierwszych latach
jest to praktycznie cała jego wartość. Np. w Skandii w przypadku
rezygnacji w pierwszym lub drugim roku obowiązywania umowy
„odzyskamy”... 2% wpłaconej kwoty.
To
popycha klientów, których sytuacja finansowa się zmieniła na
niekorzyść, do sprzedaży swoich polis po promocyjnej cenie. Która
jest i tak dużo wyższa niż to, co zapłaciłby ubezpieczyciel. Ale
co ma zrobić ktoś, kto potrzebuje tych pieniędzy i nie może sobie
pozwolić z jakiegoś względu na opłacanie kolejnych składek?
Po drugie:
Wszystkie
UFK są obarczone ryzykiem. Nie gwarantują wartości inwestycji ani
zysku. Wielu klientów albo nie otrzymuje takiej informacji od
sprzedawców w jasnym komunikacie, albo jej nie docenia. W kolejnych
miesiącach ich oszczędności topnieją na skutek nietrafionych
decyzji lub złej koniunkturze na rynkach. Topnieje również
cierpliwość. Część z nich decyduje się zakończyć te
inwestycyjne męki ze stratą, ocalając od degradacji tyle, ile
mogą, a przede wszystkim zatrzymując nowe wpłaty.
Po trzecie:
Polisy
inwestycyjne Skandia, Axa, Aegon czy Generali to bardzo drogie
narzędzia. Opłaty administracyjne oraz za zarządzanie są na
poziomie 5-6% rocznie, choć w przypadku najmniejszych składek
miesięcznych (ok. 200zł) mogą wynosić nawet 10% i więcej. W
najgorszym scenariuszu możemy odkładać regularnie pieniądze,
które są na starcie łupione opłatą, a potem tracą dodatkowo na naszych błedach w zarządzaniu inwestycjami. Czy potrzebny jest
jeszcze jakiś powód, żeby uciekać z tego systemu gdzie pieprz
rośnie?
Po czwarte:
Sprzedawcy
polis inwestycyjnych Skandii, Aegona czy Generali nie przykładają
się specjalnie do dopasowywania produktu do charakterystyki klienta.
Wielu z nich jest niedoświadczonych, nie zna podstawowych pojęć ze
świata inwestycji kapitałowych. Niektórzy mają głębsze problemy
z finansami osobistymi i nie powinni pakować się dodatkowo w tak
wymagający program jak Skandia czy Axa. Na tym etapie potrzeba im
czegoś dużo prostszego i tańszego – rachunku oszczędnościowego,
dobrych lokat, nie zaszkodzi jakieś proste IKE.
Gdy
tylko odkryją, że dysponują czymś, czego nie potrafią
obsługiwać, a na dodatek obciążają ich comiesięczne opłaty
oraz bardzo realne ryzyko straty, szukają drzwi. Których
praktycznie nie ma. Poza sprzedaniem polisy komuś innemu za pomocą
cesji.
---------
Interesuje
mnie, czy kupujący takie przecenione polisy potrafią na tym
zarobić. W kolejnych wpisach spróbuję odpowiedzieć na to pytanie
oraz opisać, jak korzystnie sprzedać / kupić polisę Skandii,
Generali czy Axa.
Ja(29 lat) mam Skandie od 3 lat i mimo kryzysu jestem nad kreską, więc nie widzę powodu żeby uciekać. Liczę że jak będę kończył umowę w wieku 56 lat, to też będę nad kreską, ale kto to wie...
OdpowiedzUsuńTak czy siak zamierzam rozłożyć ryzyko, więc jak skończę wpłacać składki na Skandię (jeszcze 4,5 roku) to pewnie zainteresuję się IKE