Wdałem się w ciekawą dyskusję z jednym z moich czytelników na serwisie Artelis.pl na temat wyższości inwestowania nad oszczędzaniem w dłuższej perspektywie. Odnosi się ona do ważnych spraw w kontekście budowania zasobów finansowych na przyszłość.
Czy wystarczy oszczędzać, żeby zabezpieczyć się na przyszłość? Jakie powinny być proporcje między bezpiecznym oszczędzaniem (lokaty, konta oszczędnościowe, obligacje) a produktami obciążonymi ryzykiem?
Moim zdaniem dla kogoś bez wiedzy lub pasji finansowej, a nawet dla niektórych posiadających te atrybuty, oszczędzanie w systematyczny i bezpieczny sposób to absolutny fundament. Szczególnie jeśli dopiero zaczyna porządkowanie swoich finansów osobistych. Musi mieć regularny dochód i nie konsumować go w całości.
Jakie znaczenie ma to, że lokata daje mu niewiele ponad inflację, skoro wcześniej w ogóle nie odkładał pieniędzy? Mówienie, że w tej sytuacji pierwsze są inwestycje, to budowanie domu od dachu zamiast od fundamentów.
Jak mówią w krajach anglosaskich, musisz musisz nauczyć się chodzić zanim zaczniesz biegać. Chodzenie to oszczędzanie, bieganie to inwestycje.
Zresztą, nawet wtedy, gdy potrafimy już biegać, przez większość czasu jednak chodzimy. Dlatego w moim przekonaniu większość z nas powinna skupić się na dbaniu o wysokie zarobki oraz regularnym oszczędzaniu ich jak największej części. Szczególnie jeśli nie mamy wiedzy, czasu i ochoty na bawienie się w bardziej zaawansowane inwestycje.
Na ostatnich warsztatach Szkoły Inwestowania o tym, jak zostać rentierem, które odwiedziłem w Poznaniu, prowadzący pokazał taki mniej więcej diagram.
Jego największym elementem jest coś co nazywa się bezpieczeństwem, czyli budowanie i zabezpieczanie wartości swoich zasobów bez ryzyka (lokaty, konta oszczędnościowe). W tym modelu, który dla niektórych może wydać się zbyt zachowawczy, tylko ok. 20% kapitału warto mieć zaangażowanego w inwestycje spekulacyjne, czyli np. krótkoterminowe inwestycje na giełdzie czy rynek walut Forex. I to dopiero wtedy, gdy mamy już inne elementy tej piramidy.
Podoba mi się to podejście, bo w jakimś sensie odzwierciedla moją własną drogę w finansach osobistych. Inwestycje (giełda, fundusze, własna działalność gospodarcza) są w niej obecne i ważne, ale jednak drugoplanowe w stosunku do oszczędzania i ochrony kapitału. Z tym podejściem, w kilka lat po studiach (humanistycznych), bez wyjeżdżania do pracy zagranicę, zbudowałem aktywa, które zapewniają mi może jeszcze nie wolność finansową, ale na pewno totalne bezpieczeństwo i dochód z odsetek na poziomie kilku średnich krajowych w roku (niestety, wycofanie lokat antybelkowych to trochę zmieni).
A przecież to dopiero początek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
A co Ty sądzisz?