Uwielbiam
kolekcjonować przykłady na to, że można zarabiać gigantyczne
pieniądze i być biednym. Tak naprawdę nie liczy się to, ile kasy
przejdzie przez nasze ręce, ale ile uda nam się dobrze
zagospodarować – oszczędzić, zainwestować, przeznaczyć na
aktywa.
Znanemu
polskiemu hokeiście, który zaliczył kilka sezonów w NHL z pensją
bliską miliona dolarów rocznie, najwyraźniej ta sztuka się nie
udała. Wczoraj wysłany za nim został list gończy po tym, jak
próbował w banku wyłudzić kilkadziesiąt tysięcy złotych. Jak
to się stało, że wszedł w konflikt z prawem za kwotę, którą
powinien otrzymywać co miesiąc z odsetek od swojego majątku?
Podobno w sporcie zawodowym nie jest to nic nadzwyczajnego. Bankructwo zaliczyły takie tuzy boksu jak Mike Tyson czy Evander Holyfield, koszykarz Allen Iverson, sprinterka Marion Jones oraz cała plejada golfistów, piłkarzy czy zawodników futbolu amerykańskiego. Podobno 60% koszykarzy NBA ogłasza bankructwo w pięc lat poprzejściu na emeryturę.
Jak
to się dzieje, że człowiek zarabia za walkę lub sezon gry w
koszykówkę kilka milionów dolarów, a wkrótce potem staje się bankrutem?
1. Jutro nie istnieje
Topowi
sportowcy zarabiają krocie, ale ich kariera trwa góra kilka lat.
Część z nich to młodzi chłopcy lub dziewczyny z domów, gdzie
nigdy się nie przelewało. Nie potrafią docenić wartości
pieniędzy oraz możliwości, jakie daje ich dobre zarządzanie. Nie
myślą o tym, co wydarzy się za kilka lat, kiedy ich talent
przygaśnie, a ciało zacznie odmawiać posłuszeństwa.
Lekcja
1: Nie zawsze będziemy młodzi, nie zawsze będziemy sprawni.
Moment, kiedy przestaniemy aktywnie zarabiać, prędzej czy później
nastąpi, a wtedy przydadzą się oszczędności i mądre inwestycje.
2. Lekkomyślność + ekstrawagancja
Z
milionami dolarów w kieszeni nie trudno uwierzyć, że świat należy
do mnie. Nic nie jest zbyt drogie. Nic nie jest niedostępne. Nie
warto się już więcej ograniczać. Dlaczego mój dom nie może mieć
109 pokoi (Holyfield), dlaczego nie mogę mieć swojego tygrysa
(Tyson)? Z drugiej strony spójrzmy na wstrzemięźliwość jednego z
najbogatszych ludzi na świecie – Warrena Buffeta.
Lekcja
2: Nie ma takich pieniędzy, których nie dałoby się wydać.
Kontrolowanie wydatków jest równie ważne jak zwiększanie
dochodów.
3. Ja się tam nie znam na pieniądzach
Moim
zadaniem było grać w piłkę, a nie inwestować pieniądze, może
powiedzieć niejeden sportowiec-bankrut. Część z nich zupełnie
zlekceważyła konieczność zarządzania swoim majątkiem, część
oddała sprawy w ręce nieuczciwych doradców. Bo przecież miała
ważniejsze rzeczy na głowie. Okazuje się jednak, że z podstawowej
wiedzy o naszych finansach nie wyręczy nas nikt. Ta zasada działa z
całą stanowczością dla gwiazd sportu i dla typowego Kowalskiego,
dla bajońskich sum i średniej krajowej.
Lekcja
3: Nie odcinaj się od odpowiedzialności za swoje finanse. Im więcej
wiesz, tym trudniej cię zmanipulować, oszukać, nabrać, tym
mniejszą rolę gra w tych ważnych sprawach przypadek.
4. Pułapka łatwych zysków
Zarobki
rzędu kilku milionów dolarów byłyby dla wielu spełnieniem
marzeń. Kiedyś takie marzenie miał też Krzysztof Oliwa. Któż nie wysłał nigdy zakładu lotto przed jakąś
poważniejszą kumulacją z nadzieją na odmienienie swojego losu?
Któż nie dał się nigdy nabrać na obietnice szybkich zysków w
funduszach inwestycyjnych czy na giełdzie? Duże pieniądze mają
wielką siłę uwodzenia. Smutna prawda jest jednak taka, że
bogactwo związane jest najczęściej z pracą, wysiłkiem, wiedzą,
itp. Rzadko przychodzi z dnia na dzień, a jeśli tak się dzieje,
szczęściarze są do tego kompletnie nieprzygotowaniu. I ich
szczęście szybko się kończy.
Lekcja
4: Pieniądze nie rosną na drzewach. Pochodzą z pracy oraz jej
owoców. Wysiłek, jaki wkładamy w ich zdobycie, pozwala nam lepiej
docenić ich wartość.
--------------
Dla
wielu z nas nawet przy jednym milionie złotych zaczynałaby się
podstawowa wolność finansowa, a brednie ZUS zastąpiłaby solidna
prywatna emerytura. Przypadek bankructwa Krzysztofa Oliwy to ciekawy
przykład odwrotnej drogi w finansach osobistych. Na pewno dużo
bardziej namiętnej, pełną gębą, bez oglądania się na zasady,
carpe diem, ale jednocześnie skrajnie nieodpowiedzialnej.
Sam kiedyś zachłysnąłem się w miarę dużym pieniądzem, na szczęście obyło się bez bankructwa, zresztą w Polsce ta instytucja w zasadzie nie istnieje.
OdpowiedzUsuń